Ashoka oferuje inwestorom crème de la crème

Prezentujemy drugą część wywiadu z Agatą Stafiej-Bartosik, dyrektorką Ashoki w Polsce. Trzecią część, o interesujących dla biznesu programach Ashoki, opublikujemy za tydzień.

Wyniki Europejskiego Sondażu Społecznego wykazują, że Polska należy do krajów o najniższym poziomie zaufania społecznego. Czy ten fakt utrudnia działalność ludziom angażującym się w społeczną działalność?

Ogromnie. Ostatnio wybrałam grupę członków Ashoki, aby w paru zdaniach opisać, co robią. Doszłam do wniosku że to, co wyróżnia i łączy większość polskich Ashokowców, to tworzenie wspólnot. Chociaż działają w bardzo różnych dziedzinach, jednak gros czasu poświęcają właśnie na budowanie wspólnot. Przykładem może być ks. Czesław Marchewicz który założył Wspólnotę Burego Misia troszczącą się o osoby z niepełnosprawnościami psychicznymi. Albo Jacek Bożek, który zajmuje się ekologią. Swoim działaniem sprawia, że elementy przyrody stają się częścią wspólnoty. Organizuje Święto Drzewa, które polega na zgłoszeniu drzewa ze swojej okolicy, z którym wiąże się historyczne wydarzenie. I nagle okazuje się, że drzewo traci swoją przedmiotowość, staje się podmiotem, częścią wspólnoty mieszkańców.

Człowiek ma naturalną potrzebę bycia we wspólnocie, ale brak zaufania który nas cechuje powoduje, że w Polsce te wspólnoty trzeba budować. I charakterystyczne, że to co robią innowatorzy w innych krajach, nie jest tak bardzo wspólnotowe. Tam bardziej skupiają się nie tyle na tworzeniu wspólnot, co np. nowych systemów.

Mówimy o tym, co Ashokowcy dają światu. A co Ashoka daje osobom, które zostają przyjęte do organizacji? Wspomniała Pani na początku o stypendiach i wsparciu merytorycznym.

Każdy nowy członek Ashoki otrzymuje trzyletnie stypendium. Nie jest ono przeznaczone na realizację jakiegoś projektu, ale dla przyjętej do Ashoki osoby, aby mogła skupić się na rozwoju swojej idei. Przy czym w Polsce, jak wspomniałam, mamy siedemdziesięciu Ashokowców, jednak większość z nich etap stypendiów ma już dawno za sobą. Na przykład z Piotrem Pawłowskim ze Stowarzyszenia Integracja współpracujemy już od 20 lat.

Większość Ashokowców mówi, że dla nich ważniejsze niż stypendium, były dwie inne korzyści. Pierwszą była pomoc doradcza. Bardzo ważnym elementem tego co robimy, jest kontaktowanie członków Ashoki z osobami z biznesu czy innych środowisk posiadających przydatną wiedzę. Doradztwo pozwala się rozwijać, rozwiązywać problemy, przenosić działania do innych miejsc na świecie. Tu znów przykład – realizujemy program z naszym partnerem, Polskim Stowarzyszeniem Inwestorów Kapitałowych, które współpracuje z naszymi Ashokowcami tak, jakby ich organizacja to była spółka portfelowa danego funduszu. Dzięki posiadanym kompetencjom biznesowym wolontariusze PSIKu zwiększają skuteczność działania Ashokowców. I dla nich oczywiście nie zyski finansowe a owa zwiększona skuteczność działania jest „zwrotem z inwestycji” w Ashokę.

Drugą korzyścią, ważniejszą od stypendium, jest otrzymanie tożsamości i poczucia… przynależności do wspólnoty ludzi sobie podobnych. Przyjęci do Ashoki przestają odczuwać osamotnienie, nagle widzą, że jest sporo ludzi podejmujących działania, które wielu postronnych odbiera jako „dziwne”. I to znalezienie się we wspólnocie okazuje się być bardzo inspirujące.

Największa wartość Ashoki polega na tym, że jest to społeczność, w której można swobodnie rozmawiać o ideach i wymieniać się doświadczeniami. A ponieważ jednym z kryteriów przyjęcia do Ashoki jest postawa etyczna, stąd mamy ludzi posiadających wspólne, ponad kulturowe wartości.

Mnie zdarzyło się uczestniczyć w spotkaniu Ashoki, w którym uczestniczyli przedstawiciele wszystkich kontynentów z wyjątkiem Australii. Rozmawialiśmy o sytuacji kobiet na świcie, Wydawałoby się, że o porozumienie będzie trudno, bo przecież sytuacja kobiet w różnych krajach jest zupełnie odmienna. Okazało się, że mając pewien poziom wspólnej wrażliwości,  spoglądamy na wiele spraw bardzo podobnie.

Dla ludzi biznesu, którzy mieliby wspierać Ashokę, opisy jej działań mogą brzmieć dość „miękko”.

Niekoniecznie. Mamy międzynarodowy program – Ashoka Support Network, czyli Sieć Wsparcia Ashoki. W programie uczestniczy około trzystu osób z świata biznesu, zazwyczaj dość zamożnych, ale przede wszystkim doświadczonych, mądrych. Ci ludzie doszli do wniosku, że wspieranie Ashoki jest najlepszym sposobem na realizację ich własnego udziału w działaniach społecznych. Dzięki wsparciu zostali częścią społeczności Ashoki, choć nie są Ashokowcami. I pomimo że są to ludzie z świata „twardego” biznesu, umiejący chłodno kalkulować, to jakoś nie traktują działań Ashoki jako „miękkich”. Pewnie również dlatego, że w Ashoce jest bardzo dużo kontrolowania, ewaluacji podejmowanych działań.

Ale co Ashoka oferuje swoim potencjalnym partnerom, aby przekonać ich do współpracy? Jak przekonuje, że warto w raporcie CSR mieć odnotowane partnerstwo z Ashoką?

A ja nie wiem, czy warto odnotowywać w raportach CSR współpracę z Ashoką. Myślę, że bardziej przekonuje fakt, że współpraca z Ashoka jest jedną z najlepszych inwestycji w zmianę społeczną. Jeżeli komuś rzeczywiście zależy na tym, aby w pewnych obszarach realizować wymierną zmianę społeczną, to Ashoka jest dobrym partnerem. Po pierwsze, znajdziemy wybitną osobę która zajmuje się interesującym partnera obszarem aktywności. Po drugie, będziemy z tą osoba pracować w taki sposób, aby jej wybitne osiągnięcia udało się dodatkowo wzmocnić i upowszechnić. Po trzecie, będziemy mierzyć i raportować osiągnięte efekty.

Bo bardzo często jest tak, że docieramy do ludzi będących świetnymi kandydatami do Ashoki i ich pytamy – do ilu osób dotarłeś ze swymi działaniami? Okazuje się, że nie wiedzą. My im pokazujemy jak mierzyć skuteczność działań i jak je modyfikować. Takie Stowarzyszenie Siemacha ks. Andrzeja Augustyńskiego wyliczyło, że co miesiąc dociera ze swoim przekazem do – uwaga – 250 tys. dzieci.

Tak więc to, czym przekonujemy inwestorów do partnerstwa, jest nasza skrupulatność w doborze innowatorów społecznych, staranna praca z nimi i mierzalność działań. Jeżeli chodzi o dobór członków Ashoki to dość powiedzieć, że w 2013 r. w czterech krajach Europy Środkowej nominowano do członkostwa 1912 osób. Z tej grupy przyjęto tylko cztery osoby. Inwestorzy więc doskonale wiedzą, że oferujemy im crème de la crème.

Rozmawiał Bolesław Glazur