Minister Środowiska Maciej Grabowski dąży do przywrócenia polowań na łosie. Wywołało to oburzenie tysięcy Polaków, którzy podpisują petycję do ministra z żądaniem dalszej ochrony tego największego przedstawiciela jeleniowatych, któremu niedawno groziło wyginięcie.
Minister chce pozwolić na odstrzał zwierząt na terenach położonych na wschód od Wisły argumentując, że łosie niszczą uprawy leśne i powodują wypadki samochodowe. Specjaliści i ekolodzy uważają jednak te argumenty za chybione i zarzucają ministrowi brak odpowiedzialności za społeczne dobro.
Przeciwko pomysłowi uchylenia na najbliższe dwa lata wprowadzonego 13 lat temu moratorium na odstrzał łosi wypowiedzieli się naukowcy z PAN oraz Państwowa Rada Ochrony Przyrody. Oburzenia nie kryją też ekolodzy, wskazując że Ministerstwo Środowiska w uzasadnieniu projektu rozporządzenia pisze o odszkodowaniach wynoszących 1,4 mln zł, podczas gdy roczne wpływy z „turystyki łosiowej” w samej tylko Dolinie Biebrzy wynoszą ok. 14 mln zł rocznie, czyli dziesięciokrotnie więcej niż wartość odszkodowań.
Petycję przeciwko odstrzałowi łosi można podpisać tutaj.
Przeciwnicy zabijania łosi wskazują też, że resort sam nie wie, ile łosi żyje w Polsce. Jeszcze dwa lata temu szacował liczbę łosi w Polsce na 16 tys. Zapewniano wówczas, że ochrona łosia będzie kontynuowana. Dziś łosi oficjalnie jest 13,7 tys. i nagle okazało się, że trzeba je odstrzelić.
Obrońcy łosi argumentują, że odstrzał uderzy w populację z północo-wschodniej Polski, która zasila pozostałe obszary kraju i w konsekwencji doprowadzi do wymierania wszystkich populacji łosia w całej Polsce. Podkreślają też, że kolizje drogowe z udziałem łosi nie są argumentem za odstrzałem. Na obszarze Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku od momentu zastosowania tzw. odkrzaczania poboczy, liczba kolizji zmalała o połowę, a w niektórych miejscach prawie dwudziestokrotnie.
Pomysł ministra popierają oczywiście myśliwi. I nic dziwnego, skoro resort środowiska wśród zalet zniesienia moratorium na odstrzał wskazuje na fakt, że „zostanie poszerzony wachlarz usług świadczonych dla myśliwych z kraju i zagranicy”.
Czas pokaże, czy protesty specjalistów, ekologów i tysięcy ludzi czujących odpowiedzialność za los zwierząt i środowiska naturalnego wpłynie na decyzję resortu, który – nomen omen – nosi nazwę Ministerstwa Środowiska.
Bogusław Glazur