W rządzie są tzw. krety, które ryją pod wyborczymi notowaniami Platformy Obywatelskiej. Tak przynajmniej wynika z obserwowania jak rządząca ekipa stara się rozjuszyć kierowców – podsumowuje Bogusław Mazur, sekretarz redakcji RaportCSR.pl.
Na początek mała dygresja. Wiktor Suworow, dziś historyk a niegdyś agent GRU, wspominał w jednej ze swych książek, że podczas służy wojskowej w sowieckiej armii brał udział w patrolach żandarmerii wojskowej. Każdy patrol otrzymywał z góry limit kar, którymi miał obdzielić żołnierzy przebywających na przepustkach. Niewykonanie limitu groziło patrolowi surowymi konsekwencjami. Toteż do odebrania przepustki czy zatrzymania w areszcie wystarczył byle pretekst, np. przekrzywiony guzik przy kieszeni munduru.
Taką metodę planowania kar twórczo kontynuuje i rozwija rząd. Jak poinformowały media, podlegająca rządowi (a dokładnie Ministerstwu Infrastruktury i Rozwoju) Krajowa Rada Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym zapisała w swym programie, że w 2015 roku policja ma złapać co najmniej 1,68 mln kierowców przekraczających prędkość, a pieszym wręczyć nie mniej niż 420 tys. mandatów. W dołączonej do programu tabelce działanie polegające na łapaniu przekraczających prędkość kierowców określono mianem „produktu”.
Tak więc, drodzy kierowcy, obywatele, wyborcy, wiedzcie, że każdy z was może stać się produktem, którego powstanie zaplanowano z dokładnością godną wojskowej precyzji. No dobrze, ale jak wykonać plan?
A tu już kłania się opisana przez Suworowa zasada przekrzywionego guzika. Obecnie fotoradary nie robią zdjęć pojazdom, gdy te przekraczają dopuszczalną prędkość o 10 km na godzinę. Otóż rząd zamierza znieść ów margines tolerancji. Czyli, drogi kierowco, przekroczysz prędkość o 1 km i jebut! – staniesz się produktem. Frajerem, który dał się przyłapać na chwili drobnej nieuwagi.
Ktoś powie, że te działania nie są wynikiem działania kretów, które od środka knują jak zniechęcić kierowców do głosowania na PO, tylko mają zwiększyć bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Tylko jak w takim razie wytłumaczyć opóźnienie w wdrażaniu pilotażowego programu elektronicznego systemu poboru opłat za przejazd autostradami? System ten, zastępując przestarzały manualny pobór opłat przy bramkach, ma zapobiegać powstawaniu korków na autostradach. A w ubiegłoroczne wakacje korki były tak gigantyczne, że rząd zgodził się wypłacić 20 mln zł za otwarcie bramek na koncesjonowanych autostradach.
Wakacje znów za pasem, mamy dobrze funkcjonujący system elektronicznego poboru opłat viaTOLL, z którego korzystają kierowcy ciężarówek, teoretycznie należałoby rozpocząć jego upowszechnianie. To z kolei wzbudziłoby nadzieje kierowców – potencjalnych zwolenników PO, że sprawy jadą w dobrym kierunku. Zwłaszcza, że przed wyjazdem do Brukseli Elżbieta Bieńkowska, jako minister infrastruktury i rozwoju zapowiadała testowanie systemu i pełne uruchomienie go w 2016 roku.
Ale nie – następczyni Bieńkowskiej, minister Maria Wasiak (tak, tak, jest taka osoba w rządzie, choć mało kto o tym wie) stwierdziła, że nie będzie żadnego testowania a system zacznie być wdrażany dopiero w 2018 r. Dlaczego? A bo Unia szykuje nowe przepisy w sprawie e-myta, bo przetargi trzeba rozpisać, bo to, tamto i owamto. Faktem jest jednak, że to, co było możliwe dla jednej minister, dla drugiej możliwe już nie jest, chociaż między ich urzędowaniem nie minęło wiele czasu a rządząca koalicja jest ta sama.
Oczywiście nie jest możliwe, aby kretem był ten czy ów konstytucyjny minister, przecież żaden z nich nie jest politycznym samobójcą dążącym do rozbicia swej kariery na wyborczych urnach. Krety muszą się kryć gdzieś indziej, gdzieś z boku ryją. No bo kto uwierzy, że rząd sam z siebie wydala pomysły, które muszą rozjuszyć miliony wyborców? No, kto?
Źródło: http://boguslaw.mazur.salon24.pl/653457,kierowco-zwolnij-rzad-zwolnij