– Wyjście z Polski znaczących inwestorów branży łupkowej można odbierać dwojako. Albo posiedli wiedzę, że nie ma gazu tyle na ile liczyliśmy, albo decyzje legislacyjne w tej części nie spełniły ich oczekiwań biznesowych. Wolałbym, aby był to ten drugi powód, bo błędy w polityce legislacyjnej są bowiem naprawialne – mówi Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej w wywiadzie dla BiznesAlert.pl.
W jaki sposób Polska powinna godzić konieczność zmniejszania poziomu zanieczyszczeń atmosfery wskutek emisji CO2 i innych gazów, a jednocześnie utrzymywać odpowiedni udział węgla w naszym „miksie energetycznym”?
Powinniśmy przede wszystkim, ważyć skutki i koszty, aby romantyzm klimatyczny proponowany przez Komisję Europejską nie powodował wzrostu kosztów rujnujących konkurencyjność naszej gospodarki. Z wielu powodów polska energetyka na dziesiątki lat jeszcze w ważącej części będzie energetyką paliw stałych. Z tych przyczyn, nie może być dyskryminowana przez polityków zmierzających do ukrytej, bądź otwartej, strategii dekarbonizacji gospodarki. Godzić tzn. współtworzyć i przyjmować takie reguły Polityki Klimatyczno-Energetycznej UE, aby nie powodowały kosztów większych niż może to przyjąć świat w skali globalnej. Prowadzenie przez UE odrębnej od porozumień światowych polityki ograniczenia emisji, przede wszystkim dwutlenku węgla, skutkuje jak do tej pory problemami gospodarczymi z utratą konkurencyjności w wielu obszarach. Dowiedliśmy w naszych raportach i badaniach, że można godzić wyzwania klimatyczne (mimo coraz większych wątpliwości, co do przyczyn sprawczych ocieplenia klimatu z działalności przede wszystkim człowieka) z logiką zachowania konkurencyjności gospodarki. Wymaga to zdecydowanych zmian zarówno, co do celów jak i mechanizmów ich wdrażania. Zachowanie konkurencyjności gospodarki UE winno być najważniejsze, a dopiero potem można tworzyć warunki dla zmniejszania emisji. W naszych propozycjach zmian, pośród wielu, wskazujemy przede wszystkim na konieczność podwyższania efektywności energetycznej gospodarki z pozostawieniem prawa państw Wspólnoty do stanowienia o własnym miksie energetycznym. Zwracamy także ustawicznie uwagę na skutki społeczne, wynikające z uporczywej, jednostronnej polityki podwyższania celów redukcyjnych, skutkujących dla polskiej gospodarki groźbą utraty rentowności wielu branż, a w konsekwencji ich migrację poza granice UE. Dla gospodarki w Polsce to groźba utraty kilkuset tysięcy miejsc pracy i znaczących przychodów dla budżetu państwa.
Prawdopodobnie w połowie roku wprowadzony zostanie „backloading”. Jak Polska może uniknąć strat wywołanych planowanym w UE ograniczeniom w handlu nadwyżkami emisji CO2?
Przeciwko wprowadzeniu backloading’u protestowaliśmy zdecydowanie i wyraźnie. Niestety skuteczność działania naszych przedstawicieli w Brukseli okazała się mizerna. Jest szansa, jeszcze, aby to premier ostatecznie na najbliższym szczycie UE skorzystał z prawa weta. To oczywiście nienajlepsze rozwiązanie, ale zdaje się dziś jeszcze możliwe. Próby ograniczenia wolumenu dostępnych uprawnień odbieraliśmy i odbieramy jako bardzo czytelny sygnał ingerowania w mechanizmy rynkowe. Dla polskiej gospodarki, w tym energetyki w szczególności, oznacza to – jakby nie liczyć – zwiększenie kosztów wytwarzania energii elektrycznej i ciepła. Elektroenergetyka polska, w szczególności w podsektorze wytwarzania, odnotowuje pogarszanie się wyników finansowych, zwłaszcza w części wytwarzania energii z węgla kamiennego. Po dołożeniu wyższych kosztów za uprawnienia do emisji dwutlenku węgla z wprowadzenia backloading’u,ta tendencja się pogłębi. Zatem albo ten koszt zostanie wniesiony w cenę energii, albo część polskiej generacji będzie musiała być z przyczyn ekonomicznych wyłączona. Obydwa warianty są dla gospodarki niekorzystne.
Więcej: http://biznesalert.pl/arendarski-wizje-rozwoju-musza-byc-realne/