Bielskie Studio Filmów Rysunkowych otworzyło Interaktywne Centrum Bajki i Animacji OKO. Jest to dowód na wzmacnianie się polskiego przemysłu kreatywnego w biznesowej grze o branżę wartą bajeczne pieniądze.
Od kreski do milionowej widowni
Zacznijmy od tego, że OKO to wystawy, Kino Kreska dla dużych i małych, zajęcia edukacyjne i wydarzenia artystyczne. Główną atrakcją OKA jest multimedialna i interaktywna wystawa stała. Na wystawie będzie można poznać historię studia, ale kręgosłupem narracyjnym jest klasyczny proces tworzenia animacji, z naciskiem na pracę rzemieślniczą i twórczą wykonywaną przez człowieka. Od pierwszej kreski stawianej przez rysownika, poprzez stworzenie postaci, tła, ożywienie i udźwiękowienie obrazu. A że studio ma bogate zasoby bajek, nie zabraknie ich na seanse, wieczorynki, warsztaty czy prelekcje.
Przypomnijmy: Reksio, Porwanie Baltazara Gąbki, Pampalini łowca zwierząt, Marceli Szpak dziwi się światu, Podróże kapitana Klipera, Kuba i Śruba, no i Bolek i Lolek, do których z czasem dołączyła Tola. Te filmy oglądały miliony ludzi w Polsce i za granicą. To właśnie na przykładzie filmów rysunkowych z Polski inne kraje zaczęły budować fundamenty własnego przemysłu kreatywnego.
„Wiedźmin” i inni bohaterowie przemysłu kreatywnego
Z medialnych wypowiedzi Karoliny Lorenc, zastępcy dyrektora do spraw organizacyjnych Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej wynika, że do czasu pojawienia się „Wiedźmina” filmy rysunkowe stanowiły najlepiej sprzedające się produkty polskiego przemysłu kreatywnego na świecie. Żaden film fabularny, dokumentalny, żadna książka, nie powtórzyły tego sukcesu. W latach 90. niestety przemysł ten zaczął podupadać, dziś jednak obserwujemy jego powrót.
Ale właśnie, „Wiedźmin”. Cykl książek Andrzeja Sapkowskiego i oparta na nim franczyza medialna stały się polską globalną marką. Na podstawie książek powstały seriale, komiksy, monety kolekcjonerskie czy gry komputerowe. Ten sukces dowodzi, że można się mocniej wbić w konkurencyjny rynek kreacji. Są na nim tak potężne marki jak francuski Asterix czy amerykański Disney (przynajmniej w dawnej, jeszcze „niepoprawnej politycznie” formule). No i mamy duńskie Lego czy szwedzkie misie marki Bukowski.
Bielskie studio i misie Bukowski
Tu ciekawostka – założycielką firmy Bukowski Desing jest mieszkająca w Szwecji Polka Barbara Bukowska, która wymyślała i własnoręcznie szyła pluszaki dla swoich małych synów. A że się spodobały innym dzieciom, zaczęła szyć i dla nich. I tak z czasem „prawie z niczego” zrobiła się globalna marka „misiów z charakterem”.
Trochę to jak z bielskim studiem, które założyła po wojnie grupka pasjonatów bez poważnego zaplecza. Tu też „prawie z niczego” zrobiła się światowa marka. A skoro, jak twierdzi Karolina Lorenc, przemysł kreatywny wraca do łask, to częściowy rebranding i synergia polskich marek dają szansę na mocniejsze zaistnienie w świecie globalnej kreacji.
Bajeczna inwestycja, bajeczna współpraca
Synergia, bo rynek jest tak szeroki, że Europejskie Centrum Bajki w Pacanowie, rzeszowskie Muzeum Dobranocek, kieleckie Muzeum Zabawek i Zabawy czy też Bajka Pana Kleksa w Katowicach, nie tworzą konkurencji dla bielskiego OKA. Zresztą między bajkowym centrum w Pacanowie a bielskim OKO (wartość inwestycji – 40 mln zł) jest partnerska współpraca. Jak w bajkach, w których wzajemna pomoc między bohaterami przynosiła sukcesy zgodne z zasadą win-win. To pojęcie jest już jednak innym gatunkiem literackim.
Arkadiusz Bińczyk, ekspert medialny i popularyzator historii, współautor książek „Poczet Przedsiębiorców Polskich. Od Piastów do 1939 roku”, „Świat Szlachty Polskiej. Dzieje ludzi i rodzin”, „Siedem wieków Warszawy. Kalendarium historii miasta do końca XIX wieku”.