Stanowisko Instytutu Biznesu w sprawie pobierania opłat za przejazdy autostradami

Jeszcze kilka miesięcy temu rząd deklarował, że w wakacje 2015 roku nie będzie mowy o otwieraniu szlabanów na płatnych autostradach. Było to o tyle ważne zobowiązanie, że zeszłoroczna operacja podniesienia szlabanów w czasie sierpniowego długiego weekendu, aby uniknąć wielokilometrowych korków, kosztowała budżet państwa 20 mln zł. Nieoczekiwanie w 2015 roku rząd zmienił zdanie i ponownie zdecydował się sponsorować w wakacje weekendowe przejazdy A1. Bulwersujące jest to, że dotyczy to jednej autostrady i do tego w wybrane dni. Nie podano, ile kosztowało tegoroczne otwarcie szlabanów, jednak przed wakacjami szacowano, że może to wynieść nawet 50 mln zł. To skrajny przykład braku konsekwencji, niegospodarności, nieudolności i niesprawiedliwości. Dzieje się tak w sytuacji kiedy rozwiązanie opłacalne dla wszystkich jest znane od dawna.

 

 

Eksperci są zgodni: archaiczny, manualny system poboru opłat, stosowany na polskich autostradach, zawsze będzie powodował utrudnienia w ruchu. Ponadto jest to system kosztowny w obsłudze, niewydolny, a dla kierowców oznacza uciążliwości i wydatki związane ze utraconym czasem i zbędnie spalonym paliwem. Tym bardziej wymagają wyjaśnienia niezrozumiałe działania rządu, związane z przygotowaniami do implementacji systemu elektronicznego.

Obecnie z elektronicznego systemu poboru opłat na autostradach i drogach szybkiego ruchu (viaTOLL) korzystają obowiązkowo pojazdy o masie całkowitej powyżej 3,5 tony. Elektroniczne płatności – i przejazdy bez konieczności stania na bramkach – dostępne są również dla użytkowników urządzeń viaBOX, dostępnych dla aut osobowych. Z takiego rozwiązania skorzystały dotąd tysiące kierowców. Niezrozumiałe, co stanęło na przeszkodzie, aby upowszechnić te rozwiązania, tak aby wdrożyć wydajny system i uniknąć niesprawiedliwego wspierania grupy użytkowników autostrad?

Latem 2014 roku ówcześni: Premier Donald Tusk i Wicepremier oraz Minister Infrastruktury i Rozwoju Elżbieta Bieńkowska zapowiedzieli tzw. „uwolnienie autostrad”. Mówiono, że elektroniczny pobór opłat może zostać wprowadzony nawet od 2016 r. Najtańszym i najefektywniejszym rozwiązaniem wydawało się oparcie elektronicznego poboru o, należący do państwa, system viaTOLL. Symbolicznym krokiem było podjęcie przez Minister Elżbietę Bieńkowską decyzji o rezygnacji z budowy placów poboru opłat na planowanych autostradach.

Wszystko uległo zmianie po objęciu teki premiera przez Panią Ewę Kopacz, a resortu infrastruktury przez Marię Wasiak. Sprawa wprowadzenia elektronicznego poboru opłat przestała istnieć. Wiosną br. pani minister ogłosiła, że bramki nie znikną przed 2018 r. Pojawiły się sugestie, że rozważana jest budowa kolejnego publicznego systemu poboru opłat. W lipcu Wiceminister Infrastruktury Paweł Olszewski przyznał – rząd PO-PSL chce wydać pieniądze na kolejny system, rzekomo bardziej użyteczny i doskonalszy od obecnego.

Abstrahując od tego, czy ocena funkcjonalności systemu viaTOLL jest zasadna – nie jest to żadnym argumentem, by skazywać kierowców na kolejne lata tkwienia w korkach. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby jak najszybciej umożliwić elektroniczne płatności w ramach państwowego systemu i równolegle analizować celowość rozszerzenia jego funkcjonalności. Decydenci uznali jednak za konieczne wydanie olbrzymich sum – nawet ponad 1 mld zł – na kolejny system.

W 2015 roku podniesienie szlabanów w weekendy na autostradzie A1 miało kosztować już 50 mln zł. W następnych latach z pewnością jeszcze więcej. Jest to działanie zupełnie nieekonomiczne i społecznie niesprawiedliwe. Instytut Biznesu jest przeciwny takiej działalności. Eksperci Instytutu są również zdania, że sprawa budowy kolejnego państwowego systemu poboru opłat powinna stać się przedmiotem publicznej dyskusji, a kulisy jej podjęcia powinny być przejrzyste – jak w każdej sprawie, gdzie w grę wchodzą poważne wydatki z publicznych środków.