Większość Polek i Polaków do dziś żyje w błędzie, nie mając świadomości o tym, że tamy i regulacje rzek są szkodliwe dla przyrody i ludzi. A przecież rzeki są szalenie istotną częścią naszego środowiska, która wpływa na funkcjonowanie całego naszego społeczeństwa i kraju. Bez nich nie mielibyśmy czystej wody, upraw, ryb i wielu gatunków zwierząt i roślin. Najwyższy czas stanąć oko w oko z prawdą. Fundacja WWF obala wodne mity i zachęca do podpisania petycji o uwolnienie rzek!
MIT NR 1: Tamy i regulacje rzek chronią przed suszą -> FAŁSZ
Jeżeli myślałeś, że zbiorniki zaporowe, tamy i regulacje rzek chronią przed suszą to żyłeś w błędzie. Co więcej, one suszę nawet pogłębiają! Zbiorniki zaporowe powstają, gdy zbudujemy zaporę w poprzek rzeki. Zatrzymują one wodę w jednym miejscu, zaburzając jej dystrybucję do okolicznych obszarów. Poniżej zbiornika siła erozyjna wody wypłukuje materiał z dna (np. piasek i żwir), obniżając jego poziom. To prowadzi do spadku poziomu wód w rzece, a w rezultacie także wód gruntowych, co powoduje lokalnie susze. Do tego samego przyczyniają się regulacje rzek, które przyspieszają spływ wody – zamiast zasilić grunty i rzeczne doliny, „tracimy” wodę, która szybciej odpływa do morza.
Co więcej, zbiorniki zaporowe, które nazywane są narzędziem w walce z suszą wręcz przyczyniają się do utraty wody. Woda w zbiorniku stoi, nie jest niesiona nurtem, a więc nagrzewa się i paruje szybciej niż płynąca woda w rzece. Sytuacja ta sprzyja również zakwitom toksycznych sinic, które są niebezpieczne zarówno dla środowiska, jak i ludzi. Przykładem tego jest zbiornik Siemianówka powstały przez przegrodzenie Narwii, który od kilku lat zakwita praktycznie co roku, uniemożliwiając rekreację i połów ryb lokalnej społeczności.
MIT NR 2: Tamy i regulacje rzek nie szkodzą środowisku -> FAŁSZ
Jeżeli ktoś kiedykolwiek powiedział Ci, że tamy i regulacje rzek nie szkodzą środowisku, a Ty mu uwierzyłeś – najwyższy czas spojrzeć prawdzie w oczy, zostałeś oszukany. To właśnie bariery na rzekach są jedną z głównych przyczyn złego stanu rzek i ginięcia gatunków ryb! W ciągu ostatnich 50 lat populacja ryb wędrownych spadła w Europie o 93% między innymi powodu przegradzania rzek. Bariery przerywają szlaki wędrówek organizmów wodnych i uniemożliwiają im przemieszczanie się w górę i w dół rzeki np. w celu odbycia tarła, znalezienia pożywienia, schronienia lub odpowiednich miejsc do bytowania. Niektóre bariery wyposażone są w przepławki (konstrukcje, które mają umożliwiać rybom przepłynięcie przez barierę), lecz te o ile działają to tylko w jedną stronę, często są źle skonstruowane lub zaniedbane. Projektowane są też pod konkretne gatunki ryb, więc nie każda ryba ma tyle szczęścia, aby z nich skorzystać.
Regulacja rzeki zwykle polega na wyprostowaniu jej biegu i pogłębieniu koryta, a często również ograniczeniu doliny rzeki wałami zbudowanymi wzdłuż jej nowego koryta. Niszczy to bezpowrotnie naturalne formy dna, brzegów i doliny rzeki, od których zależy bogactwo związanych z rzeką gatunków roślin i zwierząt, które z tego powodu zaczynają z takiej rzeki zanikać.
MIT NR 3: Regulacje rzek i wały przeciwpowodziowe chronią przed powodzią -> FAŁSZ
Wydawać by się mogło, że gdy wyregulujemy rzekę i zbudujemy wały, to zapewni nam to bezpieczeństwo podczas powodzi. Nic bardziej mylnego. Najwyższy czas odejść od postrzegania regulowania i „poskramiania natury” jako sposobu na radzenie sobie z jej siłami, gdyż zazwyczaj osiągamy przeciwny rezultat. Regulacja rzek najczęściej prowadzi właśnie do przyspieszenia spływu wody, a więc zwiększenia fali powodziowej. Wyprostowana, pogłębiona lub wybetonowana rzeka jest jak rynna, która niesie wodę. Siła fali powodziowej jest większa i płynie ona szybciej niż w naturalnej, krętej rzece, gdzie woda ma szansę się rozlać, spowolnić na meandrach (zakrętach) i roślinnych brzegach (które działają jak gąbka). Budowane za ogromne pieniądze obwałowania czy pogłębianie rzek tworzą iluzję bezpieczeństwa i powodują niekontrolowany wzrost gęstości zaludnienia i rozwój infrastruktury na terenach zalewowych. Koszt budowy wałów jest wysoki i wymagają one nieustającej konserwacji. Chronią one wprawdzie przed mniejszymi zalaniami, ale w przypadku bardzo dużych i długotrwających powodzi mogą zawieźć.
Nadmiar wody w rzece musi się rozlać, dlatego często najefektywniejszą, najtańszą i najbardziej trwałą metodą ochrony przeciwpowodziowej jest oddanie rzece na pewnych odcinkach jej naturalnej przestrzeni. Ogromną rolę odgrywają szerokie rozlewiska, tereny podmokłe, nadrzeczne łąki i lasy łęgowe, które spowalniają przepływ wody i obniżają falę powodziową.
MIT NR 4: Energia wodna to zielona energia -> FAŁSZ
Co może być nieekologicznego w wykorzystaniu energii z wody – pomyślało 84% Polaków i BŁĘDNIE zaliczyło ten rodzaj energii do zielonej energii. Wbrew pozorom produkcja energii w hydroelektrowniach jest obarczona wysokim kosztem zniszczenia środowiska (ponieważ trzeba postawić zaporę na rzece) i produkcji gazów cieplarnianych (np. metan, dwutlenek węgla), które wydostają się ze zbiorników zaporowych. Oszacowano, że odpowiadają one za 7% światowych emisji gazów cieplarnianych, wynikających z działalności człowieka. Budowa hydroelektrowni niszczy rzekę, zmienia stosunki wodne (często powodując susze na pobliskich terenach), przerywa ciągłość rzeki wstrzymując migracje ryb (co prowadzi do ginięcia gatunków) oraz prowadzi do zwiększenia wylesiania. Nie możemy zatem nazywać jej „zieloną energią”. W 2017 roku 700 małych elektrowni wodnych, będących śmiertelnym zagrożeniem dla ryb i całych ekosystemów związanych z rzekami, wyprodukowało jedynie 0,22% energii wyprodukowanej w Polsce. Jak widać, jest więc to bardzo nieefektywny sposób pozyskiwania energii, przy dużych kosztach środowiskowych, otrzymujemy bardzo małe ilości energii.
MIT NR 5: Żegluga śródlądowa jest opłacalna, tania i ekologiczna -> FAŁSZ
Dałeś się zwieść pięknym frazesom o tym, jak to transport wodny jest ekologiczny, opłacalny i rozwinie naszą gospodarkę? A jak jest naprawdę? Budowa dróg wodnych na rzekach byłaby kilkukrotnie droższa niż modernizacja i rozbudowa kolei, której koszty szacowane są na 34mld zł.* Według strony rządowej, na samą tylko regulację rzek na potrzeby żeglugi trzeba by wydać 76 mld zł, chociaż kwota ta jest najprawdopodobniej niedoszacowana. Jednak, aby barki mogły popłynąć nie wystarczy tylko wyregulować rzeki: dodatkowo konieczne będzie podniesienie wielu mostów, przebudowa i budowa nowych dróg dojazdowych czy choćby miejsc przeładunku/rozładunku towarów. Całościowe koszty inwestycji zatem wyniosą ok. 237 mld zł, a utrzymanie całej infrastruktury co roku będzie musiało być dotowane (z pieniędzy publicznych). Co gorsze, koszty inwestycji poniosą obywatele, a zysk osiągną wyłącznie prywatne firmy transportowe! I tu znowu kolej okazuje się lepsza – jej rozbudowa posłuży całemu społeczeństwu. Transport wodny nie spełnia wymagań nowoczesnego transportu, który stawia na możliwie jak najszybszy dowóz towarów oraz dostarczenie ich „od drzwi do drzwi”, a z barek i tak trzeba będzie przeładowywać towar do pociągów lub tirów. Ponadto, rozwój transportu rzecznego wiąże się z ogromnymi trwałymi przekształceniami rzek i ich dolin, zwiększonym zagrożeniem powodzią i suszą oraz zwiększoną emisją gazów cieplarnianych ze zbiorników zaporowych. Kosztów, tych nie da się nawet oszacować. Bezsensowność tej inwestycji kwituje fakt, że ze względu na zbyt małą ilość wody nasze rzeki mogą być żeglowne jedynie kilka miesięcy w roku. Żegluga śródlądowa nie jest zatem ani opłacalna ani ekologiczna.
Co możesz zrobić teraz?
Wiesz już o tym, że tamy i regulacje rzek szkodzą nam i środowisku. Podpisz petycję na stronie http://bit.ly/StopTamom w sprawie wstrzymania budowy nowych tam oraz rozbiórki tych niepotrzebnych, skierowaną do Ministerstwa Infrastruktury. Pokażmy, że domagamy się zaprzestania dalszej destrukcji i grodzenia naszych bezcennych rzek. Bądź głosem rzek – obalaj mity razem z nami!
Źródło: WWF