Z danych Głównego Urzędu Statystycznego cytowanych przez „Dziennik Gazetę Prawną” wynika, że polski sektor energetyczny może być dla naszego kraju powodem do dumy. Jest on – na tle sytuacji tej branży w innych krajach Unii Europejskiej – w naprawdę dobrej kondycji. W dodatku większość podmiotów w naszej energetyce znajduje się już w rękach prywatnych, chociaż oczywiście liderami są spółki z udziałem Skarbu Państwa. A skoro jesteśmy przy tym, co nasze gazety piszą o energetyce, to warto zapoznać się z ciekawym artykułem w dzienniku „Polska the Times”.
Wbrew temu, co regularnie powtarzają związkowe centrale, pracownicy polskich firm energetycznych mają z czego być zadowoleni. Płace w największych koncernach nie dość, że znacznie przewyższają średnie zarobki w przedsiębiorstwach państwowych, to jeszcze regularnie rosną.
Rosły także wtedy, gdy inne firmy – w apogeum kryzysu – zamrażały wynagrodzenia lub wręcz zmuszone były do drastycznych cięć. Z danych przytoczonych przez „Polskę” wynika, że w 2009 r. Energa podniosła pracownikom zarobki o 4,2%, a zatrudnieni w PGNiG otrzymali 3,5-procentową podwyżkę. W ciągu ostatnich 4 lat średni przyrost pensji w PGNiG wyniósł ok. 1400 zł brutto.
Przyznam, że te dane mogą być zaskakujące dla osoby, która nie zna tego sektora. Szczególnie, że obraz przedstawiany przez związki zawodowe jest diametralnie inny. Cały czas słyszymy o żądaniach płacowych, rozmaicie uzasadnianych – a to niezadowalającymi zarobkami, a to świetnymi wynikami firm. Bo skoro na koncie pojawiają się pieniądze, to przecież trzeba je wydać jak najszybciej. Logiczne? Nie do końca, ale tak właśnie bywają uzasadniane żądania płacowe – to nie żart! Po tym, jak nasz gazowy narodowy koncern ogłosił nadspodziewanie dobre wyniki za I kwartał br., natychmiast pojawiły się roszczenia związkowców. To, że PGNiG musi się szykować na uwolnienie rynku gazu, jest w sporze arbitrażowym z Gazpromem i winno wziąć pod uwagę ewentualne obciążenia związane z opóźnieniem budowy terminalu LNG w Świnoujściu – wszystko to schodzi na plan dalszy. Ważniejsza jest „czternastka”.
Polska energetyka jest w tak dobrej sytuacji finansowej, jaką nie mogła się poszczycić od lat. Jednocześnie jak nigdy wcześniej musi myśleć o zaciskaniu pasa. Półżartem można powiedzieć, że na restrukturyzację naszej energetyki naciskają siły świeckie i święte. Mamy jasne dyrektywy unijnej polityki klimatycznej, a także ostatnią encyklikę papieża Franciszka. Energetyka oparta niemal wyłącznie o węgiel odchodzi w przeszłość. Czy nam się to podoba, czy nie. Restrukturyzacja jest konieczna nie dlatego nawet, że domaga się tego Bruksela, ale po to, by nie pozostać skansenem. Dobra kondycja finansowa polskich liderów branży energetycznej powoduje, że proces ten może zostać przeprowadzony sprawniej i mniej boleśnie, niż w innych okolicznościach. A rozdawanie pieniędzy na podwyżki i świadczenia socjalne to nic innego, jak przejadanie żelaznych zapasów. Jeśli zostaną skonsumowane teraz, to niedługo może nie być nawet suchego chleba. I o tym związkowcy powinni pamiętać.
Źródło: http://krzysztofprzybyl.natemat.pl/146281,energetyczne-zaciskanie-pasa