Koleją w Bieszczady – niepowtarzalne klimaty

Materiał został przygotowany dzięki wsparciu partnera - firmy Track Tec, czołowego europejskiego producenta materiałów do budowy nawierzchni kolejowej.

Sieć kolei w Bieszczadach nie jest gęsta, ale można nią dojechać w naprawdę przepiękne miejsca. I nie mówię tu o znanych z Bieszczad leśnych bimbrowni, tych oczywiście nie polecam, choć to swoisty podkarpacki koloryt. Bieszczad jednak nie znamy, a poznać warto, a kolej na pewno nam w tym pomoże.

Dlaczego kolej? Dlatego że oferuje ona transport zdecydowanie bardziej ekologiczny niż inne środki transportu, a poruszanie się samochodem po górskich trasach nie zapewnia szybkiego dotarcia na miejsce. Koleją zaś można dojechać do Rzeszowa, a stąd mamy do wyboru trasę do Przemyśla lub do Jasła, skąd kierunek podróży rozdziela się na Łupków przez Zagórz i Krosno nad Wisłokiem oraz w przeciwnym kierunku, na Nowy Sącz. Od niedawna został też ponownie uruchomiony odcinek linii kolejowej z Zagórza do Ustrzyk Dolnych przy ukraińskiej granicy.

Pamiętam, jak kiedyś w latach 70. przebywałem, jako nastolatek na koloniach w Ustrzykach Dolnych. Pamiętam, że zabrano nas do Przemyśla pociągiem. A była to chyba najciekawsza trasa w PRL, bowiem jej odcinek biegł przez Związek Radziecki, przez miasto Chyrów w dzisiejszej Ukrainie. Do pociągu w Krościenku wsiadali żołnierze Armii Radzieckiej, którzy stali na wszystkich stopniach na zewnątrz drzwi przypięci specjalnymi pasami, mając na głowie hełmy i specjalne gogle jak do jazdy motocyklem. Wyglądali naprawdę groźnie, bo wszyscy byli uzbrojeni. Pilnowali oni, by nikt nie wyskoczył z wolno jadącego pociągu, a może jeszcze bardziej, by nikt do pociągu nie wskoczył, kiedy ten zwalniał na odcinkach o znacznym ograniczeniu prędkości. Tej normalnotorowej linii biegnącej przez ZSRR nikt bowiem nie remontował. Ten przebieg linii kolejowej był efektem wyznaczenia nowej granicy w 1945 r., zgodnie z ustaleniami Konferencji Jałtańskiej. Przy okazji „przycięto” odcinek kolei Ustrzyki Dolne – Przemyśl, zbudowany jeszcze w czasach galicyjskich Austro-Węgier.

Znacznie później, w 1981 r. jako 19-latek jeździłem linią Jasło-Krosno. Pod koniec czerwca, po tym jak dostałem się do Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie, zostałem skierowany na kurs Lotniczego Przysposobienia Wojskowego. Część teoretyczna trwała cały lipiec i była prowadzona w Krośnie nad Wisłokiem, w tutejszym Aeroklubie. Stąd te podróże na linii Jasło – Zagórz, przy czym ja wysiadałem w Krośnie. Ta linia do dziś pozostaje niezelektryfikowana, ale wówczas pociąg złożony z cztero- lub trójczłonowej piętrowej „Bipy” (takie oznaczenie miały piętrowe wagony wyprodukowane w NRD) prowadzonej parowozem TKt48, czyli popularnym „uszatkiem”. Jak się łatwo domyśleć, nie było to zbyt ekologiczne, jako że parowozik ten wchłaniał całkiem sporo węgla na trudnej trasie z licznymi ciasnymi łukami oraz dużymi spadkami i podjazdami. Dziś jeżdżą tu oszczędne szynobusy, czy to wyprodukowane w Bydgoszczy SA103 lub nowsze SA135, czy też te należące do prywatnej spółki SKPL, pochodzące z dostaw ex-czeskich. To też oczywiście nie jest jeszcze ostateczne, satysfakcjonujące rozwiązanie, najlepsze byłyby jednostki hybrydowe lub zasilane wodorem, ale jednak szynobusy z silnikami MAN czy Iveco o niskiej emisji spalin już są nieporównywalnie bardziej „czyste” niż spalający tony węgla parowóz. Pomiędzy w miarę ekonomicznymi niezbyt kopcącymi szynobusami a parowozami, swój epizod miały też lokomotywy spalinowe, ciągnące po dwa wagony bezprzedziałowe, tzw. bonanzy. Były to niesamowicie awaryjne rumuńskie SP32, które z powodu swojej zawodności na kolei nazywano „zemsta Czauczesku” (od ówczesnego dyktatora Rumunii Nicolae Ceaușescu) oraz polskie SU42, które z powodu charakterystycznego malowania nazywano na kolej „Polsatem”. Polsaty i Zemsty Czauczesku kursowały z Bonanzami z Jasła przez Krosno do Zagórza aż do definitywnego ich zastąpienia przez szynobusy, zarówno te z Przewozów Regionalnych, jak i ze spółki SKPL, która też realizuje przewozy na tej linii.

Gdzie pojechać?

Jeśli już wybierzemy się malowniczą linią z Jasła do Krosna, to koniecznie musimy zwiedzić pierwszą na świecie kopalnię ropy naftowej w Bobrówce, zaledwie 5 km na południe od Krosna. Można tu dojechać autobusem od dworca kolejowego w Krośnie nad Wisłoką. Obecnie jest to Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza, choć część pól naftowych w tej kopalni nadal jest czynna! Sama kopalnia została założona w 1854 r. przez samego Ignacego Łukasiewicza oraz jego wspólników.

Po założeniu kopalni do 1880 r. w kopalni wydrążono ponad 60 szybów. Ciekawostką jest to, że szyby drążono ręcznie, a niektóre miały głębokość nawet 150 m. Do dziś zachowano dwa szyby z tego okresu, Franek i Janina, oba powstałe koło 1860 r. Mają one głębokość (odpowiednio) ok. 50 m i 132 m. Jeśli natomiast jesteśmy w samym Krośnie, to warto wybrać się spacerkiem na niesamowity rynek w tym mieście. Rynek, który początkowo otaczała drewniana zabudowa, pochodzi z XIV wieku. Najstarsza zachowana kamienica została zbudowana w XV wieku. Wokół rynku stoją przepiękne, kolorowe kamienice zbudowane w różnych okresach, i co najważniejsze, są autentyczne. Warszawska Starówka z wiadomych względów jest rekonstrukcją, a krośnieński rynek oparł się zębom czasu, wszystkie zachowane budynki mają od 100 do ponad 400 lat!

Jeśli ktoś jest miłośnikiem kultury ludowej, to warte polecenia jest Muzeum Regionalne w samym Jaśle. Muzeum posiada liczne zbiory sztuki ludowej z Regionu Jasielskiego m.in. autorstwa Karola Breja, zbiory archeologiczne podarowane przez Stanisława Kadyiego, kolekcję obrazów różnych malarzy: Stanisława Kochanka zam. w Krośnie, Jana Ignacego Wodyńskiego, Ignacego Pinkasa oraz Stanisława Witowskiego-Iskrzyniaka zamieszkałego w Jaśle.

W odległości zaledwie 2 km od stacji kolejowej w Jaśle znajduje się Muzeum Archeologiczne „Karpacka Troja”. Skansen powstał w miejscu odkrycia jednego z najstarszych grodzisk w Polsce zwanego Wałami Królewskimi, którego początki sięgają wczesnej epoki brązu. Dokonano na nim odkryć archeologicznych datowanych na początki epoki brązu i wczesne średniowiecze. Zbudowano tu nawet replikę fragmentu starego grodu, naprawdę warto to zobaczyć.

Z kolei w Krośnie znajduje się Centrum Dziedzictwa Szkła. To nie tylko muzeum przepięknych wyrobów szklanych. Najważniejszymi atrakcjami Centrum są interaktywne pokazy produkcji i zdobienia szkła, w których turyści mogą brać czynny udział. Można zatem samemu spróbować trudnej sztuki formowania szkła.

3 km od Krosna znajduje się Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu. Zostało ono urządzone w dworku z XVIII wieku, przebudowanego z końcem XIX wieku. Od 1903 r. mieszkała tu i tworzyła Maria Konopnicka, która ten dworek otrzymała w darze od darczyńców – Polaków, na 25-lecie pracy pisarskiej. Maria Konopnicka mieszkała tu ze swoją życiową partnerką Marią Dulębianką (mimo wcześniejszego posiadania męża i dzieci Maria Konopnicka była lesbijką) do swojej śmierci w 1910 r. W 1956 r. Zofia Mickiewiczowa (córka Konopnickiej, na kilka miesięcy przed swoją śmiercią) ofiarowała dworek i park państwu polskiemu na muzeum biograficzne. Muzeum urządzano w latach 1957-1960, po czym zostało ono otwarte.

Na koniec koniecznie trzeba wspomnieć o jeszcze jednej ważnej atrakcji. Ok. 8 km od Zagórza znajduje się szybowisko Bezmiechowa. Jest to czynne lądowisko szybowców na zboczu góry, będące filią Aeroklubu Krośnieńskiego. Za niewielką opłatą można tu odbyć wspaniałe loty turystyczne, w tym nad przepiękną Soliną położoną kilkanaście kilometrów od lądowiska. Szybowce startują tu za wyciągarką, ale miejsce nadaje się też do wykonywania lotów na lekkich samolotach, choć lądowanie na nich „pod górkę” jest dość trudne. W Bezmiechowej start zawsze odbywa się „z górki”, a lądowanie „pod górkę”, niezależnie od kierunku wiatru. Bezmiechowa i nieodległa (ok. 10 km) Ustjanowa to najstarsze polskie szybowiska, na których szkolono pierwszych w Polsce pilotów szybowcowych, od drugiej połowy lat 20. XX wieku.