Jeszcze kilka lat temu każda inwestycja, czy to spółdzielcza, czy developerska kojarzyła się wyłącznie z transakcją kupna i sprzedaży, ze szczególnym naciskiem na to drugie. Inwestowano w działki, stawiano budynki i szybko zbywano nieruchomości. Liczył się tylko zysk i nikt nie zwracał uwagi ani na okolicznych mieszkańców, ani tym bardziej na historie czy lokalny folklor. To podejście na szczęście się zmienia.
Na przełomie wakacyjnych miesięcy warszawskie media grzmiały, że na terenie walk z okresu Powstania Warszawskiego spółdzielnia mieszkaniowa Dembud będzie stawiać budynek mieszkalny. Abstrahując od faktu, że cała stolica, a szczególnie śródmieście Warszawy, była miejscem ciężkich walk, to nikt nie kwapił się żeby bliżej przyjrzeć się sprawie, a tym bardziej porozmawiać z samym inwestorem. Temat był na czasie, bo zbliżała się rocznica wybuchu Powstania.
Co ciekawe, stojący na czele Dembudu Witold Romanowski, miłośnik historii, zanim rozpoczął inwestycję wynajął specjalistyczną firmę, która m.in. z użyciem georadaru przeszukała teren pod kątem archeologicznym. Nie znaleziono nic, co miałoby potwierdzić zarzuty oponentów, którzy przekonywali, że miejsce inwestycji… to powstańcza mogiła.
Inwestor poszedł też o krok dalej. Postanowił zaangażować środki spółdzielni, żeby godnie upamiętnić Powstańców, szczególnie batalion walczący w tej okolicy. W miejscu inwestycji, oprócz tablicy, ma powstać specjalna instalacja, która w nowoczesny sposób będzie przypominać o historii tego miejsca. Oponenci z braku argumentów, szczególnie historycznych, ostatecznie wycofali się z zarzutów.
Kolejny pozytywnym przykładem jest zachowanie developera One-Development, który przy ul. Strzeleckiej na Pradze-Północ buduje apartamentowiec. W piwnicach budynku, w latach powojennych, znajdowało się więzienie owianego złą sławą Urzędu Bezpieczeństwa, w którym przetrzymywano i torturowano ludzi. Developer, we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej chce stworzyć w tym miejscu centrum edukacji i izbę pamięci.
Innym przykładem są inwestycje Nordic House Developer, który również buduje się na Pradze-Północ. W tym przypadku sprawa dotyczy zachowania historycznych detali i wpisania budynków w istniejącą, 19-wieczną przestrzeń publiczną. – Dzięki naszej pasji budynki otrzymują szansę na dalsze życie i cieszą oko miłośników zabytków – mówi Dominik Miękus, prezes grupy NHD. Dziś trudno odróżnić zrewitalizowane kamienice od oryginału.
Warto też przypomnieć RE project development, laureata XXVI edycji Raportu Społecznej Odpowiedzialności Biznesu, którego wyróżniliśmy za działania prowadzone na rzecz lokalnej społeczności. Developer szukając działki pod budowę galerii handlowej postanowił wykorzystać, a tym samym uratować przedwojenną fabrykę ZWAR, w której produkowano aparaty elektryczne. Stare hala, w warszawskim Wawrze, zaadaptowane przez inwestora na potrzeby centrum handlowego przy aprobacie konserwatora zabytków, zyskały drugie życie. W ten sposób developer ocalił zabytek, który zapewne z czasem by się rozpadł.
Takiego szczęścia nie miała jednak XIX-wieczna parowozownia przy ul. Wileńskiej w Warszawie. Inwestor, który w miejscu zabytku chciał postawić dyskont spożywczy Lidl, wykorzystał zamieszanie prawne i mimo protestów varsavianistów i samorządowców zrównał parowozownie z ziemią. Przekonywał też, że sklep będzie jednak nawiązywał architekturą do zabytku. Efekt końcowy rozminął się z zapowiedziami…
Należy pamiętać, że proces rewitalizacji obiektów poprzemysłowych i kamienic, to trudne i kosztowne projekty. To samo dotyczy zachowania miejsc historycznych i nadania im godnej rangi. W wielu przypadkach nie każdy potrafi połączyć interes społeczny z własnym, dlatego tym, którym się to jednak udaje, należy się uznanie.
Przemysław Gruz