Gospodarka to, o czym nie zawsze nasi decydenci pamiętają, system naczyń połączonych. Dlatego wszelkie ograniczenia i zakazy, nawet jeśli są rozsądne i konieczne, powinny być przeprowadzane z precyzją podobną do chirurgicznej operacji. Liczy się w końcu nie to, czy zabieg się uda, ale to, czy pacjent przeżyje i wyzdrowieje. Branża energetyczna to zaś pacjent wyjątkowo wrażliwy. A że interesy energetyki i polskich kopalń nie zawsze idą w parze, to konstruowane przepisy powinny być wyjątkowo precyzyjne, na co zwrócił ostatnio uwagę Instytut Staszica – przypomina Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
W minionym tygodniu eksperci Instytutu ogłosili analizę dotyczącą projektu rozporządzenia Ministra Energii, odnoszącego się do importu węgla. Rząd zapowiedział radykalne kroki w celu ograniczenia importu tego surowca z Rosji i innych państw byłego ZSRR, co jest kierunkiem niewątpliwie słusznym. Polskie górnictwo, aby skutecznie się zrestrukturyzować, winno mieć zapewnione odpowiednie warunki. Oczywiście, nie kosztem przedsiębiorców, ale też tama dla nieuczciwej konkurencji jest sprawą zrozumiałą.
Całkowicie zamknąć granic dla rosyjskiego węgla się nie da – z paru powodów. Są umowy między Rosją a Unią, które Polska musi respektować. Węgiel ten może wjechać równie dobrze przez Litwę lub, drogą morską, na statkach z niemieckich portów. Może najistotniejsze jest to, że importujemy – nie tylko z Rosji, ale np. z RPA i Australii – węgiel, którego polskie kopalnie nie wydobywają, a który jest potrzebny energetyce. Bez tego węgla nasze elektrownie miałyby poważne problemy.
Do Polski powinien wjeżdżać zatem tylko węgiel spełniający określone parametry. Zgodnie z planowanym rozporządzeniem na nasze terytorium będzie mógł wjechać jedynie węgiel określonej grubości. Zabrakło jednak zapisu – podkreślają eksperci Instytutu Staszica – że sortowanie powinno odbywać się po polskiej stronie. Dlaczego? By nie upadły terminale przeładunkowe należące do polskich firm i by z pracą nie musiało się pożegnać nawet dwa tysiące osób. Dodajmy, że chodzi tu o miejsca pracy na północy i na wschodzie kraju, a więc w mniej zamożnych regionach. Dodatkowo obowiązek sortowania węgla w polskich terminalach w jakiś sposób rozwiązywałby problem handlu surowcem sprowadzanym z Rosji i Białorusi za pośrednictwem innych krajów unijnych. Terminal pełniłby wówczas rolę podobną do składu celnego.
Jako dodatkową gwarancję kontroli nad importem Instytut Staszica postuluje również wprowadzenie szczegółowych regulacji w zakresie przeładunku węgla. Takie regulacje istnieją i doskonale się sprawdzają np. w przypadku paliw ciekłych. Eksperci podkreślili, że umożliwi to państwu monitoring procesu wprowadzania do obrotu węgla i pozwoli na realną egzekucję zobowiązań prawnych i finansowych od operatora przeładunku.
W opracowaniu przedstawionym przez think-tank pojawia się jeszcze jedna warta uwagi propozycja – by nie grubość węgla, a jego parametry kaloryczne i ekologiczne były decydujące dla dopuszczenia na polski rynek. Jeżeli mamy importować niezbędny surowiec, to niech będzie to surowiec najmniej szkodliwy dla środowiska. Walka ze smogiem nie może przecież odbywać się wyłącznie ustami polityków, mediów i ekologów, ale wymaga realnych działań. Dobrze byłoby dołożyć cegiełkę – nie taką znów małą – przy okazji regulowaniu importu węgla.
Czy Ministerstwo Energii analizę Instytutu zauważy i na nią odpowie? Zobaczymy.
Źródło: http://krzysztofprzybyl.natemat.pl/201883,jak-madrze-kontrolowac-import-wegla