O konkursie literackim „Piórko 2015” i niebywałym wpływie czytania na rozwój dzieci rozmawiamy z Renatą Piątkowską, uznaną autorką literatury dziecięcej.
Jakie znaczenie ma rozpisany przez Jeronimo Martins Polska S.A., właściciela sieci Biedronka, konkurs literacki „Piórko 2015” ?
Jest to bezcenna inicjatywa, która stawia literaturę dla dzieci w centralnym punkcie uwagi. Są przewidziane fantastyczne nagrody dla twórców i to zarówno z sfery literackiej, jak i plastycznej, zupełnie nieporównywalne z przeciętnym wynagrodzeniem otrzymywanym na wydawniczym rynku przez autorów za stworzenie tekstu lub ilustracji. To na pewno będzie jakiś bodziec zachęcający do podjęcia twórczego trudu.
Konkurs jest też wielką szansą dla debiutantów. Nagle ktoś będzie miał 50. tysięczny nakład, jego książka znajdzie się na rynku, będzie się o niej mówiło. To też powinno prowokować ludzi do przelania na papier tego, co im w duszy gra. Tak więc projekt jest fantastyczny i oby było więcej takich projektów, które gloryfikują książkę.
Czy dzieci w Polsce są zachęcane do czytania?
Oczywiście pierwszy etap zachęcania jest w rękach rodziców. Trudno mi powiedzieć, jak to wygląda w domach, ale podczas wielu spotkań autorskich z dziećmi zauważam, że mnóstwo z nich nie potrafi się skupić. Wynika to z niczego innego jak z tego, że te dzieci nie obcowały z książką. Nie słuchały, nie były przyzwyczajane do tego, żeby się skupić, żeby podążać myślą za lektorem. Niewiele jest takich dzieci po których widać, że nie pierwszy raz siedzą i słuchają, co ktoś mówi.
Winne temu stanowi rzeczy są konkurencja mediów i braku czasu. Ciągła gonitwa sprawia, że rodzicom łatwiej jest posadzić dziecko przed ekranem telewizora czy monitorem komputera. A ekran nie uczy skupienia, podążania myślą za tekstem.
Jak czytanie wpływa na rozwój mózgu dziecka, rozwój umiejętności?
Abstrakcyjne znaki, czyli druk, dziecko przetwarza w swojej wyobraźni na wewnętrzne obrazy, którymi „maluje” sobie czytany tekst. Jeżeli potem jeszcze rozmawia o tym tekście, to owe abstrakcyjne obrazy zamienia na słowa i na narrację, którą przekazuje rozmówcy. W ten sposób uczy się komunikacji i rozwija wyobraźnię. Dziecko opowiada czego się dowiedziało z książki, jakie emocje w nim obudziła, ku jakim refleksjom skłoniła. Czytając, nie pozostaje obojętne, tak jak pozostaje obojętne siedząc przed ekranem telewizora.
Jaka rangę ma literatura dziecięca w Polsce?
Niestety, pomimo że istnieją znakomite nagrody dla twórców tej literatury, jak chociażby Nagroda im. Kornela Makuszyńskiego, to one absolutnie nie odbijają się echem w mediach. Nagradzani autorzy nie są zapraszani, nie mówi się o ich książkach, nie wspomina się o nagrodach w jakichś ważnych programach czy w wiadomościach. Traktuje się literaturę dziecięcą jako coś gorszego, jako przedpokój „prawdziwej” literatury. W pokojach rozsiada się literatura dla dorosłych. I to ta literatura ma należytą rangę. Takie nagrody jak Nike czy Paszporty Polityki są wręczane w świetle reflektorów.
Literaturze dziecięcej nie sprzyja też określanie jej pojęciami deprecjonującymi Często mówi się, że ten pan lub ta pani pisze „książeczki dla dzieci”. No więc nie pisze „książeczek”, tylko książki. Bardzo brakuje mi poważnego traktowania autorów, książek i nagród. Na przykład w Szwecji autorzy literatury dziecięcej są zapraszani do mediów jako osoby opiniotwórcze. Wypowiadają się nie tylko na temat literatury, z ich opiniami liczą się wszyscy, o nich się mówi. Są bardzo aktywni, przy czym ich aktywność jest prowokowana przez media.
U nas w programach publicystycznych czy śniadaniowych pojawiają się osoby które są „znane z tego, że są znane”. Gdyby w studiu zasiadła pani prof. Joanna Papuzińska i powiedziała parę słów o literaturze dziecięcej, to byłoby to z ogromnym pożytkiem dla słuchaczy. Dowiedzielibyśmy się czegoś naprawdę istotnego, bo pani profesor naprawdę ma coś do powiedzenia. Tymczasem w studiach zasiadają osoby które nie mają nic do powiedzenia i ten czas antenowy tak nam przepływa przez palce.
Mamy program „Xsięgarnia” – sporadycznie się zdarza aby w nim omawiano literaturę dziecięcą. Oczywiście pojawia się jako komentator pan Michał Rusinek, jednak nie jest tak, że program cyklicznie, systematycznie zaprasza autorów aby omawiać literaturę dziecięcą.
Jednak nie jestem zwolenniczką ciągłego narzekania. Sytuację literatury dziecięcej można zmieniać, czemu służą chociażby takie konkursy jak „Piórko 2015”.