W epoce, kiedy modne jest inwestowanie na giełdzie, a wokół jak grzyby po deszczu powstają kolejne spółki, słowo „spółdzielczość” brzmi w uszach wielu Polaków zdecydowanie anachronicznie. Kojarzy się z PRL-em, a najmłodsze pokolenie po prostu nie wie, na czym owa spółdzielczość ma polegać. Po prostu w czasach globalnego kapitalizmu w głowie się nie mieści, że mogą istnieć podmioty, których naczelnym zadaniem nie jest mnożenie zysku udziałowców i akcjonariuszy. Że można działać wspólnie, z myślą o zaspokojeniu swoich potrzeb. I, co najważniejsze, że takie działania mogą przynosić dobre efekty….!
Tak, jak Molierowski pan Jourdain dowiedział się, że mówi prozą, tak większość Polaków byłaby zaskoczona, że należy do grona spółdzielców. Liczba członków spółdzielni mieszkaniowych, SKOK-ów, banków spółdzielczych i innych, pomniejszych form spółdzielczości idzie w miliony. Oczywiście, tylko niewielki odsetek tego grona to osoby świadomie angażujące się w ideę spółdzielczości i aktywnie wspierające instytucje, do których należą. Pytanie, czy ten odsetek może być większy i czy warto aktywnie promować spółdzielczość?
Na oba pytania odpowiedź brzmi: tak! Spółdzielczość w Polsce ma piękną tradycję, sięgającą czasów zaborów. To w drugiej połowie dziewiętnastego wieku powstały zrzeszenia producenckie w nowoczesnej formie, to w Małopolsce Franciszek Stefczyk założył pierwsze kasy spółdzielcze. Wówczas idea spółdzielczości ściśle wiązała się z kultywowaniem i umacnianiem zagrożonej polskości, z podnoszeniem poziomu życia Polaków i obroną polskiego stanu posiadania. A dzisiaj, w dwudziestym pierwszym wieku? Spółdzielczość to jedna z najlepszych form umacniania i rozwijania polskiego kapitału – dostępna dla każdego.
Spółdzielczość ma się dobrze i w Europie, i w USA. Przykładem może być sektor finansowy. Unie kredytowe w Stanach Zjednoczonych suchą nogą przeszły przez kryzys, podobne instytucje rozwijają się intensywnie m.in. w Niemczech. Z kolei w krajach azjatyckich, na przykład w Japonii, silne są banki spółdzielcze. Mowa tu nie o małych instytucjach z małym kapitałem, ale o organizacjach obracających miliardami dolarów.
Z początkiem października organizacje pozarządowe i część SKOK-ów zainicjowało społeczną debatę pod nazwą Narodowe Konsultacje. Pomysł, by wreszcie sami Polacy zabrali głos w sprawie, czy chcą mieć wybór między bankami a spółdzielczością finansową, jest dobry. Jak dotąd, za debatowanie o pieniądzach Polaków biorą się głównie politycy – z efektem, co tu dużo mówić, fatalnym.
Poprzez oficjalną stronę kampanii, www.polskieskoki.pl, każdy może przekazać swoją opinię na temat tego, jak widzi przyszłość instytucji finansowych. Warto zabrać głos. Im więcej ich będzie, tym większa szansa na merytoryczną, nie polityczną dyskusję o SKOK-ach i spółdzielczości w ogóle. Przecież spółdzielczość polega na tym, że sami troszczymy się o swoje sprawy. Nie dajmy, by inni za nas rozstrzygali o możliwości naszego wyboru.
Źródło: http://jacekjaniszewski.blog.pl