Jakoś niepostrzeżenie, zapewne wskutek Wielkiej Majówki, minął w naszym kraju jubileusz 500-lecia śmierci geniusza włoskiego renesansu, Leonardo da Vinci – przypomina Maciej Pawlak, publicysta.
Co prawda już jakiś czas temu pisałem o „polskim wątku” Leonarda, ale dobrego (ciekawego, interesującego, niezwykłego itd.) nigdy za wiele. Toteż zdecydowałem się wrócić do tematu Wielkiego Włocha i jednego z jego 22. dzieł malarskich, związanego z naszym krajem, tj. Damy z Gronostajem.
O samym mistrzu napisano już wiele
Wystarczy przypomnieć listę dziedzin, którymi się zajmował. Był (m.in.) malarzem, architektem, filozofem, muzykiem, pisarzem, odkrywcą, matematykiem, mechanikiem, anatomem, wynalazcą, geologiem i rzeźbiarzem. Przyczynił się do odkrycia czołgu, helikoptera, spadochronu, prototypów łodzi podwodnej czy samochodu. Jednak najbardziej znany był jako artysta malarz z nieśmiertelną „Ostatnią Wieczerzą” czy „Moną Lisą”.
W Polsce rzecz jasna kojarzony jest przede wszystkim z Damą z Gronostajem. Dzieło pochodzące z ok. 1489 r. przedstawia Cecylię Gallerani, kochankę księcia Ludwika Sforzy. To jedyny obraz Leonarda w naszym kraju. Od 2016 r. znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie – wcześniej w Muzeum Czartoryskich.
Przypomnijmy pokrótce historię tego dzieła. Gronostaj (czy też łasiczka, którą trzyma na rękach Cecylia Gallerani), krytycy interpretują jako samego księcia Sforzę. Szykowany był wówczas do małżeństwa z Beatrice d’Este, toteż nie wypadało, by sportretowani zostali na jednym obrazie z kochanką. Co więcej, gronostaj ma symbolizować ciążę, w której znajdowała się podczas portretowania Cecylia.
Po niemal 300 latach od namalowania, w 1788 r. obraz Leonarda został nabyty przez księcia Adama Jerzego Czartoryskiego w darze dla matki, księżnej Izabeli, i umieszczony w Domu Gotyckim na terenie jej posiadłości w Puławach. Wskutek Powstania Listopadowego został wywieziony do Paryża, a w 1880 r. powrócił na ziemie polskie. Tym razem do Krakowa, gdzie znajduje się po dziś dzień. Przez ponad 100 lat pozostawał w rękach Czartoryskich, ostatnio – Fundacji Książąt Czartoryskich. Ani dwie wojny światowe, ani Polska ludowa nie zdołały pozbawić ich własności dzieła Leonarda, choć w czasie II wojny zostało ono zrabowane przez Niemców i wróciło do Krakowa dopiero w 1946 r.
W 2016 r., wskutek pertraktacji podjętych przez polski rząd z wicepremierem, ministrem kultury, Piotrem Glińskim, cała kolekcja Czartoryskich została sprzedana państwu polskiemu za 100 mln euro (oprócz dzieła Leonarda składały się na nią ok. 86 tys. obiektów muzealnych i ok. 250 tys. bibliotecznych: książek, rękopisów, starodruków. Jak również m.in. niemal 593 cennych obrazów, 3200 dzieł rzemiosła artystycznego, 1500 dzieł sztuki starożytnej oraz nieruchomości; wśród dzieł sztuki najbardziej znane to „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta, grafiki Rembrandta, rysunki Renoira, a ponadto akt Hołdu Pruskiego z 1525 r., czy rękopisy „Roczników” Długosza).
Choć – przypomnijmy – transakcja została przez opozycję i sprzyjające je media obwołana za „skandaliczną”, to kwota sprzedaży, tj. 100 mln euro może być uznana za nieledwie symboliczną. Samo dzieło Leonarda zostało w 2011 r. ubezpieczone na 300 mln euro, gdy było pokazywane za granicą. Zaś – jak informuje krakowski portal krknews.pl – w 2017 r. sprzedano inny obraz Leonarda da Vinci – Salvador Mundi. Nowy właściciel dzieła musiał zapłacić zań 450,3 mln dol.
Źródło: https://naszeblogi.pl/53300-okragla-rocznica-wielkiego-mistrza