– Oprócz naszej dotychczasowej organizacji zbiórek, czy transportów, będę się starał otworzyć specjalny ośrodek terapii zajęciowej dla dzieci – mówi Paweł Podgórski, aktor, działacz kultury, organizator pomocy dla wojennych uchodźców z Ukrainy.
Aktor teatralno-musicalowy, wokalista, pedagog, reżyser. Dyrektor Teatru WAM, twórca i założyciel oraz wykładowca Warsztatowej Akademii Musicalowej. Coś pominąłem?
Paweł Podgórski: Do wszystkiego się przyznaję (uśmiech). Ogólnie przez całe życie starałem się łączyć moje dwie największe pasje, teatr i pedagogikę. Dzięki pracy w Teatrze oraz w Akademii otworzyła się przede mną wspaniała perspektywa robienia ważnych i potrzebnych rzeczy. Jak chociażby mój świeży pomysł na konkretną pomoc pedagogiczno-terapeutyczną dzieciom z Ukrainy.
No właśnie. Widzimy obrazy z Ukrainy. Nie tylko walk i zniszczeń, ale też dotyczące życia zwykłych ludzi. Noworodki pod tlenem w schronie. Mer Kijowa w mundurze wojskowym i przy broni. Zapłakany młody ojciec żegnający się z wsiadającą do autobusu córeczką. I widzimy dziesiątki polskich firm i tysiące Polaków ruszających z pomocowym szturmem. Jego skala Pana zaskoczyła? Widząc Ukrainę, pokazaliśmy lepszą twarz?
Te obrazy wyjątkowo mnie dotykają. Tam, gdzie cierpią niewinni ludzie, a przede wszystkim dzieci, trudno jest stać bezczynnie, chęć pomocy staje się odruchem bezwarunkowym. To co dzieje się obecnie w tak zwanym zrywie narodowym, jest piękne i właściwe. Mam jednak nadzieję, że nie zabraknie nam determinacji i chęci do wspierania potrzebujących.
Do Polski przybywa coraz więcej uchodźców, głównie matek z dziećmi. Tym dzieciom potrzebna jest nie tylko pomoc materialna ale również ta związana z ich zdrowiem psychicznym. Ich traumatyczne wspomnienia będą miały ogromny wpływ na ich późniejsze życie. Trzeba im jak najszybciej pomóc.
Pan chce się włączyć do pomocowego szturmu. Jak konkretnie miałaby wyglądać realizacja Pana pomysłu zorganizowania pomocy dzieciom i rodzicom z Ukrainy? Ile dzieci mogłoby z niej skorzystać? Co otrzymałyby na miejscu?
Do naszej dotychczasowej organizacji zbiórek, czy transportów, będę się starał otworzyć specjalny ośrodek terapii zajęciowej. Miejsce w którym dzieci, oprócz udziału w zajęciach artystycznych czy kompetencyjnych, będą mogły uczyć się również języków obcych.
W jednej z siedzib Warsztatowej Akademii Musicalowej na Włochach, w budynku wolnostojącym, będącym placówką oświatową, będziemy mogli stworzyć znakomite warunki dla przynajmniej 150 dzieci. Zajęcia odbywałyby się od godziny 8:00 do 17:00.
Każde tego typu działanie wiąże się z pieniędzmi. Stara się Pan je zdobyć, czy też posiada własne?
Pandemia wyjątkowo nas doświadczyła. W czasach trudnych, kultura czy pozaszkolne formy edukacji, są ostatnim, niestety, wyborem. Dokładnie w miesiącu wybuchu pandemii otworzyłem prywatny teatr. Pieniędzy starczyło tylko na jedną premierę. Obostrzenia oraz inne problemy mnożyły kłopoty. Nie poddaliśmy się i dalej patrzymy z nadzieją w przyszłość również dla naszego teatru.
Wracając jednak do naszych planów związanych z pomocą dla dzieci. My jako WAM ze swojej strony, oprócz udostępnienia lokalu i zaangażowania organizacyjnego, nie będziemy w stanie samodzielnie sfinansować tej inicjatywy. Pieniądze z zewnątrz będą bardzo potrzebne. Mam nadzieję, że projekt ten zainteresuje ludzi dobrej woli, którzy zechcą włączyć się w pomoc.
Póki co, starania w zainteresowaniu innych podmiotów czy instytucji, nie wspominając o prywatnych firmach, spotykają się z ignorancją czy brakiem zrozumienia dla naszej inicjatywy. Nie poddajemy się również i teraz. Wierzymy mocno w znaczenie tego projektu.
A czy zwracał się Pan też do firm realizujących działania z zakresu ESG? Dla każdej instytucji i firmy wsparcie pomysłu byłoby powodem do chluby.
Nie mieliśmy dotąd okazji rozmawiać z osobami z tego obszaru działań. Póki co, koncentrowaliśmy się na jednostkach strukturalnych, samorządowych czy ogólnie firmach z sektora prywatnego. Dziękuję za podpowiedź. Moja determinacja jest na tyle duża, że będę próbował wszędzie. Cel jest słuszny.
Nasze działania na rzecz innych określają nas jako ludzi. Te słowa usłyszałem dawno temu od jednego młodego lekarza, który postanowił non profit leczyć dzieci z ubogich rodzin. Od tamtej pory staram się również wyznawać jego życiową ideę.