Pamiętacie Janusza Palikota z początków jego politycznej kariery? Przedsiębiorca z dużym sukcesem finansowym, wyraźnie liberalne poglądy na gospodarkę, do tego showman co w budowie rozpoznawalności i pozycji było niezbędne. Jako szef sejmowej komisji „Przyjazne państwo” miał szansę stworzyć w PO silne liberalne skrzydło nastawione na walkę o państwo minimum i interesy przedsiębiorców. Nic z tego nie wyszło. Poszedł własną drogą i choć po drodze zebrał frukta swojej popularności, to dziś jest w ślepej uliczce. Popiera rząd Ewy Kopacz z uwagi na…. socjalny program. Skoro sam stracił poparcie wyborców to kogoś popierać musi. Ale to już czysto polityczna gra – twierdzi Jerzy Wysocki.
Słuchając wczorajszych konwencji wyborczych trzech największych polskich partii można dojść do wniosku, że przestały się one różnic. Konkurując zabiegają o to samo, o socjalny elektorat. Wspomnienia smoleńskie, związki kazirodcze to tylko dekoracja mająca wyróżnić partyjne drużyny jak koszulki odróżniają piłkarzy na boisku. Ale gra jest do jednej socjalnej bramki. Opozycja ma problem bo trudno obiecać rozdanie większej kasy z budżetu niż tę co nowa premier w expose. Można atakować za półmilionową odprawę i dwumilionową pensję roczną ale sto milionów dla górników by wydobywali nierentowny węgiel to już jest OK, głosów oburzenia brak.
Robiąc zwrot przez lewą burtę Palikot popełnia kolejny już błąd. Szalupą ratunkową płynie do socjalnej ziemi obiecanej ścigając się łodziami o silniejszym napędzie. Nie wygra tego wyścigu i pewnie to wie. Liczy, że sygnał SOS usłyszy Platforma i wciągnie rozbitka na listę wyborczą, da „jedynkę” w Lublinie. Może tak będzie ale dla Palikota oznaczać to będzie powrót do portu z którego wypłynął. Mało ambitny to plan. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki – filozof po KULu zna tę sentencję ale uparcie błądzi.
Nie ma co się dziwić, tym bardziej oburzać, że główne partie składają socjalne obietnice. Takie mamy społeczeństwo, taki elektorat i tyle. Inna sprawa dlaczego tak jest, czy sama klasa polityczna nie wykreowała tych postaw. Trudno w nieskończoność zwalać na postsocjalistyczny genotyp narodu jednocześnie być dumnym, że Polacy są przedsiębiorczy.
Palikot był przedsiębiorczy. Dla wielu mógłby być przykładem. Nie nakradł, nie podczepiał się pod dziwne prywatyzacje, nie zarabiał na rządowych zleceniach. Nie jeden drobny przedsiębiorca chciałby pójść jego drogą. Nie jeden młody człowiek, nie wiedząc co robić po studiach chciałby rozkręcić biznes. Wielu, spoza biznesu ceni przedsiębiorczość i liberalne, przyjazne państwo. To jest elektorat Palikota. Jak duży? Na pewno większy od obecnych notowań Twojego Ruchu.
Co więcej, to elektorat do zagospodarowania. Gdy gęsto się robi na lewym skrzydle boiska, to piłkę trzeba przerzucić na prawą. W poprzednich wyborach Palikot tak zrobił, znalazł sporą antykościelną niszę i swoje ugrał. Teraz prawie pusta jest liberalna strona. Gra tu tylko ekscentryczny Janusz Korwin Mikke. Jego łatwiej okiwać niż kopać się ze stadem koni.
Źródło: http://wei.org.pl