Nie interesujemy się na poważnie polityką zagraniczną. Nawet w kampaniach wyborczych pojawia się ona w karykaturalnej postaci. Zdjęcie prezydenta z – tym razem stojącym w tyle Donaldem Trumpem – jako iluzoryczny wyraz poparcia wielkiego mocarstwa, idiotyczne dyskusje o narzucanej nam przez Brukselę ideologii gender czy LGBT. Trudno się dziwić, takimi chwytami zdobywa się głosy – podsumowuje Jerzy Wysocki, przedsiębiorca i ekspert medialny.
Nie interesujemy się polityką zagraniczną, ponieważ przez lata nie była ona przedmiotem istotnego sporu. Można mówić wręcz o konsensusie głównych sił politycznych. W 1989 roku wspólnie odzyskiwaliśmy suwerenność, pragnąc zmierzać na Zachód. Do NATO i UE wchodziliśmy pod rękę z postkomunistami. Teraz rządzących i opozycję różni bardzo wiele. Stosunek do Ameryki Donalda Trumpa, do Unii Europejskiej, jej fundamentalnych zasad i kierunków rozwoju Wspólnoty.
Może więc właśnie polityka wschodnia powinna być dziś i jutro tym, co łączy naszą całą klasę polityczną? Są ku temu ideowe i historyczne podstawy. Paweł Kowal był w PiS, teraz jest posłem PO, był eurodeputowanym, słusznie uchodzi za neutralnego eksperta od Wschodu. Poseł, podczas debaty w Galerii Delfiny, zauważa, że w III RP nie wymyślono nic nowego na kontynuację myśli Jerzego Gierdroycia i Juliusza Mieroszewskiego. Otóż twierdzili oni, iż należy uznać podmiotowość Białorusinów, Ukraińców i Litwinów, niezależnie od historycznych urazów wspierać te narody w odzyskaniu niepodległości, sam bowiem fakt istnienia niepodległych sąsiadów oddala od Polski niebezpieczeństwo ponownego starcia z sowiecką wówczas Rosją.
Przekaz stał się faktem. W sprawy ukraińskie aktywnie zaangażowani byli polscy politycy skłóconych partii. Tam, na Majdanie, mówili jednym głosem. Podobnie jak teraz w sprawie wydarzeń na Białorusi. Choć w tym przypadku polska dyplomacja wydaje się bardzo pasywna. Choćby w porównaniu z głosem Litwy, co nie powinno nam jednak przeszkadzać, a nawet jest dla Polski wygodne w kontekście relacji z Moskwą.
O ile, sytuacja na Litwie wydaje się stabilna, Ukraina to tykająca bomba z nierozwiązanym problemem Krymu i Donbasu. Białoruś to wielki znak zapytania, nie wiadomo co się tam wydarzy. Nie wiadomo nawet, jakiego państwa chce tamtejsza opozycja.
Debata w Galerii Delfiny pt. Patrząc za Bug miała podtytuł: czy Polska ma wizję polityki wschodniej?. Tak, ma wizję kontynuacji dawnej myśli Giedroycia i Mieroszewskiego. Przy czym, powtarzając za Donaldem Tuskiem, w dzisiejszych czasach, jak ktoś ma wizje, to powinien iść do lekarza. A więc, pytanie nie dotyczy wizji, tylko możliwych działań na linii wschodniej. Uczestnicy dyskusji (oprócz Pawła Kowala, szefowa Biełsatu Agnieszka Romaszewska, ekspert od Wschodu i mój sąsiad blogowy Marek Budzisz oraz prezes Klubu Ronina, Józef Orzeł) są zgodni, że z działaniami jest słabo. Dominuje postawa sentymentalno-symboliczna. Wygodnie nam wierzyć, że to Unia rozwiąże za nas wschodnie problemy, a my siedźmy cicho, by nie drażnić rosyjskiego niedźwiedzia.
Szkopuł w tym, że Unia ma problemy nawet z prostym, wydawałoby się, nałożeniem na Mińsk sankcji dyplomatycznych, bo Cypr łączy je z własnym konfliktem z… Turcją. Mimo ględzenia o wspólnej polityce zagranicznej, w kryzysach uwydatniają się własne geopolityczne i gospodarcze interesy członków. Niemcy i Francja mają swoje, z którymi nam często nie po drodze. Oczywiście możemy i powinniśmy stymulować, pobudzać Unię do większej aktywności na Wschodzie, lecz głos skłóconej z europejskimi instytucjami Polski może nie być traktowany poważnie. I przypomnijmy, nasza polityka wschodnia jest sprzężona z kwestią niepodległości Polski, polityka państw Zachodu to interesy.
Co możemy więc zrobić na własną rękę? Prosty przykład. Reforma rolna na Ukrainie. Nie jesteśmy zainteresowani uczestnictwem w procesie prywatyzacji spichlerza Europy, Niemcy – tak. Doprawdy, nie trzeba oglądać się na Brukselę, żeby robić interesy z Kijowem. Bruksela nie pomoże nam w poszerzaniu gospodarczych wpływów. Na Ukrainie czeka na prywatyzację ponad 200 przedsiębiorstw. Dlaczego zachodni kapitał tak zaangażował się prywatyzację w naszym kraju? Bo widział w tym swój interes. A, że przy okazji był to nasz interes, to tym lepiej. – Przy tak niskim koszcie pieniądza, warto się zadłużyć na strategiczne inwestycje na Ukrainie – pisze Cezary Kaźmierczak w swoim mikro wpisie. Prezes ZPP proponuje konkrety, swój tekst pisał pewnie 4 minuty, debaty ciągną się godzinami, kończą ukłonami dla Giedroycia…
Jerzy Wysocki, przedsiębiorca i ekspert medialny
Źródło: https://wei.org.pl/article/uklony-dla-gierdroycia-teraz-czas-na-wschodnie-inwestycje/