17 czerwca obchodzony jest Światowy Dzień Walki z Pustynnieniem i Suszą. Wokół suszy narosło wiele mitów i pytań. Czy susza to realny problem? Skoro w maju odnotowaliśmy opady i poziom wody w rzekach się podniósł – czy nadal grozi nam susza?
Przyspieszająca erozja gleb, bezprecedensowy spadek poziomu wód gruntowych, wysychanie ujęć wody czy znikanie istniejących „od zawsze” strumieni, rzek, mokradeł, stawów i jezior – to nowe zjawiska i problemy, na które zwracają uwagę eksperci Uniwersytetu Warszawskiego. Susze nowym zjawiskiem nie są, ale są coraz częstsze. W latach 1951-1981 odnotowano w Polsce zaledwie 6 susz (jedną średnio co 5 lat), w latach 1982–2011 aż 18 (występowały średnio co 2 lata), a od 2013 – susza dotyka nas każdego roku. W 2020 roku po raz pierwszy doświadczyliśmy suszy już wiosną.
– Jeszcze do niedawna 40% opadów występowało w półroczu letnim, a 60% w zimowym. Ostatnie 5 lat charakteryzował natomiast niekorzystny typ rozkładu czasowego opadu w Polsce – najniższe zasilanie opadowe występowało pod koniec lata i na początku jesieni. W kwietniu 2019 i 2020 roku odnotowaliśmy minimalne opady, które wynosiły w niektórych regionach 1-2 mm w skali miesiąca przy dotychczasowych 20 mm. Mamy więc do czynienia ze zjawiskiem niespotykanym nigdy wcześniej – suszy wiosennej związanej z niedoborem opadu oraz deficytem wilgotności gleby już na wiosnę – wyjaśnia dr Maciej Lenartowicz z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego.
To nie brak deszczu jest główną przyczyną wysuszania się kraju
Rosnące średnie wartości temperatury w miesiącach zimowych powodują, że mamy coraz cieplejsze zimy i zdecydowanie mniejsze opady śniegu. Reżim zasilania większości polskich rzek określany jest jako śnieżny lub śnieżno-deszczowy, co oznacza, że to topnienie śniegu w dotychczasowym klimacie Polski było najważniejszym wiosennym źródłem zasilania gleb w wodę. Śnieg utrzymujący się na polach i w lasach topniał zasilając wody gruntowe i rzeki, a procesowi temu towarzyszyły naturalne wezbrania roztopowe.
Obecnie w związku z częstym brakiem pokrywy śnieżnej, także wiosenne, a nie tylko jesienne stany rzek są niskie. Śnieg zastąpił szybko spływający do rzek deszcz. W rezultacie woda z opadów zimowych w kwietniu jest już w Bałtyku, a susza przestaje być domeną najcieplejszych miesięcy.
Co wzrost wartości temperatury powietrza oznacza dla bilansu wodnego?
2019 rok był najcieplejszym w całej polskiej historii pomiarów, bijąc rekord sprzed roku. Zimy są coraz cieplejsze, a lata bardziej upalne, o czym świadczy potrojenie liczby upalnych dni w Polsce w ostatnich dekadach.
Nawet przy zbliżonych średniorocznych sumach opadów deszczu, woda szybciej paruje, zatem bilans wodny jest deficytowy. Wysusza się gleba, obniża się poziom wód podziemnych, wysychają rzeki, mokradła, rozlewiska i jeziora. Jednocześnie wydłużają się okresy bez opadów, a deszcz latem ma coraz częściej postać gwałtownych opadów nawalnych.
Tymczasem nawet przelotne, ale częste deszcze czy mżawki sprawiają, że gleba ma czas wchłonąć wodę, zmagazynować ją i odprowadzić do głębszych warstw wodonośnych. Ta sama ilość wody w krótkotrwałych, gwałtownych zjawiskach atmosferycznych, spływa szybko po powierzchni terenu do rzek i Bałtyku.
Mimo utrzymującej się suszy może wywoływać podtopienia i powodzie, których liczba w ostatnich latach wyraźnie wzrasta. W wielu przypadkach przy krótkotrwałych opadach – aż 100% wody opadowej wyparowuje bądź formuje spływ powierzchniowy nie zasilając horyzontów wodonośnych.
Czy powinniśmy bać się suszy?
– Wiemy na pewno, że susza w naszym obszarze będzie coraz częstsza i coraz bardziej dotkliwa. Jej skutki będą zależne od tego, jak długotrwałą będzie i czy będą zdarzały się chociaż przejściowe opady, tak jak teraz. Musimy pamiętać, że suszę nie zawsze widać gołym okiem, widać ją w rzekach i w zbiornikach podziemnych. Na pewno grożą nam kłopoty z dostępem do części owoców i warzyw, na pewno będziemy musieli wprowadzać nowe uprawy, realne są także kłopoty z dostawami prądu, ale przede wszystkim grozi nam pustynnienie Polski. Zatem jeśli nie podejmiemy działań przeciwdziałających suszom, nasz kraj zmieni się w step. Powinniśmy mieć świadomość zagrożeń, które są realne, jeśli nie powstrzymamy zmian klimatu i nie podejmiemy działań, żeby naprawiać to, co zepsuliśmy – tłumaczy prof. dr hab. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Instytutu Geofizyki Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Komitetu Geofizyki PAN.
Czy można przeciwdziałać stepowieniu Polski?
Naukowcy zwracają uwagę, że aby przeciwdziałać pustynnieniu czy stepowieniu Polski musimy zmienić swoje myślenie o wodzie. Zamiast odprowadzać ją rowami melioracyjnymi do uregulowanych rzek i dalej do morza, powinniśmy zrobić wszystko, żeby zatrzymać ją w dorzeczach i wspomagać podnoszenie się zwierciadła wód podziemnych. Pilnie potrzebne są działania adaptacyjne do zmian klimatu:
- Na terenach zabagnionych powinniśmy likwidować rowy melioracyjne lub co najmniej budować zastawki na już istniejących, chronić mokradła, zakazać odwadniania torfowisk, przywracać tereny zalewowe, pamiętajmy – bobry są naszymi sprzymierzeńcami!
- Dla przywrócenia retencji w dolinach rzecznych fundamentalne znaczenie ma odtwarzanie naturalnego biegu rzek i zwiększanie rozstawu wałów przeciwpowodziowych. Powinniśmy myśleć nie w kategoriach wielkich tam i zbiorników retencyjnych np. na Wiśle, lecz małej retencji krajobrazowej, takiej jak oczka wodne – woda potrzebna jest na polu, a nie w zbiorniku retencyjnym.
- W rolnictwie powinniśmy stosować międzyplony i płodozmian, wprowadzać uprawę bezorkową, chronić zadrzewienia śródpolne i w razie potrzeby nasadzać nowe. Dla właścicieli gruntów powinny zostać wprowadzone instrumenty dopłat do tzw. usług ekosystemowych.
- O ile na terenach gęsto zamieszkanych przywracanie mokradeł i podnoszenie poziomu wód podziemnych może być w wielu miejscach trudne do wykonania ze względów społeczno-gospodarczych, to lasy, zajmujące ok. 30% powierzchni Polski powinny stać się miejscami skutecznej retencji wody. Szczególną ochroną powinny zostać objęte lasy na terenach górskich, gdzie retencjonowanie wód opadowych jest najważniejsze.
- Na terenach miejskich należy priorytetowo chronić i rozszerzać tereny zielone oraz tereny naturalnej retencji wody. Obrazowo mówiąc: parki zamiast parkingów.
Źródło: Centrum Współpracy i Dialogu Uniwersytetu Warszawskiego