Sprawa rzekomych nieprawidłowości w kierowanym przez prof. Henryka Skarżyńskiego Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu w Kajetanach mogła być celowo nagłaśniana przez ministra Arłukowicza. W ten sposób szef resortu zdrowia chciał pozbyć się konkurenta do ministerialnego fotela – pisze publicysta Tomasz Wróblewski w tygodniku do „Do Rzeczy”.
Wróblewski odnosi się do serii głośnych publikacji w dwóch dziennikach dotyczących m.in. niejasnych kryteriów rozstrzygania przetargów w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu, konfliktu interesów przy przetargach, nadmiernych wydatków instytutu na cele promocyjne. Winą w tych gazetach za nieprawidłowości obarczono prof. Henryka Skarżyńskiego kierującego tym zasłużonym Instytutem. Zdaniem publicysty, artykuły mogły być świadomie inspirowane przez ministerstwo zdrowia w reakcji na plany premier Ewy Kopacz, która chciała zastąpić ministra menedżerem i światowej sławy lekarzem prof. Skarżyńskim. Sprawa nominacji ucichła z powodu przecieku materiałów z kontroli ministerialnej w IFPS.
„Dwóch zaprzyjaźnionych przedstawicieli mediów otrzymało dokument od urzędników MZ jeszcze przed jego upublicznieniem. Arłukowicz nie mógł czekać na oficjalne ogłoszenie raportu. Raz, że czas gonił, a dwa, że dokument w swojej ostatecznej wersji nie musiał być tak druzgocący dla prof. Skarżyńskiego, jak to przedstawiono zaufanym dziennikarzom” – tak, zdaniem Wróblewskiego, wyglądał scenariusz „afery”. Zaznacza on, że wcześniejsze kontrole CBA i NFZ nie wykazały żadnych nieprawidłowości, a wyjaśnienia lFPS, częściowo opublikowane w “Gazecie Wyborczej” poddają w wątpliwość, czy doszło do nadużyć. Wątpliwości według Wróblewskiego budziła kontrola ministerstwa zdrowia w IFPS i styl jej prowadzenia. Kontrolerzy zwrócili uwagę m.in. mniejszą liczbę ławek w parku w stosunku do zamówienia, ale przeoczyli, że cześć ławek była w magazynie, a części w ogóle nie dostarczono.
Według publicysty „Do Rzeczy”, sprawa prof. Skarżyńskiego to tylko jeden z przykładów odciągania uwagi od problemów w służbie zdrowia poprzez nagonkę na znane postaci świata medycyny. Podobna sytuacja dotyczyć miała prof. Jerzego Szaflika. Dwa lata temu minister, chcąc odwrócić uwagę od zamieszania wokół reformy refundacyjnej, wypowiedział wojnę prof. Jerzemu Szaflikowi, konsultantowi krajowemu ds. okulistyki. Pojawiły się oskarżenia o korupcję i „zabawę” ludzkim zdrowiem. Efekt? „CBA tradycyjnie wycofało się cichcem, prokuratura odrzuciła wszystkie zarzuty. Żadna kontrola nie wykazała nadużyć, tyle że Arłukowicz zdążył zainstalować swojego znajomego na stanowisku konsultanta. No i najważniejsze na kilka miesięcy odwrócił uwagę od bałaganu, jaki stworzył z lekami” – pisze Wróblewski.