I Kongres ESG może nam przybliżyć największe szanse, ale i niebezpieczeństwa, jakie niesie wdrażanie idei zrównoważonego rozwoju – pisze dr hab., prof. SGH Agnieszka Domańska, Prezes Zarządu Polskiego Oddziału PRME, prezes Instytutu Staszica.
Za dwa lata upłynie ćwierć wieku od czasu, gdy Robert Levering i Milton Moskowitz opublikowali swoją listę „Fortune 100 Best Companies to Work For” prezentującą korporacyjnych liderów w zakresie społecznej odpowiedzialności. Oparta na niej publikacja książkowa zapoczątkowała cały ogólnoświatowy trend uwzględniania czynników ESG w budowaniu wartości marki i szeroko rozumianej atrakcyjności przedsiębiorstw dla inwestorów.
Dość irytujące jest, że po tak długim czasie od owego pierwszego „ratingu” ESG, w Polsce zagadnienia ładu środowiskowego czy społecznego w zarządzaniu firmą i komunikacji z klientami są tak mało znane. Nie mówiąc już o wdrażaniu. Według PwC, jedynie jedna trzecia inwestorów posiada politykę monitorowania spółek pod kątem ryzyk ESG, a 36 proc. firm (ankietowanych) nie posiada żadnej strategii niefinansowej. Dane te dotyczą głównie spółek giełdowych, a co dopiero cała reszta polskich firm!
Jeszcze bardziej irytujące jest „eko-ściemnianie” (ang. „greenwashing”)
wynikające wprost z faktu zwietrzenia biznesowych zysków, jeśli na produkt nie mający nic lub mający bardzo niewiele wspólnego z ekologią, dział marketingu nalepi naklejkę – zielony. To, na ile wywoływanie u konsumentów fałszywego wrażenia bycia firmą przyjazną dla środowiska naturalnego zostanie przez tych ostatnich „wytropione”, zależy od tych ostatnich. Ściślej biorąc – od ich świadomości i czujności. Tylko wtedy instrumentalne traktowanie kwestii środowiskowych, na przykład ograniczania użytkowania plastiku, przyniesie dla ściemniaczy trudne do odrobienia straty wizerunkowe, a co za tym idzie – finansowe.
Inną pułapką jest nieumiejętne raportowanie działań ESG.
Może to wynikać z braku wiedzy o oczekiwaniach odbiorców, lub też z celowego rozbudowania raportów, aby obfitą formą przykryć mizerię treści. Jest to również droga donikąd. Mam nadzieję, że inwestorzy będą żądać nie barokowych opisów, tylko jasnego zaprezentowania konkretnych danych porównawczych.
Oprócz wyzwań związanych z faktycznym i praktycznym, a nie tylko wizerunkowym wdrażaniem zasad ładu środowiskowego, społecznego i korporacyjnego na poziomie poszczególnych firm, mamy też wyzwania na poziomie całego kraju. Tutaj sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana.
Mam na myśli transformację energetyczną, która dotyka fundamentów naszej gospodarki.
Nie chodzi tylko o walkę o czystsze środowisko i uniknięcie zapowiadanej katastrofy klimatycznej. Gra toczy się o pozycję Polski w Europie, utrzymanie suwerenności oraz odpowiednie uwzględnienie naszych uwarunkowań społecznych i gospodarczych. Naszym atutem są możliwości polskich spółek z sektora energetycznego, szczególnie koncernu multienergetycznego Orlen-Lotos-PGNiG. Temu zagadnieniu poświęcona jest jedna z analiz Instytutu Staszica pt. „Polska droga do Zielonego Ładu”.
Mam nadzieję, że I Kongres ESG stanie się wydarzeniem które przybliży nam wszystkim największe szanse, ale też niebezpieczeństwa, jakie niesie wdrażanie idei zrównoważonego rozwoju.
Tekst jest rozszerzoną wersją wypowiedzi opublikowanej w LI edycji Raportu Społeczna Odpowiedzialność Biznesu.