Jerzy Wysocki: Kraj szczęśliwych malkontentów

Prezydent Komorowski odwiedził w mijającym roku ponad 100 miejscowości i w świątecznym wywiadzie dla Tomasza Lisa podzielił się ciekawą refleksją. Zwykli ludzi na pytanie jak im się wiedzie odpowiadali, że świetnie. Dopytywani o sprawy rodzinne, swoją gminę, pracę także wyrażali zadowolenie. Ale już przy sprawach państwa zaczynało się narzekanie, sprawy kraju zdaniem rozmówców Prezydenta idą w złym kierunku – możemy przeczytać w najnowszym wpisie na blogu Jerzego Wysockiego.

Może to spadek aspiracji, racjonalizacja potrzeb i trzeźwa ocena, że cuda to tylko obietnice polityków, na które nie ma co zwracać uwagi. Obrazki z bankrutującej Grecji, demonstracje w Hiszpanii, gdzie bezrobocie wśród absolwentów sięga 50%, walka Ukraińców, którzy chcą być tam, gdzie my już dawno jesteśmy – to przemawia do wyobraźni. Pewnie Polacy po zawirowaniach okresu transformacji lepiej odnajdują się w nowej, obiektywnie lepszej rzeczywistości, pewnie cenią sobie to co mają, co już osiągnęli, choćby nie były to spektakularne sukcesy.

Nie cenią zaś państwa jako instytucji, a zwłaszcza tych polityków, którzy państwem kierują. Stąd opinie przekazywane Prezydentowi i badania Czapińskiego, że sprawy kraju wyglądają słabo, że trudno być zadowolonym  z tego co dzieje się na górze. I zapewne nie chodzi to o brak spójnej strategii energetyczne kraju, spory o zamrażanie zarodków z in vitro czy niechęć do ideologii gender. Chodzi o klasę próżniaczą, jak kiedyś nazwał polityków Donald Tusk. Podejrzewam, że ludzi bardziej od małego wzrostu PKB i rosnącego długu publicznego bardziej irytują sprawy zwykłe: zegarki ministra, zabawowy i wystawny tryb życia rzecznika opozycyjnej partii i naczelnego agenta czwartej RP. obyczaj nagrywania politycznych rywali nawet partyjnych kolegów, handel stanowiskami, brednie pseudoekspertów od lotnictwa.

Dziwne to wszystko ale lepiej, że nie jest odwrotnie, nieszczęśliwi Polacy patrzący z uznaniem na polityków, przywódców narodu. Jak za Stalina, wczesnego Gierka czy obecnie za Łukaszenki. Politycy nie są po to, żeby ich lubić. Choć powinni się o to lepiej strać – podsumowuje Autor.

Więcej: wysocki.tocowazne.pl