Pierwsze oznaki wojny handlowej z Chinami już właściwie mamy. Kryje się za nią globalna konkurencja między USA a Państwem Środka. Konkurencja w ogromnym stopniu dotyczy 5G. Czy taka wojna nam się opłaci?
5G to technologia przyszłości, która umożliwia digitalizację nieomal wszystkich dziedzin gospodarki i życia. Opiera się na superszybkich łączach i gromadzeniu ogromnej ilości danych. Bez 5G trudno sobie wyobrazić wdrażanie koncepcji inteligentnych miast czy przemysłu 4.0. Państwa pozbawione sprawnej i taniej sieci 5G przegrają cywilizacyjny wyścig.
Tymczasem w Polsce narosły kontrowersje wokół projektu ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezbieczeństwa. Pierwotny, oparty na normalnych biznesowych regułach przetarg na rozdysponowanie częstotliwości, anulowano w maju 2020 r., a do projektu ustawy wprowadzono art. 66a. Zawiera on procedurę uznania dostawcy sprzętu lub oprogramowania za dostawcę wysokiego ryzyka, gdy np. znajduje się on pod kontrolą państwa spoza UE i NATO lub gdy państwo ingeruje w daną firmę.
Decyzja o uznaniu firmę za ryzykowną oznaczałaby konieczność wycofania z użytkowania przez podmioty krajowego systemu cyberbezpieczeństwa jej sprzętu lub oprogramowania pochodzącego. Podjęta de facto przez grono polityków decyzja podlegałaby natychmiastowemu wykonaniu. Ponadto projekt przewiduje powstanie krajowego operatora Polskie 5G, nad którym pieczę ma sprawować państwowa spółka Exatel.
Gra o grube miliardy. Polskich złotych
Autorzy ustawy nie wskazują palcem na starającego się o polski rynek światowego potentata, firmę Huawei, jednak uwzględniając, że w grę o dostawę infrastruktury 5G wchodzą jeszcze tylko Ericsson i Nokia jasne jest, że uznaniowa procedura dotyczyłaby właśnie chińskiego koncernu. On sam informuje, że najważniejsze dla niego jest przeprowadzenie kompleksowych, rzetelnych konsultacji publicznych ze względu na fakt, że ustawa zawiera wiele nowych rozwiązań.
Huawei apeluje też o kierowanie się wyłącznie technicznymi, a nie politycznymi kryteriami bezpieczeństwa cyfrowego oraz o udział w ich ocenie branżowych ekspertów i firm. Niedawno opublikowany został przez firmę konsultingową Audytel i kancelarię Dentons raport (przygotowany na zlecenie Huawei) pt. „Prawne i ekonomiczne skutki ograniczenia konkurencji wśród dostawców sprzętu sieciowego 5G w Polsce”. Wynika z niego, że w przypadku zastosowania wobec chińskiego operatora art. 66a, operatorzy sieci mobilnych w okresie 10 lat mają ponieść straty rzędu 14 mld zł. Dla sieci stacjonarnych i kablowych koszt wymiany urządzeń wyniósłby 6,8 mld zł. Sam Huawei poniósłby straty w łącznej wysokości 9,4 mld złotych. Zresztą koncern podkreśla, że już płaci za sam obecny projekt ustawy spadkiem zamówień. W 2018 r. zapłacił około 100 mln zł podatku CIT, w 2020 r. – 30 mln złotych.
Pierwsze sygnały o rozpoczęciu wojny handlowej
Huawei w swej argumentacji porusza się w obrębie branży teleinformatycznej, jednak politycy i eksperci idą dalej. Czy Polska zamierza przystąpić do wojny handlowej z Chinami? – do tego pytania zmierza interpelacja złożona przez posła Jakuba Kuleszę z Konfederacji. Poseł zauważył, że polscy eksporterzy produktów rolnych i spożywczych już teraz odczuwają negatywne konsekwencje samej groźby rozpoczęcia wojny handlowej. Eksporterzy wskazują, że ich chińscy kooperanci z umów długoterminowych przeszli na model współpracy ograniczający się tylko do bieżących zamówień. Eksporterzy obawiają się wariantu australijskiego – podczas wojny handlowej między Chinami a Australią eksport australijskiego wina spadł o 96 proc., a homarów o ok. 90 procent. Straty ponieśli również australijscy producenci jęczmienia, wołowiny, pszenicy, wełny oraz bawełny. A Polska jest jednym z większych eksporterów produktów rolno-spożywczych do Chin, przy czym na razie eksport ten rośnie – wzrost w pierwszej połowie 2021 r. wyniósł aż 10 procent.
Co mogą zrobić Chiny?
„Chińczycy mogą nam poprzecinać kanały dostaw” – stwierdził prof. Bogdan Góralczyk, wykładowca Centrum Europejskiego UW, politolog i ekspert ds. relacji z Chinami, w wypowiedzi dla agencji dla Newsweria Biznes. Jednak wśród długofalowych strat można też wymienić osłabienie możliwości współpracy w innych dziedzinach. Sam Huawei zajmuje się już podzespołami do instalacji fotowoltaicznych, bateriami przemysłowymi, czy kluczowymi elementami elektrycznych samochodów autonomicznych. Polska mogłaby stać się dzięki współpracy stać się liderem takich technologii, przynajmniej w naszym regionie Europy. A w dodatku na horyzoncie pojawia się technologia 6G. Do tych wyliczeń należy oczywiście dołożyć koszty związane z ograniczeniem konkurencji na polskim rynku 5G i konieczność skorzystania z droższych ofert europejskich konkurentów, za co zapłacą konsumenci.
Potencjalne restrykcje ze strony Chin nie powinny oburzać. W końcu Stany Zjednoczone wykazały się dużą skutecznością, wywierając na polskie władze nacisk w sprawie TVN S.A. Eksperci wskazują, że sprawę 5G należy jednak widzieć w jeszcze szerszej perspektywie globalnych zmagań między Chinami a USA.
Co chcą robić i robią Amerykanie?
Amerykanie zresztą tego sami nie kryją. Ostatnio w jednym z kluczowych dokumentów dotyczących strategii bezpieczeństwa prezydent Joe Biden uznał Chiny za „konkurenta”. Zaś trójka ekspertów Atlantic Council, wpływowego amerykańskiego think-thanku, w sierpniu 2020 r. oceniła, że region Europy Środkowo-Wschodniej będzie ważnym polem globalnych zmagań, oraz że dążąc do dalszego osłabienia wpływów Chin, Stany Zjednoczone zwróciły uwagę na Huawei. Po czym autorzy zalecili „edukowanie” partnerów z Europy Środkowo-Wschodniej.
Czy chodzi tu o względy bezpieczeństwa związane ze sprzętem? Inny ważny amerykański think-thank, RAND Corporation, opublikował ekspercką opinię, generalnie ostrzegającą przed Huawei jako chińską firmą, choć zarazem przyznał, że niektórzy cybereksperci kwestionują zagrożenie stwarzane przez koncern. Jak czytamy, krytycy zwrócili uwagę, że żaden rząd nie przedstawił dowodów złośliwej chińskiej działalności cybernetycznej za pośrednictwem Huawei. Wygląda więc na to, że chodzi bardziej o osłabianie Chin, a sprawy cyberbezpieczeństwa wydają się być narzędziem do realizacji tego celu.
Na razie Amerykanie powinni odczuwać zadowolenie. Regulacje, jakie chce wprowadzić Polska, wskazują na zamiar wyeliminowania Huawei. W projektowanych przepisach idziemy tropem Szwecji (Eriksson) czy Rumunii, a nie Niemiec czy Finlandii, które postawiły na preferowanie własnych interesów i przyjęły bardziej elastyczne rozwiązania, generalnie stawiające na ocenę technologii, a nie firmy.
Łukaszenka, mimowolny sojusznik interesów USA
Paradoksalnie, Amerykanom sprzyja napięta sytuacja na naszej wschodniej granicy i na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Wedle portalu Defence24.pl, w ostatnich dniach Departament Obrony Stanów Zjednoczonych poinformował, że zbliża się moment uzyskania pełnej zdolności operacyjnej bazy w Redzikowie, co ma nastąpić do końca 2022 roku. Przy czym, w odróżnieniu od bazy w Rumunii, w przypadku polskiego Redzikowa „nastąpiły opóźnienia”.
Możliwe jednak, że Warszawa toczy grę między Waszyngtonem a Pekinem. Zdaniem części ekspertów, takich jak dr Błażej Sajduk z Katedry Bezpieczeństwa Narodowego UJ, w razie jakichkolwiek napięć, strona polska może na przykład pozytywnie ocenić niektóre chińskie urządzenia. Może też rząd liczy, że USA jakoś zrekompensują straty, które przyniosłaby wojna handlowa z Chinami, choćby poprzez dostęp do preferencyjnych kredytów czy sprzyjanie inwestycjom. No i dalsze wzmacnianie obecności US Army. Choć trzeba tu pamiętać o gigantycznych – przynajmniej w naszej perspektywie – zakupach zbrojeniowych w USA.
Przyjmując optymistyczny wariant prowadzenia przez rząd gry między mocarstwami pretendującymi do roli światowego hegemona, można uznać, że pójście tropem postulatu posła Kuleszy i stworzenie jawnego bilansu zysków i strat wynikających z realizacji amerykańskich oczekiwań, jak też rozpoczęcie choćby dialogu społecznego w sprawie projektu ustawy o cyberbezpieczeństwie, byłoby mocną kartą przetargową. Wariant pesymistyczny może oznaczać, że gra odbędzie się tylko między mocarstwami. Byle nie zapłaciła za nią polska gospodarka i konsumenci.
Źródło: Salon24