Jeszcze nie powstał nowy rząd, stworzony przez sejmową większość, a już szykowane są projekty, które budzą ogromne kontrowersje. W jednym projekcie przyszłej koalicji udało się umieścić aż dwie propozycje niepokojących regulacji. Chodzi o kwestie związane z farmami wiatrowymi i obciążeniem wyłącznie jednej giełdowej spółki opłatami za zamrożenie cen energii i gazu na kolejne pół roku.
Nie chcesz wiatraków? Oddaj ziemię
Rządzący jeszcze PiS dopiero pod koniec drugiej kadencji poluzował obostrzenia w zakresie inwestycji w farmy wiatrowe. Ich budowa przez kilka lat była zamrożona, dlatego kontrolowane przez Skarb Państwa spółki, które chciały mieć w swoim portfolio wiatraki, po prostu kupowały istniejące farmy od innych podmiotów. Oczywiście popyt kształtuje cenę, więc płaciły dość słono.
PiS w końcu odblokował inwestycje, jednak projekt ustawy zgłoszony przez Koalicję Obywatelską i Polskę 2050 idzie znacznie dalej. I w sprawie odległości od zabudowań, i w sprawie możliwości inwestowania. Włącznie z dopuszczeniem wywłaszczenia, jeśli właściciel gruntu nie jest zainteresowany postawieniem na swojej ziemi farmy wiatrowej. Można to uznać albo za przesadnie głęboki ukłon w stronę koncernów zainteresowanych budową takich farm – również zagranicznych – albo za brzydki psikus wobec przyszłego koalicjanta, czyli PSL. Na pewno zaś będzie to woda na młyn tych, którzy konsekwentnie opowiadają się za hamowaniem takich inwestycji.
Nie będzie środków na zielone inwestycje
Drugi kontrowersyjny pomysł to przerzucenie na jedną spółkę giełdową ciężaru zamrożenia cen energii i gazu. Koszty tego miałby ponieść jedynie Orlen. Zrozumiałe, że publicyści lubią pisać o „państwowym Orlenie”, jednak warto cały czas przypominać, że Skarb Państwa nie jest właścicielem ani stu procent, ani nawet większości akcji Orlenu. Założona w projekcie kontrybucja w wysokości 15 mld zł oznacza sięgnięcie do kieszeni prywatnych inwestorów, i tych drobnych, i dużych funduszy.
Żeby uzmysłowić sobie, jaka to kwota, przyjrzyjmy się zyskom Orlenu po fuzji. „Większy” Orlen w br. przyniósł od stycznia do września 17 mld zł zysku. W znacznej mierze trafią one na zielone inwestycje, których realizacja była głównym powodem połączenia grup Orlen, Energa, Lotos i PGNiG. Za 15 mld zł, które posłowie planują zabrać spółce, można wybudować 4 małe reaktory jądrowe albo 4 GW farm fotowoltaicznych. Wcielenie tego planu w życie będzie niosło ze sobą kilka negatywnych skutków naraz. Po pierwsze, zahamuje szeroko zakrojone inwestycje w nisko- i zeroemisyjne źródła energii. Po drugie, spowoduje mocny i trwały spadek kursu akcji Orlenu. Po trzecie, da politykom przyszłej koalicji powód do narzekania: po co tworzono wielki koncern, skoro przynosi tak małe zyski? A stąd już tylko krok do planów podziału i prywatyzacji.
Prezydent zdecyduje o suwerenności energetycznej
Wydawało się, że obecny kierunek inwestycji Orlenu, czyli budowanie OZE i zwiększanie wydobycia gazu, nie może zostać zmieniony niezależnie od tego, kto będzie rządzić. Kilka tygodni po wyborach okazuje się jednak, że było to – również moje – wishful thinking. Powiedzmy sobie jasno: nie ma innej polskiej spółki, czy to w stu procentach prywatnej, czy z udziałem Skarbu Państwa, która byłaby w stanie udźwignąć ciężar szybkich i kosztownych inwestycji w OZE. A bez tych inwestycji będziemy zdani albo na zagraniczne koncerny, albo na import energii z zagranicy. Wpadniemy z deszczu pod rynnę: ledwie co wyszliśmy z uzależnienia od rosyjskich surowców, a będziemy zmuszeni uzależnić się od energii z zagranicy, przede wszystkim z Niemiec. Dodajmy do tego deklaracje sceptyczne wobec „dużego atomu”, a obraz, który się rysuje, jest bardzo pesymistyczny.
Zapewne sejmowa większość przyjmie zły projekt, choć z pewnymi poprawkami. Prezydent Duda będzie musiał pierwszy raz w nowej kadencji parlamentu podjąć niezmiernie ważną decyzję – nie tyle o zyskach Orlenu, ale o przyszłości polskiej energetyki.
Dr Piotr Balcerowski, Wiceprezes Instytutu Staszica