Tajny pobór opłat – ale czy efektywny?

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”

W epoce Polski Ludowej na niesamowite osiągnięcia socjalizmu czyhali imperialistyczni agenci. Dlatego w zasadzie wszystko, co się tylko dało utajnić, było utajniane, a surowe konsekwencje mogły dosięgnąć śmiałka, który odważyłby się zrobić sobie zdjęcie nawet na tle poczty. Smuci więc fakt, że w trzydziestolecie odzyskania wolności utajnianie danych istotnych dla obywateli ma się nadal dobrze – uważa Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.

Skąd taka, bynajmniej nie rocznicowa, refleksja? Nasunęła się po lekturze raportu Instytutu Staszica na temat Krajowego Systemu Poboru Opłat. Przypomnę: elektroniczny system, uruchomiony w 2011 r., do jesieni zeszłego roku działał jako viaTOLL. Państwowy system, zarządzany przez prywatnego operatora, zbierał pieniądze na rzecz Krajowego Fundusz Drogowego. Model, w którym to „prywaciarz” pobiera e-myto (o zgrozo, nie za darmo) nie pasował do ery polonizacji. W związku z tym zmieniono ustawę w taki sposób, by funkcję operatora pełniła państwowa instytucja. Konkretnie Główny Inspektorat Transportu Drogowego. A że ta agenda nie miała żadnych kompetencji i mocy przerobowych w tym zakresie, więc w projekt zaangażowano cały łańcuszek różnych podmiotów. Z dotychczasowym prywatnym operatorem, czyli Kapsch Telematic Services, w tym łańcuszku. Okazało się, że bez wsparcia podmiotu prywatnego jednak cała machina nie ma szans zadziałać.

Kiedy systemem zarządzał prywatny operator, a projekt nadzorowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, regularnie komunikowano, ile pieniędzy zebrał system i jakie były koszty jego implementacji. Po przejęciu zarządzania przez państwo zapanowała głucha cisza. W ogłoszonym raporcie Instytutu Staszica musiał posłużyć się więc szacunkami i detektywistyczną analizą. A wszak przejęcie zarządzania KSPO przez państwo miało przynieść oszczędności i więcej pieniędzy na nowe drogi. Czyżby coś zawiodło? Bowiem, na zdrowy rozum, w roku kampanii wyborczej sukcesami należałoby się chwalić, a nie je utajniać. Tajne nie są natomiast nakłady na obsługę systemu, które są większe, niż przed listopadem 2018 roku.

Utajniono nie tylko wyniki finansowe KSPO, ale i niezwykle ważną analizę na temat jego funkcjonowania. Odnośny raport Najwyższej Izby Kontroli jest, lecz pozostaje niejawny. Dlaczego? Tradycyjnie, to również tajemnica. Mogę zrozumieć, czemu NIK nie upublicznia szczegółów kontroli sfer ważnych dla bezpieczeństwa państwa. Lecz i wówczas często jawne są wnioski i zalecenia. Czy jednak system poboru opłat, który tajemnicą nie jest i który jest własnością publiczną, należy traktować tak samo, jak uzbrojenie naszej dzielnej armii? Nie powiem, że mam wątpliwości, bo ich nie mam: oczywiście, nie należy otaczać związanych z nim kwestii mgłą tajemnicy. Nasuwają się refleksje, że chodzi o niejasne gry, których szczegóły mają pozostać sekretem dla obywateli.

Doświadczenie uczy, że tego rodzaju tajemnice wcześniej czy później wychodzą na jaw, niestety, często w szczątkowej i zmanipulowanej formie. Co w rezultacie przynosi państwu większą szkodę, niż upublicznienie niewygodnych informacji we właściwym trybie. Nie mówiąc o tym, że ja, jako obywatel, mam prawo wiedzieć, czy urzędnicy wydają moje pieniądze we właściwy sposób i czy wywiązują się ze swoich obietnic. A, przypomnijmy, miało być lepiej i taniej.

Źródło: https://natemat.pl/blogi/krzysztofprzybyl/275445,tajny-pobor-oplat-ale-czy-efektywny