Maciej Pawlak – Głosy wołających na puszczy?

Pandemia COVID-19 nie odpuszcza. Każdy dzień przynosi zarówno w naszym kraju, jak i na całym świecie, kolejne doniesienia o postępach koronawirusa. U nas dobowa liczba zakażeń waha się od tygodni wciąż w okolicy 10 tysięcy dziennie (dziś: 10.548), do tego dochodzi po kilkaset zgonów każdego dnia. Zaś zaszczepionych przeciwko COVID zostało do tej pory niespełna 200 tysięcy – podsumowuje Maciej Pawlak, dziennikarz i publicysta.

Władze reagują w tej sytuacji wprowadzaniem różnego natężenia etapów ograniczania możliwości przemieszczania się. Dla biznesu oznacza to w kolejnych branżach zamykanie prowadzonej działalności. A każdy miesiąc w tej sytuacji przynosi im ogromne straty finansowe – często nie do odzyskania. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców w swoim aktualnym komentarzu wylicza: „w tej chwili każdy dzień przynosi doniesienia o krytycznej sytuacji w kolejnych branżach. Gastronomia nie funkcjonuje normalnie od niemal roku.

Branża fitness, mimo że nauczyła się działać w podwyższonym rygorze sanitarnym, pozostaje całkowicie zamknięta. Regulacje dotyczące sklepów w centrach handlowych zmieniają się co kilka tygodni – bezpośrednio po Świętach Bożego Narodzenia znaczna część z nich została ponownie objęta zakazem prowadzenia działalności”.

Czy w tej sytuacji głosy dochodzące ze środowisk przedsiębiorców domagające się łagodzenia restrykcji pandemicznych muszą być skazane na porażkę? To dla wielu, coraz większej grupy z nich, sprawa życia i śmierci. Wspomniany ZPP przewiduje: „albo otworzymy gospodarkę po 17. stycznia, albo kryzys rozleje się na wszystkie sektory”.
Co więcej, Związek przewiduje, że „utrzymywanie ograniczeń będzie się wiązało z ryzykiem realnego kryzysu i fali bankructw obejmujących niemal wszystkie sektory gospodarki”. Wśród najbardziej zagrożonych branż ZPP wymienia gastronomię, która „nie funkcjonuje normalnie od niemal roku”, branżę fitness, która „mimo że nauczyła się działać w podwyższonym rygorze sanitarnym, pozostaje całkowicie zamknięta”, a także otwierane i zamykane sklepy w centrach handlowych.

Prognozy o fali bankructw „obejmujących niemal wszystkie sektory gospodarki” potwierdza zresztą ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich, Arkadiusz Pączka, który w wywiadzie dla portalu filarybiznesu.pl powiedział m.in., że „przedłużenie lockdownu co najmniej na cały styczeń może spowodować, że upadłości będzie naprawdę dużo”.

Z takim rozwojem sytuacji musi się liczyć także nasz rząd, choć dla niego priorytetem pozostaje dbałość o nierozprzestrzenianie się pandemii oraz dążenie do maksymalnego ograniczania dotkniętej nią liczby osób. Czy jednak mając na uwadze powyższe priorytety niemożliwe jest dokonywanie zmian w przyjętej strategii?

Jedną z branż szczególnie boleśnie dotkniętych przymusowym lockdownem, a w związku z tym narażoną na falę bankructw, są siłownie i kluby fitness. Choć mimo wielomiesięcznej już pandemii koronawirusa zbiera ona obfite żniwo, nie odnotowano do tej pory przypadków zarażenia się COVID-19 podczas treningów w klubach sportowych, na siłowniach czy na basenach. Dodajmy, że wieloma spośród tych obiektów zarządzają firmy z sektora małych i średnich przedsiębiorstw – szczególnie narażonego na skutki obostrzeń antypandemicznych wprowadzanych przez władze, w tym na bankructwa i upadłości.

Nawet gdy ogłaszane są kolejne Tarcze antykryzysowe i finansowe (PFR) pomoc finansowa z nimi związana dociera coraz częściej za późno i jest udzielana w niewystarczających rozmiarach. Wobec tego firmy z branż objętych lockdownem, zwłaszcza z sektora MŚP, coraz częściej bankrutują.

Warto jednocześnie zwrócić uwagę na fakt, że wszelki wysiłek fizyczny, w sytuacji, gdy większość społeczeństwa pracuje na niewymagających podejmowania się go stanowiskach, jest obecnie bardzo wskazany. I to nie tylko ze względu na konieczność walki o własne zdrowie. Wzmacnia on m.in. naszą naturalną odporność na choroby. Choć przeżywamy od niemal roku pandemię koronawirusa inne, cywilizacyjne choroby nękające nasze społeczeństwo nie ustępują. Miliony naszych rodaków cierpią przecież na nadwagę, cukrzycę, nadciśnienie, rozmaite choroby serca itd.

Co ciekawe, jak poinformowała dziś PAP, naukowcy uważają, że w czasie pandemii rządzący powinni zachęcać ludzi do wychodzenia na świeże powietrze, a nie do zamykania się w domach. Dzieje się tak, ponieważ spędzanie większej ilości czasu na świeżym powietrzu z dala od urządzeń elektronicznych łagodzi stres psychiczny związany z pandemią COVID-19, jak przypominają badacze z Anglia Ruskin University w Wielkiej Brytanii, Uniwersytetu Karla Landsteinera w Austrii i Uniwersytetu Perdana w Malezji.

Może więc rządzący wezmą to pod uwagę i wprowadzą rozwiązania, które, uwzględniając podstawowe rygory antyepidemiczne (zasada 3 x M), nie będą jednocześnie oznaczały przedłużania lockdownu w drugiej połowie stycznia i później, przynajmniej dla branż dbających o nasze zdrowie poprzez propagowanie wysiłku fizycznego?

Maciej Pawlak, dziennikarz i publicysta

Źródło: https://naszeblogi.pl/57744-glosy-wolajacych-na-puszczy