Niewinny też płaci

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”

22 lipca może stać się znowu symboliczną datą – nie mającą nic wspólnego z coroczną imprezą organizowaną przeze mnie od lat czy z niesławnej pamięci manifestem. Otóż w tej dacie w najbliższą środę Trybunał Konstytucyjny będzie rozpatrywał kwestię o dużym znaczeniu dla milionów polskich właścicieli samochodów. Ma zdecydować, czy zgodny z ustawą zasadniczą jest niezwykle kontrowersyjny przepis, zmuszający właściciela pojazdu do donoszenia na inne osoby – pod karą grzywny. W kodeksie wykroczeń, jak widać, czają się groźne absurdy.

Każdy, komu zdarzyło się otrzymać niemiłą przesyłkę od Straży Miejskiej, Policji czy Inspekcji Transportu Drogowego, może zapoznać się ze stosownym pouczeniem. Wynika z niego, że właściciel pojazdu ma obowiązek wskazać osobę, która popełniła wykroczenie. Jeśli tego nie uczyni, podlega karze finansowej – i to wyższej, niż groziłaby sprawcy wykroczenia.

Przy okazji reformy postępowania karnego, która weszła w życie 1 lipca, wiele mówiono o odejściu od postsowieckiego modelu sądownictwa. Szkoda wielka, że reformatorzy nie pochylili się nad zdumiewającymi zapisami kodeksu wykroczeń. Przepis, którym zajmie się Trybunał Konstytucyjny, pasuje bowiem do demokracji i wolności obywatelskich jak pięść do nosa.

Zwolennicy ostrych sankcji za wykroczenia drogowe i wszechobecnych fotoradarów wskazują, że to sprawdzający się sposób na zwiększenie bezpieczeństwa na polskich drogach. Co jednak wspólnego z dyscyplinowaniem kierowców ma konstrukcja prawna, w myśl której właściciel pojazdu jest karany w zastępstwie osoby dopuszczającej się wykroczenia? Przepis, na podstawie której kara jest wymierzana, nie mówi nic o uchyleniu odpowiedzialności wobec właściciela, jeżeli ten nie wiedział albo nie mógł stwierdzić, kto kierował pojazdem w czasie popełnienia wykroczenia. A taka niewiedza niekoniecznie musi być „ściemą” na użytek odpowiednich organów – szczególnie, gdy pojazd jest zarejestrowany na działalność gospodarczą, a nie jest prowadzona książka wozu.

Ten fatalny przepis broniony jest za pomocą argumentu, że po jego zniesieniu drastycznie spadłaby ściągalność mandatów. No i tutaj, Szanowni Państwo, jest pies pogrzebany. Chodzi o kasę, nie o bezpieczeństwo. Bo jak wpłynie na zachowanie kierowcy-drogowego pirata fakt, że to nie on, a właściciel auta zapłaci mandat? Ba, kierowca, który nazbierał dużo punktów karnych, może pójść na układ z właścicielem: ty weź winę na siebie, ja zwrócę ci za mandat, lecz przynajmniej nie dostanę punktów. Zamiast dyscyplinowania – zachęta do kombinowania.

Nie przekonuje mnie argument o utrudnianiu pracy policjantom, inspektorom drogowym i strażnikom miejskim. To stosowny organ musi udowodnić winę, a nie obywatel swoją niewinność. Równie dobrze można by wprowadzić przepis, który za kradzież dokonaną w restauracji wprowadza odpowiedzialność właściciela lokalu – o ile nie wskaże on złodzieja. Jakże wzrośnie wykrywalność przestępstw i o ile łatwiejsza stanie się praca policji tudzież prokuratury!

Jeśli Trybunał uzna jednak omawianą regulację za zgodną z konstytucją, to następny ruch powinien należeć do rządu. Pani premier zapowiedziała zmiany w prawie, które pozbawią straże miejskie i gminne fotoradarów – teraz czas na zmianę szkodliwego, antyobywatelskiego przepisu. Przepisu, który uderza często również w przedsiębiorców.

Źródło: http://krzysztofprzybyl.natemat.pl/149013,niewinny-tez-placi