W Polsce ponad połowa osób ze społeczności LGBT+ doświadczyła przestępstwa z nienawiści na tle orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, ale tylko 2,5 proc. takich przypadków jest zgłaszanych policji – wynika z danych Kampanii Przeciwko Homofobii. Eksperci wskazują, że to nie tylko efekt polityki i homofobicznych działań w przestrzeni publicznej, ale również braków w obecnie obowiązujących przepisach. Dla przykładu obecnie nie chronią one osób LGBT+ przed mową nienawiści, mimo że na taką ochronę mogą liczyć inne mniejszości, np. narodowościowe czy religijne.
– W polskich przepisach są pewne braki dotyczące ochrony praw osób LGBT+. W przypadku zatrudniania mamy tę ochronę na naprawdę wysokim poziomie unijnym. Wyzwaniem jest raczej praktyka stosowania tych przepisów. Natomiast już w obszarach takich jak opieka zdrowotna, zabezpieczenie społeczne, dostęp do dóbr i usług czy edukacja brakuje przepisów, które wprost chroniłyby przed dyskryminacją ze względu na tożsamość LGBT+. My oczywiście, jako prawnicy i prawniczki, poszukujemy rozwiązań prawnych, które mogą łatać tę dziurę, czyli np. występujemy do sądu z pozwami o naruszenie dóbr osobistych, ale to nie jest aż tak efektywna ochrona jak taka, która spełnia standardy unijne, czyli po prostu wprowadza zakaz dyskryminacji – mówi agencji Newseria Biznes Karolina Kędziora, radczyni prawna, prawniczka z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.
W Tęczowym Indeksie Europy – rankingu krajów UE opracowywanym przez ILGA Europe – Polska zajmuje obecnie 44. miejsce na 49 uwzględnionych w nim państw. Raport organizacji wskazuje m.in. na dużą liczbę ekstremalnie homofobicznych działań publicznych oraz fakt, że coraz więcej osób LGBT+ wyjeżdża z kraju w miarę pogarszania się sytuacji politycznej.
Skalę dyskryminacji społeczności LGBT+ w Polsce obrazuje m.in. ustanowienie ponad 100 „stref wolnych od LGBT” w miastach i gminach, które łącznie stanowiły aż 1/3 powierzchni kraju. Co prawda część z nich w ubiegłym roku wycofała się z tego pomysłu, ale ILGA Europe zwraca uwagę na szereg innych przejawów homofobii w przestrzeni publicznej w 2021 roku, takich jak m.in. inicjatywa ustawodawcza „Stop LGBT”, która zgromadziła ponad 140 tys. podpisów i trafiła do Sejmu (postuluje wprowadzenie przepisów podobnych do tych, które obowiązują obecnie w Rosji, jak np. zakaz zgromadzeń publicznych promujących prawa osób LGBT+), projekt ustawy „chroniącej dzieci przed adopcją przez pary homoseksualne” przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości pod rządami Zbigniewa Ziobry, ograniczanie edukacji seksualnej w szkołach w ramach „lex Czarnek” czy brutalne ataki i przestępstwa z nienawiści. Dla przykładu w lutym ubiegłego roku para gejów trzymająca się za ręce została zaatakowana w Warszawie przez agresora, który jedną z osób ugodził nożem. W marcu grupa napastników zaatakowała drużynę sportową LGBT+, w wyniku czego dwie osoby trafiły do szpitala, a w listopadzie, podczas Święta Niepodległości, palono tęczowe flagi i zastępowano je homofobicznymi banerami.
– Jest ogromny problem z ochroną karną przed mową nienawiści i przestępstwami motywowanymi nienawiścią w stosunku do osób LGBT+. Kodeks karny po prostu nie widzi tej przesłanki jako podstawy do ochrony przed tego rodzaju przestępstwami. To jest duże wyzwanie, żeby szukać w obowiązującym prawie takich przepisów, które wprost nie uwzględniają tych przesłanek grup mniejszościowych, ale mogą np. odwoływać się do naruszenia integralności cielesnej – mówi Karolina Kędziora.
Według danych Kampanii Przeciw Homofobii w latach 2019–2020 w Polsce aż 98 proc. osób LGBTQ+ doświadczyło jakiegoś przejawu mikroagresji ze względu na swoją orientację seksualną lub tożsamość płciową. Prawie 70 proc. doświadczyło również co najmniej jednego typu zachowań przemocowych, a ponad połowa (53 proc.) padła ofiarą przestępstwa z nienawiści na tle orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej. 45 proc. badanych miało do czynienia z cyberprzemocą, której najczęściej doświadczają osoby transpłciowe, a podobny odsetek (46 proc.) był codziennie lub prawie codziennie świadkami tego, jak cyberprzemocy doświadczają inne osoby LGBT+.
Z badań przeprowadzonych przez KPH wynika też, że średnio co czwarta pracująca osoba LGBT+ (25 proc.) czuła konieczność ukrywania swej tożsamości płciowej lub orientacji seksualnej w miejscu pracy, a ponad 1/3 osób trans (36 proc.) doświadczyła gorszego traktowania w pracy. Dyskryminacja jest wyraźnie odczuwalna także w polskiej służbie zdrowia: aż 48 proc. osób trans, których tożsamość płciowa była znana lekarzom, spotkało się z gorszym traktowaniem (raport „Sytuacja społeczna osób LGBTA w Polsce. Raport za lata 2019–2020”).
– Braki dotyczące społeczności LGBT+ w obecnie obowiązujących przepisach mają bardzo poważne konsekwencje i duży wpływ na to, na ile te osoby czują się w Polsce bezpiecznie. Z drugiej strony wpływają również na to, jak osoby reprezentujące grupy większościowe traktują tę mniejszość i obowiązek poszanowania jej godności – mówi Karolina Kędziora. – To nie dziwi, bo skoro prawo czegoś zakazuje, to wtedy łatwiej jest edukować, wytłumaczyć społeczeństwu, że jest to temat ważny, którego nie można bagatelizować. Ale jeśli w Kodeksie karnym nie mamy przepisów chroniących LGBT+ przed mową nienawiści, to komunikat dla społeczeństwa jest taki, że widocznie ten temat nie jest taki ważny i nie trzeba się nim zajmować, a ta mniejszość jest mniej istotna niż np. mniejszości narodowe czy religijne, które w tych przepisach chroniących przed mową nienawiści zostały uwzględnione.
Prawniczka Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego zauważa jednak, że z każdym rokiem w polskim społeczeństwie rośnie świadomość wagi tego tematu i oczekiwanie, aby dostrzegać prawa osób LGBT+ i uzupełniać braki w obowiązujących przepisach.
– Coraz częściej są to nie tylko inicjatywy osób, które reprezentują tę grupę mniejszościową, ale również tych, które do niej nie należą, a mimo to dostrzegają ten problem społeczny i chcą wspierać inne osoby, które często są członkami ich rodzin albo spotykają je w pracy czy na uczelni i nie zgadzają się na to, żeby ta grupa była gorzej traktowana w przepisach prawa – mówi.
Ekspertka wskazuje również na fakt, że w Polsce wciąż bardzo niewiele przestępstw na tle orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej jest zgłaszanych organom ścigania. Według danych Kampanii Przeciw Homofobii w latach 2019–2020 tylko 2,5 proc. ofiar przestępstw z nienawiści zgłosiło taki incydent policji. Wśród przyczyn, dla których większość osób LGBT+ decyduje się tego nie robić, jest m.in. brak wiary w skuteczność policji (51 proc.) albo obawa, że sprawa nie zostanie potraktowana przez policję poważnie (35 proc.), ale dużą rolę odgrywają również obawy przed przemocą ze strony funkcjonariuszy.
– Osoby LGBT+ w Polsce znacznie częściej mierzą się z dyskryminacją, niż chodzą do sądu w tej sprawie. Liczba spraw, które prowadzimy w postępowaniach sądowych, absolutnie nie odzwierciedla skali zjawiska. A tę skalę potwierdzają różnego rodzaju badania wśród społeczności osób LGBT+, które opowiadają wręcz o atakach fizycznych, psychicznych, różnego rodzaju nieprzyjemnościach w miejscu pracy czy na studiach, których nigdy nie zgłaszały, z którymi nigdy nie poszły do sądu i nie chcą tego robić – mówi Karolina Kędziora. – Te pojedyncze sprawy, które do nas trafiają, tym bardziej mają ogromne znaczenie, ponieważ pozwalają nam mówić o problemie. Potem te osoby, które nigdy nie poszły do sądu, dziękują nam. Twierdzą, że to dla nich bardzo ważne usłyszeć, że wymiar sprawiedliwości jednak działa. Dla nich ma to przede wszystkim wymiar niematerialny, dlatego często nasi klienci i klientki nie domagają się wysokich kwot tytułem rekompensaty, wystarczająca jest dla nich nawet jakaś symboliczna kwota na rzecz organizacji działającej na rzecz osób LGBT+ i przeprosiny. Dla tych osób najważniejsze jest przede wszystkim to, aby usłyszeć, że to, co ich spotkało, to niesprawiedliwość i tak być nie powinno.
Źródło: Newseria