Kontrole, prowadzone w sposób przejrzysty, bezstronny i w oparciu o jasne przepisy, stanowią ważny element funkcjonowania demokratycznego państwa. Nie tylko są jednym z elementów gwarantujących przestrzeganie prawa, ale – odpowiednio prowadzone – pozwalają na korektę źle funkcjonujących regulacji. Niestety, we współczesnej Polsce zbyt często mamy do czynienia z modelem przeniesionym żywcem z ery realnego socjalizmu, w którym kontroluje się w taki sposób, by uzasadnić z góry przyjętą tezę lub by osiągnąć określone, polityczne bądź personalne cele. Zdaniem ekspertów Instytutu Staszica, zmiany wymaga zarówno prawo, jak i praktyka.
O kontrolach skarbowych jako sposobie nacisku na przedsiębiorców skonfliktowanych z urzędnikami pisano i wciąż pisze się bardzo wiele. Mimo kolejnych deklaracji składanych przez kolejnych ministrów przedsiębiorca w relacjach z aparatem skarbowym wciąż nie jest równoprawnym partnerem, a petentem o słabej pozycji. Obecny minister finansów w ostatnich dniach ubiegłego roku zapowiedział skierowanie do Sejmu projektu nowej Ordynacji podatkowej, która zawierać ma rozwiązania wzmacniają prawa podatnika – w tym prawne uznanie kwestii oczywistej dla państw cywilizacji europejskiej, jaką jest domniemanie niewinności i działania w dobrej woli. Czym innym jest jednak prawo i zawarte w przepisach deklaracje, czym innym zaś praktyczne działania urzędników. Jak bardzo rozmijają się te dwie sfery, pokazuje przykład bezustannie nowelizowanego Prawa zamówień publicznych. Urzędnicy rozstrzygający postępowania w tym zakresie automatycznie stosowali kryterium najniższej ceny, chociaż regulacje nie zmuszały ich do tego.
Obraz kontroli skarbowej w oczach opinii publicznej budują dwojakie informacje. Z jednej strony doniesienia o wieloletnich problemach firm, które – mimo finalnej wygranej przed sądem – upadają w wyniku działań fiskusa, z drugiej – informacje o „specjalnym” traktowaniu niektórych podatników, znane chociażby z taśm upublicznionych przez „Wprost”. Dlatego zmianom w prawie musi towarzyszyć zmiana w podejściu organów skarbowych do podatnika. Warto przypomnieć o ustaleniach ogłoszonego w ub. r. raportu Najwyższej Izby Kontroli, który wskazuje m.in. na uchylanie znacznej części decyzji naczelników urzędów skarbowych i dyrektorów UKS w postępowaniu odwoławczym i dużą liczbę przypadków wadliwej interpretacji przepisów podatkowych przez urzędników.
Inną, równie niepokojącą, a rzadziej poruszą przez media kwestią jest wykorzystywanie kontroli przez inne organy państwowe do wymuszenia określonych decyzji. Doniesienia dotyczące takich praktyk dotyczą m.in. Ministerstwa Zdrowia. Klasycznym przykładem używania kontroli jako środka nacisku, a nie narzędzia pomagającego w przestrzeganiu prawa, są masowe kontrole Narodowego Funduszu Zdrowia w placówkach podstawowej opieki zdrowotnej. Chodzi o te placówki, które nie chciały podpisać kontraktów na 2015 r. na warunkach resortu zdrowia. Kontrowersje budzą również działania Ministerstwa Zdrowia wobec placówek medycznych i ich szefów. W 2012 r. minister Arłukowicz odwołał ze stanowiska Krajowego Konsultanta ds. Okulistyki prof. Jerzego Szaflika. Pretekstem były mocno wątpliwe zarzuty dotyczące konfliktu interesów i podejrzeń korupcyjnych. Scenariusz wyglądał następująco: najpierw przekazano mediom informacje o rzekomo potwierdzających nadużycia wynikach kontroli, w rezultacie czego postępowanie wszczęło CBA, a następnie profesor został odwołany. Warto dodać, że żaden z zarzutów nie został potwierdzony, mimo to prof. Szaflik nie został przywrócony na stanowisko. Jego następcą został, jak podały media, dobry znajomy wiceministra zdrowia.
Inną złą praktyką jest nieoficjalne przekazywanie mediom „wyników” nieukończonych formalnie postępowań kontrolnych, jeszcze przed tym, jak do ustaleń miała szansę odnieść się instytucja kontrolowana. W ostatnim czasie tak się zdarzyło w przypadku Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, kierowanego przez inną medyczną sławę, prof. Henryka Skarżyńskiego. O ile trudno winić dziennikarzy, że w swojej pracy uwzględniają nieoficjalnie dostarczane informacje, to w przypadku urzędników taka praktyka jest nie tylko naruszeniem dobrych obyczajów, ale i złamaniem prawa. W opisywanej sprawie Instytut zawiadomił o wycieku poufnych informacji ABW, która prowadzi postępowanie. W sprawie Instytutu dziennikarze zwracali również uwagę na nieprawidłowości w samym procesie kontrolnym, m.in. udział w czynnościach społecznego asystenta ministra, a więc osoby nieuprawnionej.
Tak, jak postępowanie prokuratorskie lub sądowe nigdy nie powinno być środkiem nacisku, a jedynie realizacją prawa, tak samo prowadzone przez państwowe urzędy kontrole nie powinny służyć innym celom. Żeby tak się stało, konieczne jest nie tylko doprecyzowanie przepisów, ale również zmiana sposobu myślenia decydentów. Można odnieść wrażenie, że na zmianie status quo nie zależy obecnie żadnej z głównych sił politycznych.