Jerzy Wysocki: Chciwi klienci pazernych banków

Od wczoraj bohaterką mediów jest pani Magda, która wzięła kredyt we franku szwajcarskim ale go nie spłaca więc komornik zamierza zlicytować jej 140 metrowy dom. Odsetki karne wynoszą 10  tysięcy miesięcznie a jej przychody pięć tysięcy. Uważa, że bank ją oszukał udzielając ryzykownego kredytu i nadal chce mieszkać w „swoim” domu. W zeszłym tygodniu można było przeczytać  reportaż  „wSieci” o pani Marii, która przez 4 kolumny opowiada, jak kupiła w banku jakiś produkt finansowy (chyba poliso-lokatę, jak wynika z mętnego choć emocjonalnego wywodu), co może okazać się dla niej niekorzystne bo musi „nakarmić dziecko i staruszka” – możemy przeczytać w najnowszym wpisie na blogu Jerzego Wysockiego.

A zaczęło się od pana Tomasza Sadlika z Krakowa, tłumacza przysięgłego, który wziął kredyt we frankach na duże biuro tłumaczeń, specjalizujące się w obsłudze handlu polsko-hiszpańskiego. Frank zdrożał, nieruchomość staniała a pan Tomasz został na lodzie. Ubolewa, że kryzys ograniczył polsko-hiszpańską wymianę handlową i nie ma co tłumaczyć. Oferował bankowi, że zamiast rat kredytu może coś dla banku potłumaczyć, ale jest to bank austriacki więc tłumacza hiszpańskiego nie wzięli. Mimo, że znał też kataloński, czyli język w którym mówią kibice FC Barcelony, co też nie ma nic do rzeczy. Sprawa trafiła do sądu i mediów. Sytuacja rodzinna pana Tomasza nie jest znana, ale dla niego lepiej, żeby była tragiczna. Bo jak słusznie pisze Maciej Samcik w Gazecie Wyborczej: Dziennikarze uwielbiają sensacje, a jak już pokazać płaczącą, wyrzucaną z domu kobietę z dzieckiem na ręku to sama przyjemność”.

Więcej: wysocki.tocowazne.pl