Zasada dyskontynuacji formalnie obowiązuje w polskim parlamencie. Projekty, które nie zdążą przejść przez legislacyjną machinę, wraz z końcem kadencji idą do kosza. Dyskontynuacja – jako zła tradycja – przyjęła się jednak również w kilku kluczowych obszarach zarządzania państwem. Co gorsza, dotyczy także działań już realizowanych – podsumowuje Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Przykłady? Proszę bardzo! Na przykład oświata. Polska edukacja od ćwierćwiecza przeżywa stan permanentnej rewolucji. Można odnieść wrażenie, że każdy nowy minister edukacji poczytuje sobie za punkt honoru co najmniej zmianę podstawy programowej (a co za tym idzie, narażenie rodziców na kupno nowych podręczników), a – niczym przysłowiowy żołnierz buławę w tornistrze – w ministerialnym biurku chowa patent na wielkiego reformatora oświaty. Oczywiście nie każda zmiana jest bezpodstawna, wiele z nich było wręcz koniecznych – jednak w natłoku ciągłego reformowania zwykły Kowalski nie jest w stanie zrozumieć, co było koniecznością, a co tylko urzędniczym kaprysem.
Podobna sytuacja jest w obszarze bardzo istotnym i osobiście bardzo mi bliskim, czyli w dziedzinie promocji Polski. O promowaniu naszego kraju, jak niejednokrotnie miałem już okazję pisać na tym blogu, przez minione lata bardzo chętnie mówiono. Dodajmy – zwykle poruszając się na bezpiecznym poziomie ogólników. Gorzej było z konkretnymi działaniami. Każda kolejna ekipa zaczynała na tym polu własne eksperymenty. I nie byłoby to może złe, gdyby nie fakt, że kończyło się zwykle na wstępnej fazie. Znamienne, że przez 25 lat nie powołano jednej, centralnej i silnej instytucji odpowiedzialnej za tę newralgiczną dziedzinę. Trudne i niezmiernie ważne zadanie rozdzielono pomiędzy cały szereg instytucji. Trochę dostał PAIIZ, dużo zrzucono na barki nie zawsze do tego przygotowanych Wydziałów Ekonomiczno-Handlowych (a później Promocji Handlu i Inwestycji) polskich ambasad, sporo starał się wyszarpywać dla siebie MSZ. W efekcie trudno mówić o spójnej polityce promocji Polski w całym okresie Trzeciej Rzeczypospolitej.
Niedawno wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział powołanie Funduszu Ekspansji Kapitałowej, który ma wspierać możliwość rozwoju małych i średnich firm na zagranicznych rynkach. Jednocześnie zapowiedział gruntowną przebudowę zasad funkcjonowania Wydziałów Promocji Handlu i Inwestycji. Bardzo dobrze, że obie zapowiedzi pojawiły się równocześnie. Doświadczenie nas uczy, że próby cząstkowych zmian i ulepszeń przypominają łatanie dziurawego wiadra – w jednym miejscu się zalepi, ale woda wypływa dalej… Promocja Polski powinna przestać być polem do popisu dla teoretyków i obszarem konkurencji poszczególnych państwowych instytucji. Jak w biznesie – powinna być jasna odpowiedzialność i sprawna koordynacja.
Promocja polskiego biznesu jest kwestią kluczową. W dzisiejszym świecie wizerunek państw buduje się w dużej mierze poprzez oblicze ich gospodarek. Polska dla wielu partnerów zagranicznych jest symbolem sukcesu: przez ćwierć wieku udało się zbudować silny wolny rynek. Teraz trzeba udowodnić to na przykładzie konkretnych firm.
Fundusz Ekspansji Kapitałowej, aby był skuteczny, nie może stać się projektem jednego sezonu. Warto, by ten pomysł rozwijały także przyszłe rządy. Przecież cel, jakim jest wzmacnianie polskiego biznesu, łączy wszystkie siły polityczne, niezależnie od bieżących sporów. A przynajmniej pokażmy to na zewnątrz.
Źródło: http://krzysztofprzybyl.natemat.pl/186543,wspieranie-polskich-firm-ponad-podzialami