Od czasu rozpoczęcia rządów obecnej koalicji, czyli od 2007 roku, mamy już trzecią osobę na stanowisku Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania. W związku ze zdobyciem przez Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz mandatu eurodeputowanej, premier Tusk powołał na ten urząd profesor Małgorzatę Fuszarę, prawniczkę i socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Z punktu widzenia przedsiębiorców, lista dezyderatów dla nowej pani minister jest bardzo konkretna i niezmienna od lat – twierdzi Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Pierwsze i najważniejsze życzenia można ująć krótko: oby pani profesor skupiła się nie na ideologii, a na praktyce. Oczywiście, można dyskutować o tym, czy w organach spółek giełdowych powinien obowiązywać parytet, można przygotowywać projekty kolejnych przepisów, mających gwarantować (co prawda, najczęściej jedynie na papierze) równe traktowanie. Lepiej jednak odejść o zasady, zgodnie z którą to państwo i urzędnicy wiedzą lepiej, niż obywatele, jak zadbać o ważne społecznie kwestie.
Pisałem już niejednokrotnie, że usilne forsowanie parytetów jest obraźliwe dla kobiet, które robią karierę w biznesie i polityce. Pomysł, że bez parytetów nie mają one szans na awans na ważne stanowiska, jest godny skrajnego męskiego szowinisty. O wiele pilniejsze jest dobre rozwiązanie problemów, z którymi tysiące polskich kobiet boryka się od lat – jak pogodzić pracę zawodową z opieką nad dzieckiem. Wiem, wiem – pogląd, zgodnie z którym to kobieta musi nie tylko pracować, ale również zajmować się pociechami, jest mało postępowy. Jaki by nie był, jest jednak polską codziennością. I, wbrew niesprawiedliwym stereotypom, większość polskich pracodawców ten problem dostrzega i chce jego efektywnego rozwiązania. Nie tylko ze względu na zwykłą ludzką przyzwoitość, ale ze względu na racjonalne podejście do zarządzania kadrami. To w interesie pracodawcy leży, by zatrudniona specjalistka miała stworzone takie warunki, które pozwolą jej na godzenie pracy z opieką nad dzieckiem.
Pani profesor zapewne doskonale wie, że polscy przedsiębiorcy nie chcą i nie oczekują, by państwo wzięło na siebie załatwienie tej pilnej kwestii. Mają natomiast nieustającą nadzieję, że państwo (przy aktywnym wsparciu Pełnomocnika ds. Równego Traktowania) stworzy przedsiębiorcom warunki do podjęcia koniecznych działań. Chodzi tu nie tylko o żłobki i przedszkola przyzakładowe, ale także elastyczność w zakresie sposobu świadczenia pracy. Te warunki to przede wszystkim wprowadzenie rozwiązań fiskalnych, zachęcających pracodawców do inwestowania w komfort pracy dla mam. W erze gwałtownych poszukiwań pieniędzy do załatania coraz większej dziury budżetowej o to jest najtrudniej.
Przedsiębiorcy mają również nadzieję, że pani profesor zechce jak najczęściej słuchać ich głosu w kwestiach tyczących się wyrównywania szans i walki z dyskryminacją. Ogromnym błędem byłoby przyjęcie manichejskiej wizji świata, zgodnie z którą „prywatna inicjatywa” to ciemna strona mocy, która tylko myśli, jak mniej zapłacić kobietom i jak wyzyskiwać pracownika, zaś po jasnej stronie sytuują się urzędnicy i działacze społeczni. Świat jest o wiele bardziej skomplikowany, niż widzą go ideolodzy radykalnej lewicy i radykalnej prawicy. Jest wiele firm, które mogą się pochwalić modelowymi programami równościowymi (np. Pelion i Orbis), jednakże zdarza się również, że przez upór urzędników niejeden ciekawy pomysł przedsiębiorców nie może doczekać się realizacji. Im więcej rozmów, im więcej konsultacji, tym bardziej realna szansa na szybką i skuteczną interwencję przynajmniej w części palących spraw.
Jestem przekonany, że aby strzec konstytucyjnej równości, nie potrzeba nam nowych przepisów, co najwyżej korekty niektórych obecnie obowiązujących. Potrzeba za to empatii i żelaznego egzekwowania już istniejących regulacji. Przede wszystkim niezbędna zaś jest umiejętność odrzucenia ideologicznych schematów, jakie by one nie były. Przecież elementarny szacunek do człowieka, do jego wyborów i tego, jakim się urodził, nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. Jest po prostu kwestią przyzwoitości – a, wbrew sceptykom, niezmiennie wierzę, że w znakomitej większości jesteśmy społeczeństwem przyzwoitym.
Trzymam kciuki, pani profesor!