Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?

niemowle z rodzicami

40% polskich rodziców dzieli się w internecie zdjęciami i filmami dokumentującymi dzieciństwo ich dzieci, a rocznie każdy z tych rodziców wrzuca średnio 72 zdjęcia i 24 filmy z własnymi dziećmi w rolach głównych. Już nawet 3 miliony polskich dzieci mogło stać się bohaterami sieciowych telenoweli, z reguły bezwiednie. Jak wygląda zjawisko sharentingu w Polsce? Oto najnowsze wyniki raportu „Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?” zrealizowanego na zlecenie Clue PR.

Pierwszy w Polsce raport na temat udostępniania wizerunku dzieci przez ich rodziców w internecie, na kanałach społecznościowych rodziców, powstał w marcu 2019 r. na zlecenie Clue PR i objął wyniki badań jakościowych i ilościowych. Badanie ilościowe zostało zrealizowane przez Norstat, na próbie ogólnopolskiej 1000 osób, wśród rodziców dzieci w wieku 0-18 lat, stale korzystających z internetu, a badanie jakościowe obejmowało indywidualne wywiady pogłębione z rodzicami i jest pierwszą tak przekrojową publikacją na ten temat. Jakie wnioski płyną z raportu „Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci?”. W jaki sposób rodzice stają się reporterami, prowadzącymi wirtualne pamiętniki?

Udostępniają szeroko i bez obaw

81% rodziców ocenia udostępnianie zdjęć własnych dzieci pozytywnie lub neutralnie. Może to wynikać z tego, że ponad połowa (57%) deklaruje, że o prywatności dziecka decydują rodzice. Zgodnie z tym rozumowaniem jeśli decydują się na wrzucanie do internetu zdjęć lub filmów z własnymi dziećmi, nie ma w tym nic złego. 60% dzieli się dokumentacją dzieciństwa własnych dzieci przynajmniej raz w miesiącu, a tylko około 25% zapytało własne dziecko o zgodę na udostępnianie jego zdjęć. 35% rodziców twierdzi, że zapisując zdjęcia dzieci w internecie prowadzi wirtualny pamiętnik z ich dzieciństwa i archiwizuje wspomnienia.

– Rodzice zamieniają się w sieciowych reporterów, dokumentując często każdy krok swoich dzieci od narodzin, lub nawet od okresu ciąży, przez kolejne wydarzenia z ich życia – mówi Alicja Wysocka – Świtała, partner zarządzająca Clue PR i współautorka badania. – Niepostrzeżenie stają się dokumentalistami tworzącymi sieciowe profile swoich dzieci, nadając im określony ton, od cukierkowego po zabawny. Dorastające dzieci wkraczają w świat już z napisaną historią na swój temat, a przynajmniej ze szczegółowym wstępem, do którego mogą najwyżej dopisać kolejne rozdziały.

Co ciekawe, rodzice – reporterzy nie stosują bardzo restrykcyjnych filtrów czy ograniczeń wyświetlania zdjęć. 42% udostępnia zdjęcia i filmy z własnymi dziećmi większym grupom znajomych (do 200 osób), a 37% decyduje się na pokazanie ich najbliższej rodzinie i znajomym, co wciąż oznacza grupę do 20 osób. Wielu z nich nie ma również obaw, czy raczej wyobraźni na temat ewentualnego ryzyka, jeśli chodzi o pokazanie miejsca pobytu dziecka czy jego szkoły – 39% wrzuca filmy i zdjęcia pokazujące, gdzie w danym momencie przebywa dziecko. Wskutek tego z tych dokumentacji można czytać jak z otwartej książki na temat nawyków, szkoły czy hobby dziecka.

Z okazji i bez okazji

Znaczna większość, bo 75% rodziców deklaruje, że dokumentuje specjalne okazje, czyli urodziny lub ważne wydarzenia w szkole. – Matki i ojcowie wskazują na dumę z dziecka jako kluczową motywację do dzielenia się zdjęciami i filmikami. Ponadto, traktują postowanie w mediach społecznościowych jako zamiennik rozmowy z rodziną czy bliższymi znajomymi i poprzez nie informują, co się u nich i dziecka dzieje – dodaje dr Marta Bierca, ekspertka Uniwersytetu SWPS i współautorka badania. – Takie potrzeby wydają się naturalne i zrozumiałe, ale rodzice nie poprzestają na okazjonalnym wrzuceniu zdjęcia czerwonego paska czy starannej kolorowanki. Aparat mają zawsze w gotowości.

Jak wykazało badanie, wielu rodziców nie potrzebuje szczególnej okazji by wrzucać zdjęcia dzieci do internetu: codzienność jest przedmiotem internetowych relacji już 46% rodziców. Oddzielną kategorią pretekstów są sytuacje określane przez samych rodziców jako zabawne. Pytanie, czy zdjęcia z zabawnych wydarzeń wieku dziecięcego, czyli wywrotek na rowerze czy rzucania tortem będą bawić znalezione po latach przez otoczenie głównego zainteresowanego. Może warto zainteresować dorosłych tematem bezpieczeństwa w sieci?

Sharenting po polsku

Wirtualne pamiętniki i funkcjonowanie w dwóch rzeczywistościach, realnej i wirtualnej, to specyfika naszych czasów. Zupełny brak ekspozycji w mediach społecznościowych i w internecie wielu utożsamia z niebytem i brakiem dbałości o wizerunek. Z drugiej strony pełna ekspozycja zanim jeszcze sam zainteresowany wyraził na to zgodę i świadomie podjął się budowania swojej sieciowej historii jest również dyskusyjna. Być może jak zwykle zdrowy rozsądek jest najlepszym doradcą? W końcu w sieci nic nie ginie.