Co łączy Polskę, Kenię i okulary?

Tym razem uzbierali 2,5 tysiąca okularów, aby poprawić wzrok mieszkańcom Kenii. Franciszkański Sekretariat Misyjny z Gdyni już po raz drugi organizuje wyprawę okulistów do Afryki z misją „Podaruj mi trochę światła”, której jednym z darczyńców jest JZO S.A., z ramienia Grupy Essilor. 14 wolontariuszy rozpocznie 20 lipca dwutygodniową misję, której celem jest przebadanie wzroku jak największej liczbie dzieci i dorosłych w Kenii – do 3 sierpnia odwiedzą pięć miejscowości: Ruiri, Limuru, Subukię, Kikambalę i Usenge, w których na co dzień swoją duszpasterską misję realizują polscy Franciszkanie.

Wśród wolontariuszy jest Grzegorz Romanik – optyk i optometrysta, na co dzień pracuje m.in. jako przedstawiciel handlowy firmy JZO S.A. O akcji dowiedział się przypadkiem. Kiedy okazało się, że w Kenii przyda się ktoś z jego fachu, zdecydował się zaangażować. Z pomocą przyszło JZO. Jak wyglądać będzie pomoc dla Kenijczyków? Co może czekać tam wolontariuszy? O tym opowiada nam sam Grzegorz Romanik:

Niedługo wyjeżdżasz do Kenii. Od czego zaczęła się ta historia?

O akcji dowiedziałem się, kiedy jeden z naszych klientów zamówił dużą ilość soczewek okularowych o podstawowych mocach korekcyjnych. Zainteresowało nas, po co mu aż tyle takich szkieł. Opowiedział nam, że robi okulary, które chce przekazać na misję. My, jako hurtownia, uznaliśmy, że również możemy przekazać pewną ilość. Co więcej, podczas rozmowy z Bratem Robertem Kozielskim, Franciszkaninem-misjonarzem organizującym akcję, okazało się, że optometrysta też się przyda.

A jak wiemy, skończyłeś studia na tym kierunku. Dlatego zaproponowano Ci udział w misji?

Tak – gdy Brat Robert dowiedział się, że jestem optometrystą, przyznał, że bardzo chętnie widziałby mnie w grupie i zaproponował mi wyjazd. On zna te miejsca od podszewki, ponieważ sam spędził na misjach w Kenii 13 lat, a teraz w Polsce organizuje pomoc dla misji.

A kiedy pojawiło się wsparcie JZO S.A.?

Gdy zdecydowałem się na wyjazd, ponownie zadziałał przypadek. W rozmowie z jednym z pracowników JZO S.A. pochwaliłem się, że wyjeżdżam do Kenii badać wzrok dzieciom i dorosłym. Firma od razu zainteresowała się wydarzeniem i uznała, że chce w nim uczestniczyć, bo akcja ta odzwierciedla jej misję.

Od jednego zamówienia w hurtowni przeszliśmy do osobistego zaangażowania i znalezienia darczyńcy. Na czym będzie polegać Twoje wsparcie?

Celem akcji jest rozpoznanie wad wzroku i dobranie odpowiednich okularów mieszkańcom Kenii, i tym będę się zajmował. Zabieramy z Polski okulary, które otrzymaliśmy w formie darowizny od optyków, a także używane, które także udało nam się pozyskać. Badania zaczniemy od przybytków franciszkańskich, czyli szkół i sierocińców.

Dużo osób czeka na badania wzroku?

W Kenii panują zdecydowanie trudniejsze warunki niż u nas i tamtejsi ludzie mają o wiele mniej możliwości niż my, jeśli chodzi o ochronę zdrowia. Chcemy przebadać jak najwięcej osób, a największym ograniczeniem będzie czas. Z informacji, jakie mamy, wynika, że jest tam wielu chętnych, dlatego spodziewamy się bardzo długich kolejek – wiem już, że ludzie chętnie korzystają tam z takiej formy pomocy. Chcemy pomóc jak największej liczbie osób, a naszymi wrogami będą właśnie czas i nasze fizyczne możliwości.

Czego spodziewasz się po tym wyjeździe?

Na pewno będzie to nowe doświadczenie pod względem zawodowym i możliwość doskonalenia własnych umiejętności. Być może zetkniemy się z nowymi przypadłościami, które w Polsce nie są spotykane na co dzień. Opracowaliśmy swój system pracy tak, aby maksymalnie wykorzystać czas. Jedna osoba może ustawiać kolejkę, pozostałe – badać ludzi. Są pewne zadania, które nie muszą być wykonywane przez okulistę czy optometrystę, może to zrobić np. pielęgniarka, a takie osoby również zgłosiły się do akcji.

Co Cię skłoniło do tego wyjazdu? Czy masz jakieś prywatne przesłanki, żeby wziąć udział w misji?

Na pewno chcę pomagać innym. Nawet w Polsce, uprawiając zawód optometrysty, pomagasz. Z drugiej strony jest to dla mnie jedyna możliwość zobaczenia prawdziwej Afryki od środka. Ten wyjazd to zupełnie inne doświadczenie niż urlop w kurorcie, gdzie nie ma szansy na zobaczenie tej prawdziwej Afryki. To duże wyzwanie, a zarazem ogromna przygoda. Nie wiemy, co nas czeka i tak naprawdę żadne przewodniki czy informacje z MSZ nie są w stanie nam tego powiedzieć. Będziemy poruszać się po niewielkich miejscowościach, mieszkać w seminariach czy w klasztorach, pracować nad poprawą jakości widzenia lokalnych mieszkańców..

To nie jest pierwsza akcja dobroczynna, w której współpracujesz z JZO S.A. i Grupą Essilor. Badałeś wcześniej dzieci z domów dziecka w ramach programu „Zobacz Lepszą Przyszłość”.

Tak, w tym roku po raz drugi wziąłem udział w tym programie. Razem z innymi wolontariuszami Grupy Essilor przeprowadzaliśmy przesiewowe badania wzroku. Później zajmowaliśmy się wykonaniem potrzebnych okularów.

Jak oceniasz tę akcję i jakie masz wspomnienia z domów dziecka, w których przeprowadzałeś badania?

Akcja jest bardzo fajna i w 99% jest pozytywny odzew i odbiór, zwłaszcza przez dzieci. Widać, że te placówki potrzebują takiej pomocy. Bardzo często wynika to z nieświadomości dorosłych – opiekunów czy pielęgniarek. Wady wzroku mogą skutkować gorszymi wynikami w nauce, a to w konsekwencji może wpływać na jakość życia tych dzieci. Staramy się pomagać, aby miały takie same szanse jak dzieci wychowujące się w pełnych rodzinach. Dla mnie jest to jedno, dwa, kilka popołudni, a dla kogoś jest to ogromna pomoc. To, że poświęcę trochę swojego czasu na przebadanie dzieci czy wykonanie okularów, nie jest dla mnie żadnym obciążeniem, a jedno badanie może zmienić całe życie tych dzieci na lepsze.

Czy to, jak wyglądały badania przesiewowe wzroku w programie „Zobacz Lepszą Przyszłość”, daje Ci wyobrażenie, jak to może wyglądać w Kenii?

Nie do końca. Tak naprawdę nie wiem, czego mogę się spodziewać. Nasze wyobrażenie bazuje jedynie na opowieściach ludzi, którzy już byli na misjach w Kenii. Trudno przewidzieć, co się wydarzy – każde miasto, każda miejscowość są inne. Dzięki udziałowi w programie „Zobacz Lepszą Przyszłość” z pewnością będziemy mogli pewne procedury uprościć albo ulepszyć tak, aby w krótkim czasie pomóc jak największej liczbie osób a w przyszłości może powrócić i kontynuować leczenie potrzebujących.

Czy w przeszłości przypuszczałeś, że będziesz brał udział w takich akcjach?

Nie, jeszcze niedawno nie spodziewałbym się, że coś takiego wydarzy się w moim życiu.

Jak się z tym czujesz? Pojedziesz na drugi koniec świata i zostawisz po sobie trwały ślad.

Jestem podekscytowany i ciekawy, co mnie czeka, czy dam radę. Czuję też dumę, że coś takiego mnie spotkało i że mogę być częścią tego projektu.