Nowa Zelandia w ramach swej polityki klimatycznej zamierza wprowadzić podatek od ilość metanu emitowanego do atmosfery przez krowy i owce. Podatkiem zostaną obciążeni hodowcy tych zwierząt – informują światowe media.
Plan redukcji gazów cieplarnianych w rolnictwie ogłosił James Shaw, nowozelandzki minister ds. klimatu. Plan zakłada wprowadzenie systemu opłat od śladu węglowego hodowlanych zwierząt, a konkretnie krów i owiec. Podatek od emisji krowiego i owczego metanu ma wejść w życie w 2025 roku. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść w grudniu tego roku.
W Nowej Zelandii mieszka 5 mln ludzi, czyli dwa razy mniej niż liczy pogłowie krów. Nowozelandzcy rolnicy hodują też ponad 26 mln owiec. Problem jest poważny, bo rolnictwo przyczynia się do niemal połowy emisji gazów cieplarnianych w tym państwie. – Nie ma wątpliwości, że musimy zmniejszyć ilość metanu emitowanego do atmosfery. Efektywny system cen emisji dla rolnictwa odegra kluczową rolę, w tym jak to osiągniemy – stwierdził minister James Shaw.
Plan zakłada również system finansowych zachęt dla rolników stosujących specjalne dodatki do pasz które mają redukować emisję metanu przez zwierzęta (substancja 3-NOP, 3-nitrooksypropanol, czerwone glony), czy też sadzących drzewa sprzyjające pochłanianiu gazów cieplarnianych.
Uzyskane z podatku środki finansowe miałyby trafiać do specjalnego funduszu wspierającego wdrażania w gospodarstwach rolnych technologie sprzyjające niskoemisyjności produkcji.
To już drugie podejście Nowej Zelandii do opodatkowania gazów emitowanych przez zwierzęta hodowlane. Podobny pomysł na podatek pojawił się w 2003 r., ale po protestach hodowców szybko z niego zrezygnowano.
Wedle wielu medialnych doniesień, ten nowozelandzki projekt podatkowy jest pierwszym na świecie, jednak w 2008 r. podobny podatek został wprowadzony w Estonii. Tyle, że dotyczył wyłącznie metanu emitowanego przez krowy.