Co dalej ze słynną „Węglówką”?

Materiał został przygotowany dzięki wsparciu partnera - firmy Track Tec, czołowego europejskiego producenta materiałów do budowy nawierzchni kolejowej.

Linia kolejowa nr 131 to główna część zbudowanej przed II wojną światową Magistrali Węglowej, która łączyła Górnośląski Okręg Przemysłowy i Rybnicki Okręg Węglowy z portami Gdynia i Gdańsk. Nazwę swoją zyskała stąd, że był to główny szlak transportu wydobywanego w Polsce węgla do portów, skąd za pośrednictwem transportu morskiego węgiel ten był szeroko eksportowany.

Dla odradzającego się kraju eksport węgla, który jeszcze w latach gierkowskiej prosperity nazywano „naszym czarnym złotem” był niezwykle ważnym przychodem budżetowym i jednym z filarów naszej gospodarki. Dlatego już w lipcu 1924 r. podpisano umowę na budowę tej linii z z Konsorcjum Francusko-Polskim. Dokładnie rzecz biorąc miały być wykorzystane istniejące odcinki na Śląsku i na Pomorzu, choć zakładano powstanie odcinka omijającego teren Wolnego Miasta Gdańsk. Podobnie jak budowa własnego portu pełnomorskiego w Gdyni, także  kolejowa Magistrala Węglowa była pomysłem Władysława Grabskiego, ministra skarbu i dwukrotnego premiera Polski do 1925 r.

Zawiązanie polsko-francuskiego konsorcjum dało finansowanie linii przez stronę francuską, która do II wojny światowej czerpała korzyści z jej eksploatacji, ale po II wojnie światowej magistrala przeszła całkowicie na własność Polski. Tak jak przed wojną, głównym transportowanym tu ładunkiem był węgiel, ale jednocześnie transportowano też na południe kraju towary importowane i rozładowywane ze statków w Gdyni i w Gdańsku, który po wojnie stał się już całkowicie polskim miastem. W latach 1963-1968 całą Magistralę Węglową, czasem (od przedwojennego inwestora) nazywaną nieoficjalnie „linią francuską”, zelektryfikowano co zdecydowanie zwiększyło efektywność jej eksploatacji.

Linia ta została celowo poprowadzono z ominięciem większych miast (na przykład obok Łodzi linia przebiega przez położoną 40 km na zachód Zduńską Wolę) za wyjątkiem Bydgoszczy, choć nawet w tym przypadku linia przebiega przez wschodnie przedmieścia miasta. Chodziło głównie o to, by ruch pasażerski nie zakłócał intensywnego ruchu towarowego, jaki na tej linii był prowadzony przez cały czas jej istnienia. Dziś co prawda przydałoby się, by na linii mógł odbywać się ruch pasażerski, a nawet takie próby były podejmowane. Łódzkie Koleje Aglomeracyjne chciały uruchomić pociąg do Poddębic przez Zduńską Wolę (choć z konieczności z pominięciem stacji Zduńska Wola znajdującą się  już za odgałęzieniem „Węglówki”, ale i tak ostatecznie do tego nie doszło. Przeszkodą było oddalenie stacji w głównych miejscowościach na trasie od tych miejscowości, czyli Szadku i Poddębic, gdzie w obu przypadkach jest to 3-4 km. Okresowo są jedynie uruchamiane letnie pociągi do stacji Poddębice, która w istocie znajduje się w Borysewie koło Poddębic. Borysewo jest zaś znane z tego, że znajduje się tu prywatne ZOO, bardzo chętnie odwiedzane przez mieszkańców Łodzi, którzy w zasadzie nie mają tu jak dojechać, poza wykorzystaniem  transportu indywidualnego.

Do dziś więc jest to w zasadzie wyłącznie linia towarowa.  Kiedyś najczęstszymi przewozami na niej były transporty węgla. Jako dziecko pamiętam tu najpierw najcięższe parowozy, jakie eksploatowano na ówczesnym PKP – amerykańskie Ty246 i krajowe Ty51, prowadzące długie składy węglarek. Później była to główna linia na której używano ciężkie dwuczłonowe lokomotywy elektryczne. W latach 70. wprowadzono do użycia słynne „bomby” – sprowadzone z Czechosłowacji ET40 które w całości stacjonowały w lokomotywowni Bydgoszcz Wschód i sprowadzone z ZSRR „Czapajewy” – lokomotywy ET42 ulokowane w Karsznicach pod Zduńską Wolą. Z kolei „jamniki”, czyli polskie elektrowozy ET41 trafiły do Tarnowskich Gór i lokomotywowni Czechowice-Dziedzice.

Obecnie transportuje się tą linią coraz mniej węgla, ale ruch na linii nie ustaje. Obecnie główne przewozy to produkty naftowe z rafinerii Lotosu w Gdańsku i w mniejszym stopniu też rafinerii Orlenu w Płocku (dojazd do „Węglówki” przez Kutno), chemikalia z zakładów we Włocławku oraz transport kontenerów w ramach usług intermodalnych, czyli takich w których jedna firma organizuje transport towarów (najczęściej w kontenerach) od punktu początkowego do końcowego wykorzystując różne środki transportu. Dlatego właśnie w linię nr 131 postanowiono zainwestować i powstają przy niej dwa terminale intermodalne, Bydgoszcz-Emilianowo oraz Zduńska Wola-Karsznice.  Ten ostatni powstaje na południe od lokomotywowni w Karsznicach, niemal tuż obok drogi ekspresowej S-8 z Łodzi do Wrocławia, co stanowić będzie duże ułatwienie dla ciężarówek ładowanych tu z pociągów. Zbiega się to w czasie z planowanym zakończeniem remontu południowego odcinka Magistrali Węglowej, co bardzo usprawni wykorzystanie linii. Z kolei na północnym odcinku ma być przeprowadzona modernizacja zmierzająca do podniesienia dopuszczalnej prędkości odcinka Bydgoszcz – Tczew do 160 km/h. Pozwoli to na prowadzenie tu szybkich pociągów pasażerskich z Bydgoszczy do Gdyni i Gdańska, czyli często na końcowym odcinku znacznie dłuższej trasy.

Mimo zdecydowanego spadku obrotu węglem, co może mimo wszystko cieszyć ze względu na ochronę środowiska naturalnego, przyszłość Magistrali Węglowej rysuje się w jasnych barwach. Coraz częstszy ruch towarowych pociągów kontenerowych pozwala tu na intensywne prowadzenie transportu drobnicowego z portów morskich do centrum i na południe kraju, zdecydowanie odciążając w tym zakresie nieekologiczny transport drogowy. Dlatego proponuję, by może teraz nazwać tę linię „Magistrala Intermodalna”?

Michał Fiszer