Opierając się na dwóch dekadach pomiarów, a nie na modelach, glacjolodzy po raz pierwszy określili minimalną utratę lodu popełnioną z lądolodu Grenlandii w związku z dotychczasowym ociepleniem klimatu. To pozwala poznać absolutną dolną granicę tego, co ma nadejść.
Nawet gdyby cały świat przestał dziś spalać paliwa kopalne, lądolód Grenlandii nadal będzie tracił około 110 bilionów ton lodu, co prowadzi do wzrostu globalnego poziomu morza o co najmniej 27 centymetrów – informują duńscy naukowcy. – W rzeczywistości są to niskie szacunki – mówi główny autor badania opublikowanego właśnie w Nature Climate Change, prof. Jason Box z National Geological Survey of Denmark and Greenland (GEUS).
Korzystając z rygorystycznej teorii glacjologicznej zgodnej z fizyką przepływu lodu, opartą na pomiarach z satelitów i innych obserwacji, prof. Box i jego współpracownicy obliczyli średnią linię śniegu potrzebną do przywrócenia równowagi pokrywy lodowej. Ta średnia linia śniegu zwiększa obszar topnienia, co skutkuje zwiększeniem nierównowagi i ostatecznie wolniejszą zmianą kształtu pokrywy lodowej. Teraz jest to równoznaczne z utratą minimum 3,3 proc. całkowitej objętości, co odpowiada 110 bilionom ton lodu lub wzrostowi poziomu morza o 27 cm.
– To bardzo konserwatywne minimum. Realistycznie rzecz biorąc, w ciągu tego stulecia liczba ta wzrośnie ponad dwukrotnie – mówi prof. Box i rozwija myśl: – W przewidywalnym scenariuszu, w którym globalne ocieplenie będzie się utrzymywało, wkład pokrywy lodowej Grenlandii we wzrost poziomu mórz będzie nadal wzrastał.
Warto zauważyć, że badanie to dotyczy tylko sytuacji pokrywy lodowej Grenlandii, nie biorąc pod uwagę utraty masy z Antarktydy i innych lodowców na całym świecie.
Źródło: Geological Survey of Denmark and Greenland