Diabeł tkwi w nowej matrycy

Jeszcze nie dawno, wydawało się, że nowa matryca stawek VAT, planowana przez Ministerstwo Finansów, która pod hasłami „upraszczania podatków”, w rzeczywistości miała je skomplikować, został odłożona ad acta . Minęły wybory do Parlamentu Europejskiego, zaczął się sezon „ogórkowy”, więc posłowie zamiast oddać się kanikule postanowili zająć się, nagle, zarzuconą koncepcją komplikowania skomplikowanych spraw podatkowych – informuje Juliusz Bolek – Przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu.

W nowej matrycy VAT, emocje budzą głównie sprawy dotyczące opodatkowania soków, napojów i nektarów. Definicję tych produktów i ich klasyfikację wprowadza Unia Europejska. Nie jest ona adekwatna do produktów obecnych na polskim rynku. Na przykład w większości krajów, napoje zawierają poniżej 10 proc. soku, (np. gazowane „soft drinki zawierają od 0,5 proc do 1.5 proc. soku, a prawdziwy smak osiąga się przy pomocy związków chemicznych i cukrów lub słodzików) a w Polsce 20 proc. lub więcej. Oznacza to , że napoje w Polsce są bardziej wartościowe i w związku z tym są droższe. Teraz mają być za to karane.

Co prawda szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin, twierdzi, że „posłowie Prawa i Sprawiedliwości zgłoszą taką poprawkę, która spowoduje, że wszystkie napoje owocowe, pochodzące z polskich owoców, będą objęte tą niższą stawką VAT-u.” Jednak Ministerstwo Finansów w tej sprawie ma inny pogląd: „VAT na napoje, które mają do 20 proc. wkładu owocowego nie wzrośnie, bowiem już dziś są one opodatkowane najwyższą stawką i stawka ta zostanie utrzymana. Wzrośnie natomiast stawka VAT na napoje, które co prawda zawierają powyżej 20 proc. wkładu owocowego, ale mniej niż określono w „dyrektywie sokowej” dla nektarów. Tak więc napój porzeczkowy o zawartości soku w wysokości np. 23 proc. czy 24 proc. będzie opodatkowany podstawową 23-proc. stawką (wobec 5 proc. obecnie). Natomiast „napój porzeczkowy”, który ma w swoim składzie 25 proc. zawartości owoców może być „nektarem porzeczkowym” podlegającym 5-proc. stawce VAT”. – Donosi portal forsal.pl.

Cóż, takie działanie wygląda to na jakąś dziwną logikę, która może spowodować poważne zaburzenia na rynku napojów, czego konsekwencją zapewne będzie znaczące pogorszenie sytuacji sadowników. Dla części z nich może to nawet oznaczać koniec ich działalności. Czy to jest rzeczywiście to o co chodzi partii rządzącej?

Trudno mi pojąć intencje Ministerstwa Finansów. Rozumiem, że chodzi o zwiększenie przychodów dla Skarbu Państwa i może w tym ukryta jest jakaś polityka prozdrowotna? Raczej tak nie jest skoro pomysłodawcy ustawy planują jednocześnie obniżyć VAT na „żywność śmieciową” czyli chipsy, słodycze, wafle, owoce tropikalne i cytrusowe.

Gdyby Ministerstwu Finansów zależało na porządkowaniu spraw związanych z VAT, to zamiast ulegać lobbingowi dziwnych grup interesów zainteresowałby się podatkiem akcyzowym alkoholi. Mało kto wie, ale podatki na wódki, wina, a nawet cydr są uzależnione od zawartego procentowego udziału w nim alkoholu. W przypadku piwa, które też zawiera alkohol, często o wysokiej zawartości, o podatku decyduje ilość ekstraktu. Taką zasadę wymyślono w czasach słusznie minionych, w stanie wojennym, za panowania gen. Wojciecha Jaruzelskiego i tutaj nic nikomu nie przeszkadza? Co najmniej dziwne. Według mnie Ministerstwo Finansów szuka dodatkowych przychodów dla Skarbu Państwa nie tam gdzie trzeba i niestety obawiam się, że robi to świadomie. Czyżby hodowało nowe tematy dla sejmowych komisji śledczych w następnej kadencji?

Juliusz Bolek – Przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu

Źródło: Zyski i straty