Rząd ma swoją telewizje, której misją jest promowanie rządu. Rząd ma koncerny energetyczne, które podejmują nierentowne projekty, żeby generować sztuczne zatrudnienie. Ma koncerny paliwowe, które manipulują ceną benzyny, żeby poprawić nastrój przed wyborami. Pociąga za sznurki największego banku, lokalne władze wydają swoje gazety, niszcząc prywatną konkurencję. Zawiaduje kolejami, samolotami, aż dziw, że dopiero teraz wpadł na pomysł rządowego podręcznika dla pierwszoklasistów. Premier Tusk, powoli ale konsekwentnie, buduje solidne podstawy socjalistycznego państwa. W którym edukacja pełni oczywiście ważną rolę. Jeden podręcznik, jedna wykładnia ideowa i co tu dużo gadać – trochę więcej państwa i więcej publicznych pieniędzy do rozdania – możemy przeczytać w najnowszym wpisie na blogu Redaktora Naczelnego tocowazne.pl.
Premier uważa, że książki są dziś za drogie, bo wydawcy wydają je dla zysku. A premier… wiadomo pracuje z miłosierdzia. Zamiast płacić 249 zł za zestaw, rodzice dostaną podręczniki za darmo. Rząd oszczędzi na prowizji, na dodatkowych ćwiczeniach, na stronach do rysowania i nie będzie żadnego wyboru. Jeden podręcznik za darmo. Bardziej nie da się ulżyć rodzicom. Proste. Genialne.
Skąd u premiera ta ślepa wiara, że jeden podręcznik, jak jedna kiełbasa, jeden telewizor, jeden samochód i jeden proszek do prania, pozostają marzeniem każdego Polaka. Niektórzy pewnie pamiętają, że kiedyś produkowaliśmy tanie radia, tanie pralki, tanie mieszkania. Wszystkie tandetne i wszystkie sprzedawały się, bo innych nie było. A te co były, to też tak naprawdę ich nie było, bo takie były tanie, że nikomu nie opłacało się ich produkować.
Teoretycznie jeden darmowy podręcznik powinien być tańszy. Teoretycznie. I teoretycznie darmową mamy już służbę zdrowia. Ale pieniądze, jakie wydajemy dziś na leczenie, licząc razem składki zdrowotne, łapówki, wydatki na prywatnych lekarzy, są oczywiście astronomicznie wysokie. O jakości szkoda nawet gadać.
Więcej: wroblewski.tocowazne.pl