Skoro mamy wybory to wolno mówić wszystko? Można odnieść wrażenie, że tak. Przykład ostatnio dało stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Jego członkowie chcą rządzić Warszawą, gdzie jednym z najbardziej zajmujących i bulwersujących spraw pozostaje reprywatyzacja. MJN wykorzystało ten medialny temat. Ba wprowadziło nawet nowy wątek! Podczas przedwyborczego festiwalu w złym świetle postawiło jednego z konkurentów, ale nie tylko jego – relacjonuje na łamach Polskatimes.pl Juliusz Bolek, Juliusz Bolek, Przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu.
Wielu z przedwojennych właścicieli, przez dziesięciolecia czekało na sprawiedliwość i na odzyskanie swojej własności. Takich klientów, a nie handlarzy roszczeniami czy osoby działające na tzw. kuratora i nadużywające prawa reprezentował profesor Kaliński. Nagle Miasto Jest Nasze odkrywa, że jego nazwiska zabrakło w raporcie komisji reprywatyzacyjnej. Ta przecież zebrała w dokumencie sprawy reprywatyzacyjne wobec których stwierdzono nieprawidłowości. Wydaje się, że MJN powinno mieć tego pełną świadomość, skoro jego członek należy do rady społecznej przy komisji, w której ważną rolę pełni Patryk Jaki. Jak wskazują sondaże to pewny uczestnik drugiej tury walki o stołeczny ratusz. Musi to boleć konkurentów z innych komitetów, a każdy atak na niego, jak zdają się sądzić, może tylko im pomóc. Nieumieszczenie osoby Macieja Kalińskiego w owym raporcie wystarczyło działaczom Miasto Jest Nasze do ataku na profesora. Do stworzenia przestrzeni niedomówień, do snucia przypuszczeń, że może być on zamieszany w dziwne i skandaliczne procesy reprywatyzacyjne. Najciekawsze jest jednak to, że jednocześnie przedstawiciele MJN… nie stawiają żadnych zarzutów Maciejowi Kalińskiemu. Wśród prowadzonych przez profesora spraw nie znalazły się takie, które w toku badań wzbudziły wątpliwości komisji weryfikacyjnej co przyznaje jej wiceprzewodniczący Sebastian Kaleta.
