Gienieczko podsumowuje wyprawę do źródeł Amazonki i na szczyt Nevado Mismi

19 września 2014 r. Marcin Gienieczko potwierdził zdobycie góry źródłowej Amazonki, szczytu Nevado Mismi (5597 m n. p. m. ). Zmaganie z pięciotysięcznikiem, z którego zboczy rozpoczyna swój bieg największa rzeka świata, Gienieczko wraz z miejscowym przewodnikiem Zacariasem Oksa Oksa rozpoczęli atak na szczyt o godz. 4:00. O godz. 10:15 czasu lokalnego (17:15 czasu polskiego) zdobyli górę źródłową Amazonki – Nevado Mismi (5597 m n. p. m. ).

Ostatecznie podróżnicy wybrali trudniejszą drogę dotarcia na szczyt.Marsz rozpoczeli od miescowosci Lari gdzie dokumentowal ten projekt Mirosaw Rajter dokumentalista ,filmowiec. Obydwaj byli totalnie zmęczeni, także choroba wysokogórska dała się mocno we znaki. Mirosław Rajter nie dotarł na szczyt, przebywał w bazie wraz z poganiaczem mułów. Jego głównym celem, który zrealizował, było udokumentowanie dotarcia do źródeł Amazonki.Polecamy lekturę, jak zwykle żywiołowej i pełnej emocji relacji Marcina Gienieczko.

solo_szczytMoja wyprawa zaczęła w Chivay. W ramach aklimatyzacji i sprawdzeni kondycji organizmu przejechałem rowerem do Lari, pokonując tym samym 35 km i znaczne różnice wysokości. Pomyślałem, że to dobra zaprawa i sprawdzenie organizmu przed przyszłorocznym przejazdem przez góry od Limy do rzeki Apurímac w San Francisco. Chciałem również zaliczyć, jak najwięcej wysiłku przed dotarciem do źródeł Amazonki.

Nasz marsz rozpoczęliśmy z 5 mułami. Podczas przejazdu rowerem z Chivay do Lari, zrodził mi się pomysł, że warto zabrać w góry także rower. Tak też zrobiłem po rozmowie z Zacariasem Oksa Oksa, naszym przewodnikiem i przewodnikiem, który prowadził także wyprawę Jacka Pałkiewicza oraz wyprawę kierowaną przez Piotra Chmielińskiego i Andrzeja Pietowskiego. Warto także dodać, że obie wyprawy startowały z Tuti, czyli pokonywały krótszą i łatwiejszą drogę. Droga rozpoczynająca się w Larii jest dłuższa i prowadzi przez wiele wzniesień, pokonuje się także przełęcz, na wysokości około 5100 m n.p.m., która dzieli zlewiska Pacyfiku i Atlantyku. Pokonanie przełęczy było trudne i żmudne. Tą samą trasą szedł niosąc swój kajak, w 1985 r. Piotr Chmieliński.

Mirek (Mirosław Rajter, dokumentalista tej części wyprawy – przypis red.) trochę osłabł, wiec musiał korzystać z pomocy mula. Miał klasyczne objawy choroby wysokościowej, wymioty i silne mdłości. Ja także nie czułem się zbyt dobrze, ale mimo uderzeń bólu głowy szedłem cały czas i jako pierwszy pokonałem przełęcz dzielącą dwa oceany – Pacyfik i Atlantyk. Sukcesu gratulował także Zacarias.

Kiedy doszliśmy do „źródeł” Jacka Pałkiewicza – strumienia Apacheta nastąpiło wielkie rozczarowanie. Nie zauważyliśmy ani kropli wody, nie płynął żaden strumień, nic… kompletnie nic. Kupa piachu. Na miejscy stał tez pomnik z napisem „Jacek Pałkiewicz wraz z towarzyszeniami z Rosji i Peru ustalił, że z tego miejsca wypływa strumień, który daje początek rzece Amazonce”. Niestety nie jest to prawda. Przykra sprawa, tym bardziej, że Pałkiewicz pisał o mnie, że jestem „podróżnikiem o europejskich wymiarach”. Dziękuję za taką ocenę mojej osoby. Kiedy dotarłem do źródeł Apachety, w moich oczach, prysnął czar Jacka Pałkiewicza.Na zawsze..

Następnie dotarliśmy do źródeł ustalonych przez wyprawę Andrzeja Pietowskiego w 2000 r. ekspedycja była organizowana przy współpracy z Zacariasem Oksa Oksa, który pomagał także podczas mojej wyprawy. Ustalili wtedy, że strumień Carhuasanta, który wypływa z lodowca na zboczach Nevado Mismi, daje początek wielkie rzece. Dla ambicji postanowiłem zdobyć także tą górę, aby w całości zamknąć temat. Byłem więc i u fikcyjnych źródeł Apachety i u prawdziwych źródeł Carhuasanty, które zostały potwierdzone także przez takie sławy eksploracji jak np. Ed Stafford (Ed w londyńskim Royal Geographical Society potwierdził lokalizację źródeł Amazonki) czy też np. Colin August z Vancouver itp.

Dla mnie sprawa jasna: źródłami Amazonki jest potok Carhuasanta, wypływający z lodowca Nevado Mismi. Można dyskutować o różnych kwestiach, ale fakt pozostaje faktem. Apacheta płynie na wysokości 5170 m n.p.m i jest położna wyżej od Carhuasanty o około 20 metrów, tyle, że płynie jedynie w sezonie deszczowym. Nie można więc uznać za początek strumienia, który płynie tylko okresowo. Nie jestem hydrografem, ani naukowcem, jestem sportowcem i podróżnikiem, ale moim zdaniem, żeby w cos uwierzyć trzeba być w centrum wydarzeń, Tylko uczestnictwo w wydarzeniach pozwala zrozumieć pewne fakty. Fakt jest jeden: Carhuasanta, jest początkiem wielkiej rzeki, strumieniem który wypływa z góry źródłowej Amazonki – Nevado Mismi.

W trakcie wyprawy na szczyt moja kuchenka przestała działać. Nie wiem czemu, być może dlatego, że wlałem słabą, 94 oktanową benzynę, która zatkała dysze. Na wysokości około 4800 m n.p.m. także zapalniczki przestały działać. Na tej wysokości znajdowała się nasza baza wypadowa, przed zdobyciem góry źródłowej. Aby zagotować wodę lub przygotować ciepły, kaloryczny posiłek musimy rozpalać ogniska ze znalezionych odchodów lam, w pobliskiej chacie pasterzy.

Wyruszyliśmy razem z Zacariasem Oksa Oksa o świcie, około 4 rano. W czasie wędrówki spadły na mnie dwa głazy, kijki się wygięły, ale jakoś wszedłem, co jest moim dużym sukcesem górskim. Tym bardziej, że na tej wysokości jest mała zawartość tlenu i niektórzy, nawet doświadczeni trekkerzy czy alpiniści mają problemy z dobrą aklimatyzacją. Na szczęście się udało.

Wczoraj, czyli 19 września około 10:20 zdobyłem ją wraz z Zacariasem. Dla mnie wspinaczka na szczyt była dość ciężka. Nie jestem człowiekiem gór, bardziej kocham wodę: rzeki, morza i oceany. To jest moje terytorium, moja enklawa, w której czuje się pewnie i chce przebywać. Nevado Mismi, góra źródłowa Amazonki (5597 m n.p.m.) była to najwyższa moja wysokość, jaką do tej pory zdobyłem, jakbym mocno podskoczył, byłoby może 5600 m n.pm., tyle, że z uwagi na ostrą grań niemalże, jak żyletka nie było jak. Na samym szczycie miałem tylko metr na metr powierzchni, na południowej stronie była ostra przepaść – około 300 metrów w dół, aż kręciło się w głowie. Wcześniej miałem możliwość być na wysokości 5450 m n.p.m. – w Himalajach, koło Annapurny.

W czasie wędrówki na szczyt Nevado Mismi przeszliśmy łącznie 42 km, 35 km przejechałem wcześniej rowerem. Także po wędrówce przejechałem rowerem 25 km Chivay.

Teraz dla mnie liczyły się źródła, aby ostatecznie samodzielnie zobaczyć o ostatecznie ocenić spór o ich lokalizację. Ponadto, ta część wyprawy będzie stanowiła jeden z rozdziałów kolejnej mojej książki – tym razem o przepłynięciu Amazonki.

Jakiś człowiek napisał do mnie „co to za wyprawa „solo”, skoro chcesz z kimś przepłynąć przez czerwona strefę – 500 km”. Tak jak wcześniej wspominałem, żeby coś zrozumieć trzeba być w centrum wydarzeń. Ludzie całują przygodę przez ekran komputera i oceniają sytuację z lotu ptaka. W 98% chce zrobić ten odcinek z Gadielem Sanchez Riverą, najlepszym specjalistą od sztuki przetrwania. Dla mnie to olbrzymi zaszczyt, to tak jakby do mojej ekspedycji przyłączył Reinhold Messner – zdobywca wszystkich 8 tysiączników.

Przyjechałem właśnie do Arequipy i niebawem ruszam do niebezpiecznej, czerwonej strefy „narco”. Co to za strefa i dlaczego niebezpieczna? Poniżej zamieszczam opis Piotra Małachowskiego z portalu „kochamyperu.pl” oraz drugą, przesłaną przez Jana Zakrzewskiego, mieszkającego także w Peru.

„Do osady San Francisco nikt przy zdrowych zmysłach nie jedzie. Np. Ambasada USA w Limie odradza to wszystkim swoim obywatelom. Ale rozumiem, że to część Twojego planu. Powinieneś zatem najpierw dostać się do Ayacucho, a stamtąd w stronę Kimbiri. Tam już masz blisko – najprościej colectivo, o ile będzie akurat kursować.

Marcinie, rozmawiałem o Twojej wyprawie z kilkoma osobami w Peru. Myślałem też o niej. Na pewno zdajesz sobie sprawę z ryzyka. Jest ono bardzo duże. Mówiąc wprost – choć trudno tak wprost nie znając Cię w ogóle – grozi Tobie wiele niebezpieczeństw, które mogą zakończyć się dobrze, ale mogą zakończyć się także źle. Nawet śmiercią. Na pewno zdajesz sobie z tego sprawę. Jeśli nie, pomyśl o tym, porozmawiaj z Rodziną.

Podczas spływu możesz oczywiście ograniczyć ryzyko korzystając z usług lokalnych przewodników. W 2011 roku dwójka kajakarzy z Polski nie zrobiła tego i zakończyli swoje życie w Ucayali. Pomyśl o tym również, Marcinie. Mówię Ci to z bratniego serca.
Tymczasem trzymaj się, serdeczności z Arequipy
Piotr Młachowski”

„Druga sprawa, jaką chciałbym panu doradzić to jest temat bezpieczeństwa. Według planu zamierza Pan od źródeł Amazonki zejść do miejscowości Luisiana, skąd w następnym roku byłby kontynuowany spływ. Otóż to miejsce znajduje się w środku rejonu VRAEM (Valle del Rio Apurimac, Ene y Mantaro) – co znaczy dolina rzek Apurimac, Ene i Mantaro. Ten rejon jest niebezpieczny z wielu względów, o których pan wspominał w swoim mailu, ale nie wspomniał pan o terrorystach pozostałych ze Świetlistego Szlaku, którzy są najbardziej niebezpiecznym względem, gdyż oni albo porywają na okup, albo zabijają bez najmniejszych skrupułów. Poza ich względami politycznymi współpracują z kartelami narkotyków szerząc strach swoimi metodami w całym rejonie, przez co kartele maja większą swobodę działania, a oni pieniądze od karteli. Przesyłam panu informacje temat tego rejonu, aby miał pan lepsze wyobrażenie. Należy dodać, że ten rejon jest objęty stanem wyjątkowym, co dwa miesiące przedłużanym przez rząd, aby nie mówić o stanie wojennym, bo w tej wojnie ginie więcej sil bezpieczeństwa (wojsko i policja) rządowych niż terrorystów, którzy są orężem karteli. Dlatego sugeruje panu, aby nie planował pan zejścia wzdłuż rzeki Apurimac do tej osady Luisiana, lecz przed rejonem VRAEM, który się rozciąga na południu od 13º15′ szerokości geograficznej południowej, gdzie rzeka Pampas wpada do Apurimac, aż do 11º18′ gdzie do rzeki Ene wpada rzeka Perené i od tego miejsca Ene zmienia nazwę na Tambo. Dalszy odcinek płynąc rzeką Tambo aż do 10º44′ szerokości geograficznej południowej do miasta Atalaya, gdzie Tambo łączy się z Urubamba i stad już nazywa się Ucayali tez jest niebezpieczne. Zatem na drugim etapie planowanej podroży w 2015 roku lepiej rozpocząć spływ już na rzece Ucayali za rejonem VRAEM i uniknąć większego ryzyka.
Pozdrawiam
Jan Zakrzewski, Peru.”

Obecnie wybieram się do San Franciso, gdzie zamierzam rozpocząć przyszłoroczny spływ. Zamierzam tam rozmawiać z miejscowymi Indianami, szefami Acalde i miejscową policją o rozpoczęciu spływu canoe w dół Amazonki. Przygotowanie spływu jest bardzo ważne, jeśli się wszystkiego dobrze nie zaplanuje i przemyśli można zginąć. Amazonia to dziki zachód, a zwłaszcza rejon, z którego zamierzam w przyłym roku wystartować.

Marcin Gienieczko to zawodowy podróżnik i sportowie,c, specjalisujacy się w ekstremalnych ekspedycjach. Mieszka wraz z rodziną w Gdyni. Żonaty, syn Igor ma 4 lata, Leon – 2. Nie cierpi słowa „zdzwonimy się” i nie uznaje towarzyszy, którzy podchodzą amatorsko do współpracy. Ceni tylko konkrety, za co inni czasami go nie cenią. Jego największa motywacją są synowie oraz oponenci, którzy wybaczają wszystko oprocz jego sukcesu…

Dotychczasowe osiągnięcia Marcina Gienieczko:
przepłyniecie całego systemu rzecznego solo MacKenzie (w 76 dni, 4000 tys km w canoe. wyprawa została wyróżniona na Kolosach oraz National Geographic.
przepłyniecie solo pontonem rzeki Jukon (3100 km)
przejście gór MacKenzie (jesienią, 350km pieszo wraz z Rupertem Dook)
przejście 600 km rzeka Kołymą w temperaturze minus 50 stopni
przejazd rowerem z Darwin do Adelajdęy (4300 km przez Australię)
przepłynięcie no-stop Bałtyku na trasie Bornholm-Darłowo (28 godzin no-stop w otwartym canoe
przepłyniecie jukonu na trasie Withorse-Carmacks (320 km, w 33 godziny przepływając kapryśne jezioro Labarge
przepłynięcie największej rzeki na Syberii – Leny (4328 km w canoe, w tym 2661 km bez zdanego dnia postoju (mowa o dwóch nocach)
przejście Sahary Zachodniej pieszo i na wielbłądach na szlaku Timbuktu-Taoudeni (750 km w 18 dni)
reprezentacja Polski w wyścigu Yukon River Quest w canoe

Aktualnie przygotowuje się do trawersu Ameryki Południowej o własnych silach: 900 km na rowerze, 6150 km w canoe i 80 km biegu z belem do Atlantyku.

Zobacz aktualną lokalizację Marcina Gienieczko oraz dotychczas pokonaną trasę: https://www. google. pl/maps/ms?msid=202444880938611850051. 0005004c0f052206f16bd&msa=0&dg=feature

Więcej o wyprawie Solo Amazon Expedition na stronie: http://www. soloamazon. info/

sponsorzy_amazon_2