Zaangażowanie polskich organizacji pozarządowych oraz drobnego polskiego biznesu może okazać się kluczowe dla powodzenia Planu Odpowiedzialnego Rozwoju. Drugim niezbędnym warunkiem powodzenia tego ambitnego projektu pozostaje jednak przełamanie oporu materii ze strony kadry urzędniczej. To najważniejsze wnioski, płynące ze spotkania pod hasłem „Społeczne projekty Klubu Ronina dla polskiego biznesu”, które w marcu odbyło się w warszawskiej Galerii Delfiny. Spotkanie poprowadził lider Klubu Ronina – Józef Orzeł.
Aby dokonać przemian w kluczowych dla przyszłości Polski dziedzinach, nie wystarczy sam plan Morawieckiego, o ile jego realizacją miałyby zająć się wyłącznie organy państwowe. Należy w pierwszej kolejności nakreślić ramy właściwego współdziałania pomiędzy administracją publiczną a organizacjami pozarządowymi – tak, aby angażowani w działalność trzeciego sektora ludzie skoncentrowali się nie tyle na wyręczaniu władzy w zakresie realizacji ustawowych obowiązków, – tylko podejmowali inicjatywy o charakterze pracy organicznej w swym najbliższym otoczeniu. Zdaniem prelegenta, taka właśnie aktywność członków lokalnych społeczności w swym najbliższym sąsiedztwie w pełni odpowiada zasadzie subsydiarności państwa – która zarówno według myśli liberalnej jak i nauczania społecznego kościoła katolickiego stanowić powinna fundament demokratycznego państwa prawnego. – Ta zasada buduje silne społeczeństwo i mniejszy rząd – wcale nie słaby, ale mniejszy – który jest w stanie oddać społeczeństwu część zadań – podkreślił Józef Orzeł.
Jak zapoczątkować ów proces?. – Należałoby powołać coś w rodzaju centrum usług wspólnych dla polskich organizacji pozarządowych – przekonywał prelegent. Przypomniał on, że w działalności każdego stowarzyszenia czy fundacji istnieje szereg aktywności koniecznych, acz nie prowadzących bezpośrednio do realizacji statutowego celu. Księgowość, prawne aspekty działalności, polityka kadrowa, pozyskiwanie i rozliczanie środków unijnych, grantów rządowych i samorządowych – to tylko wybrane przykłady tych działań, które każdego miesiąca zabierają pieniądze organizacjom pozarządowym oraz czas ich członkom. Utworzenie finansowanej ze środków publicznych instytucji outsourcingowej, której NGO mogłyby zlecać wykonywanie tych uciążliwych czynności, wpłynęłoby pozytywnie na rozwój merytorycznej działalności organizacji – a w konsekwencji również na poprawę jakości kapitału społecznego na szczeblu lokalnym.
Doświadczenia zebrane podczas realizacji tego projektu powinny być następnie wykorzystane przy budowie analogicznego centrum usług wspólnych dla małych i średnich firm. – Czemu biznes? Szukanie sojusznika dla rządu musi mieć dwa skrzydła: aktywne społeczeństwo i polski biznes, szczególnie mały – podkreślił Józef Orzeł. Jego zdaniem, kluczem do współdziałania sektora biznesu z administracją publiczną powinny być silne organizacje zrzeszające przedsiębiorców. Taka kooperacja wydaje się być wręcz konieczna, jeżeli mamy zamiar w pełni realizować Plan Odpowiedzialnego Rozwoju, przedstawiony przez szefa resortu rozwoju – Mateusza Morawieckiego. – Należy skierować do środowisk biznesowych kluczowe pytanie: czy są w stanie aktywnie pomóc w realizacji, a w zasadzie przygotowaniu tego planu? – zapytał Józef Orzeł. Nie kwestionując znaczenia planu Morawieckiego należy wszakże zauważyć, że w chwili obecnej mamy do czynienia z dość ogólnymi założeniami. – Jeśli mają one być przekształcone w plan operacyjny to proces ten powinien być poprzedzony profesjonalnie przeprowadzanymi konsultacjami – ocenia prelegent. Jego zdaniem, jednym z najcięższych wyzwań może okazać się przełamanie oporu urzędniczego. – Jeśli biznes nie będzie blisko, nie będzie jasno mówić jak to ma wyglądać, to ten plan nie wypali – podkreślił Orzeł.
To właśnie kwestia ewentualnej urzędniczej obstrukcji – i sposobów, jak sobie radzić w niechybnym starciu z biurokratyczną machiną twardo broniącą swych przywilejów – zdominowała dyskusję na temat zarysowany przez prelegenta. Rozmówcy wskazywali m.in. na przepisy ustawy o zamówieniach publicznych, w praktyce uniemożliwiające mniejszym i nowopowstającym podmiotom przebicie się z ofertą do instytucji centralnych i samorządowych. W imieniu biznesu zabrał głos Maciej Gnoiński, doradca zarządu spółki Marvipol. Jego zdaniem, nie ma co liczyć na zmiany dopóty, póki administracja publiczna nie nauczy się dialogu z przedsiębiorcami. – Zmiana będzie możliwa wówczas, kiedy po drugiej stronie biznes będzie mieć partnera, który rozumie co się do niego mówi. Władztwo nie może się upajać samym władztwem – polegać ma na tym, że pomaga się ludziom rozwiązywać problemy, nie przeszkadza się im ale ich się słucha – uważa Gnoiński. Na potrzebę wsłuchiwania się głos środowiska przedsiębiorców ze zrozumieniem wskazała również Agata Stremecka, prezes fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Z kolei prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski zwrócił uwagę na inny aspekt całego problemu: sposobem na omijanie biurokratycznych raf stało się w Polsce nie tyle ich usuwanie, co kreowanie „specustaw”, w określonych sytuacjach wyzwalających pewne działania z urzędniczego gorsetu. – Jest powszechna świadomość, ze przeszkód natury regulacyjnej nie da się przezwyciężyć – i robi się wyjątki dla sytuacji nadzwyczajnych, zamiast tworzyć takie przepisy jako generalną zasadę dla całego społeczeństwa – uważa Sadowski. Przykładem mogą być inicjatywy takie jak liberalizacja wymogów prawnych dla firm uczestniczących w budowie obiektów związanych z mistrzostwami Euro 2012. Niektóre z tych obostrzeń tkwią korzeniami wprost w minionej rzeczywistości – jako przykład Sadkowski podał przepisy regulujące częstotliwość rozstawiania przekaźników telefonii komórkowej, skutecznie blokujące rozwój internetu mobilnego na wsi. Prawo to bazuje na analizach, dokonywanych w Związku Radzieckim w latach 60-tych ubiegłego stulecia, których nie sposób uznać za miarodajne dla współczesnych technologii cyfrowych. – Takich przypadków jest pełno dosłownie na każdym kroku, co zresztą podkreśla OECD w dwóch ostatnich raportach dotyczących Polski; wskazują one jasno, że bez środków unijnych, bez planu Morawieckiego, bez obniżenia opodatkowania w Polsce, poprzez samo przejęcie regulacji z innych krajów UE moglibyśmy skokowo podwyższyć tempo rozwoju gospodarczego – ocenia Sadowski. Jego zdaniem, należy dążyć do odblokowania w pierwszej kolejności pracy, a nie – jak to zakłada wielu ekonomistów – kapitału. To praca ożywia kapitał a nie odwrotnie. Fundamentalny błąd polega na wierze w abstrakcyjność kapitału, który sam z siebie uruchomi procesy – ocenia Andrzej Sadowski.
Obecni na spotkaniu przedstawiciele wydawców edukacyjnych podkreślili znaczenie jakości nauczania, a zwłaszcza podręczników szkolnych, które są jednym z podstawowych elementów wychowania poprzez edukację. Podręczniki kreują w dużym stopniu postawy przyszłych obywateli. Bez dobrze przygotowanych kadr nawet najśmielsze programy gospodarcze natrafią na mur niemożności urzędniczej, spowodowany brakiem kompetencji, niechęcią, nieudolnością lub niezrozumieniem potrzeb i priorytetów.
Janusz Lichocki