W Galerii Delfiny odbyła się debata poświęcona książce „Reparacje wojenne. Nie dziś, nie wczoraj i nie jutro?” której autorką jest mec. Beata Komarnicka-Nowak . Zasadnicza część wielowątkowej rozmowy dotyczyła rzekomego zrzeczenia się przez Polskę reparacji wobec Niemiec.
Spotkanie zorganizowała Fundacja im. XBW Ignacego Krasickiego.
W spotkaniu debatowali:
- Beata Komarnicka-Nowak, radca prawny, autorka książki;
- Prof. Przemysław Saganek, Instytut Nauk Prawnych, Polska Akademia Nauk;
- Prof. Bogdan Musiał, historyk.
Debatę o książce, która została opublikowana przez Wydawnictwo Dębogóra, poprowadził Tomasz Pietryga, zastępca redaktora naczelnego dziennika „Rzeczpospolita”.
Połączenie historii z prawem
– Książka jest ważnym elementem publicznej debaty na temat reparacji i odszkodowań wobec Niemiec za straty poniesione podczas II wojny światowej – zagaił debatę red. Pietryga. – Mam nadzieję, że będzie też ona ważnym elementem w przyszłości, jeżeli wrócimy do kursu politycznego domagania się odszkodowań, który został rozpoczęty przed kilkoma laty. Jest to pozycja wyjątkowa, ponieważ łączy ze sobą ustalenia historyczne z analizą prawną. Na tym polega unikalność tej książki – ocenił Tomasz Pietryga. Podkreślił, że autorka próbuje zburzyć narrację, że „wszystko jest już stracone”, czyli że oświadczeni władz PRL z lat 50-tych zamknęło drogę do wysuwania roszczeń.
Powody napisania książki
Beata Komarnicka-Nowak wyjaśniła, że jednym z powodów napisania książki była chęć oddania hołdu prof. Janowi Sandorskiemu. Jak wspominała, była jego studentką i znała go wiele lat. Prof. Sandorski jako pierwszy sformułował tezę, że oświadczenie rządu PRL z 1953 r. o zrzeczeniu się reparacji wojennych jest nieważne. – Kiedy Polska przedstawiła swój wielki raport na temat reparacji, w przestrzeni publicznej większość prawników mówiła, że sprawa jest zamknięta. Jest to teza którą Niemcy od lat powtarzają jak mantrę – wyjaśniała autorka przyczynę powrotu do naukowego dorobku prof. Sandorskiego.
Rozwinięcie tez prof. Jana Sandorskiego
Autorka wyjaśniła też, że kolejnym powodem napisania książki było zajmowanie się przez jej kancelarię kwestią nieważnością umów frankowych. – Nasunęła mi się analogia. Kiedy jako pierwsi w Polsce postawiliśmy tezę o nieważności umowy frankowej, cały świat prawniczy, ekonomiczny, bankowy oświadczył, że „chyba oszaleliśmy”, że jest to niemożliwe. Po latach okazało się, że jest możliwe, że umowy są nieważne ab initio – stwierdziła, nawiązując do stanowiska wielu polskich prawników uznających kwestię reparacji za zamkniętą. Studiując dokumenty dotyczące reparacji, również te, które odnalazł prof. Musiał, mec. Komarnicka-Nowak uznała, że należy rozwinąć tezę prof. Sandorskiego.
Trzecim powodem napisania książki było odkrycie przy zbieraniu materiałów nieznanych jej rodzinnych historii z czasów wojny, które dotyczyły repatriacji z kresów i robót przymusowych.
W trakcie dyskusji mec. Komarnicka-Nowak szczegółowo tłumaczyła z jakich powodów decyzja władz PRL była od początku nieważna. Omówiła naciski władz ZSRR i NRD w tej sprawie, realia tego okresu i sposób docierania do dokumentacji, który często przypominał śledztwo.
Klęczący Brandt i niemiecki lobbing
Prof. Bogdan Musiał także poruszył istotne szczegóły z historii odszkodowań. Nawiązał do odbytej w samochodzie rozmowy Willy’ego Brandta z premierem ZSRR Andriejem Kosyginem, podczas wizyty niemieckiego kanclerza w Moskwie, czy udziału KGB w sprawie reparacji. Kanclerz Brandt odegrał bowiem wielką rolę w tworzeniu sytuacji rzekomego zrzeczenia się reparacji. Odniósł się także do pytania o symboliczne gesty niemieckich polityków wykonywane wobec Polski.
– To był Willy Brandt, któremu pomniki stawiają w Polsce. Mamy pomnik klęczącego Brandta. Zastanawiałem się, o czym on myślał jak klękał i za kogo przepraszał. Aby odwrócić uwagę od spraw reparacji, zrobiono cyrk i wydarzenie globalne. Jak się czyta niemieckie publikacje, to czytamy, że klęknięcie Brandta miało geopolityczne znaczenie, które zatrzęsło w posadach komunizmem. To jest absolutna bzdura, ale w ten sposób się robi propagandę – ocenił prof. Bogdan Musiał. Historyk zwrócił uwagę, że w przekonaniu rządzących po upadku PRL, ważniejsze od reparacji są przystąpienie do Unii Europejskiej i do NATO, a głównym partnerem III RP były w tych sprawach Niemcy. – Jest jeszcze druga kwestia, otóż Niemcy bardzo wcześnie zainwestowali ogromne sumy w lobbing w Polsce, na przykład zainwestowano dużo w Gdańsku – tłumaczył profesor.
Przewracamy się o własne nogi
– My się przewracamy o własne nogi – stwierdził prof. Przemysław Saganek, po czym wymienił polskich polityków którzy niewłaściwie mówili o sprawie reparacji, faktycznie osłabiając nasze możliwości. – Jak słyszę, że jakiś polski polityk zaczyna podchodzić do tej sprawy, to wiem, że zrobi to źle – mówił prof. Saganek. – Nie boję się Niemca który nie chce nam zapłacić, boję się Polaka który stara się wydobyć to w głupi sposób – krytykował prawnik. Jego zdaniem, można nawet uznać, że pod względem prawnym Polska ma prawo żądać reparacji, ale trudno liczyć, że uda się wydobyć od Niemiec 6 bln zł, bo – jak wynika z jego wypowiedzi – jest to kwestia siły.
Zrzeczenie było nieważne, jakby nigdy nie istniało
– Nieważne jest, co mówi obecny rząd czy co mówił rząd premiera Belki, czy co będzie mówił następny rząd. Bo jeśli przyjmiemy, że ten akt jednostronny, jak mówi prof. Saganek, o charakterze zrzeczenia jest nieważny od początku, to trzeba wrócić do czasów rzymskich – to co nieważne od początku, zawsze nieważne – powtórnie podkreśliła Beata Komarnicka-Nowak. – Tak trzeba mówić, inaczej będzie wracała jak mantra teza, że zrzeczenie się jest ważne. To co od początku jest nieważne, jest zawsze nieważne. A jeżeli jest nieważne, to my możemy się tego zrzec, ale teraz oczywiście na zupełnie innych zasadach. A to, co było w 1953 r., tego nie ma, jakby nigdy tego nie było – stwierdziła autorka.