Odwieczne pytanie – czy lepiej być drugoplanową postacią pierwszego planu czy też pierwszorzędnym bohaterem drugiego planu – jest dzisiaj w Polsce nader aktualne. Brzmi kuriozalnie? Państwowa Komisja Wyborcza co prawda pouczyła, że kampanii nie należy rozpoczynać przed oficjalnym ogłoszeniem daty wyborów, ale wiadomo, że przepisy swoje, a życie swoje. Szefowie najważniejszych resortów nie mają już od grudnia chwili wytchnienia, muszą mierzyć się groźbami strajków, protestami i innymi problemami, które skwapliwie wykorzystuje opozycja. Odpowiedzialność za rozwiązywanie problemów spada zaś na tych, którzy rzadziej pojawiają się w świetle kamer, lecz mają niezwykłą umiejętność skutecznego gaszenia pożarów – komentuje Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Kampania wyborcza, jako się rzekło, ma swoje prawa i trudno wymagać od opozycji, by przestała „umilać” życie ministrom. Jednak państwo musi działać niezależnie od tego, jak wysoka jest temperatura politycznych sporów. To, jak sprawne będzie to funkcjonowanie, spoczywa również na barkach wiceministrów i pełnomocników. Widać to zresztą na przykładach z ostatnich tygodni.
Weźmy jako przykład strajk Kompanii Węglowej. W wypracowaniu porozumienia rządu z górnikami uczestniczyło dwóch wiceministrów Skarbu Państwa – Rafał Baniak i Wojciech Kowalczyk, ten drugi ustanowiony pełnomocnikiem ds. restrukturyzacji górnictwa. Minister Baniak dał się zresztą poznać jako specjalista od bardzo trudnych spraw – fuzja Azotów, restrukturyzacja LOT-u czy uratowanie Ciechu od bankructwa to najważniejsze przykłady. Zespół – silny polityk, jakim jest pani premier i dwóch fachowców – doprowadził do zażegnania kryzysu, który mógł wymknąć się spod kontroli.
Z kolei do resortu zdrowia, jako wsparcie w trudnych sprawach, trafiła Beata Małecka-Libera, pełnomocnik szefowej rządu. Ten resort, niezależnie od wyborczego kalendarza, zawsze należy do najtrudniejszych. Pani pełnomocnik ma wieloletnie doświadczenie w sprawach związanych z ochroną zdrowia, jest zresztą wiceprzewodniczącą sejmowej komisji zajmującej się tą problematyką.
Sporo będzie zależeć od rządowych agencji. Aktywność PARP i stojącej na czele agencji Bożeny Lublińskiej-Kasprzak to dla rządu (i opozycji) miernik tego, jak deklaracje o wspieraniu rodzimego średniego i małego biznesu przekładają się na konkrety. Z kolei Agencja Rozwoju Przemysłu (na czele której od kilku miesięcy stoi Aleksandra Magaczewska, notabene osoba należąca do bliskiego grona współpracowników Rafała Baniaka) musi zajmować się m.in. restrukturyzacją polskich stoczni. Tydzień temu podpisała ramową umowę w sprawie restrukturyzacji Stoczni Gdańsk, która – jeśli zostanie zrealizowana – oddali groźbę likwidacji przedsiębiorstwa.
Swoją robotę, niezależnie od wyborów w Polsce, będą musieli wykonywać europosłowie. Oni mają przed sobą niemal całą kadencję. Nie brak w PE nazwisk polityków, którzy sprawdzili się i w kraju. Myślę na przykład o Adamie Szejnfeldzie, wieloletnim wiceministrze gospodarki, szczególnie zaangażowanym we wspieranie rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. Warto też wspomnieć o eurodeputowanych z list opozycyjnych, takich jak Bolesław Piecha, specjalista od spraw zdrowia czy chwalony przez kolegów z innych partii specjalista od bezpieczeństwa i obronności Janusz Zemke.
O stabilności państwa, szczególnie z punktu widzenia interesów obywateli, świadczy sprawność urzędników, nie polityków. Dlatego na przykład są kraje, w których trwanie gabinetów liczy się w miesiącach, a mimo to funkcjonują one sprawnie. To pierwszoplanowi bohaterowie drugiego planu muszą czuwać nad tym, by realizowane projekty nie rozbiły się o rafy wielkiej polityki. I w interesie nas wszystkich, niezależnie, jakiej partii kibicujemy, jest mocne trzymanie za nich kciuków. Rządy się zmieniają, ale przecież my wciąż będziemy żyli w tym samym kraju…