Jerzy Wysocki – Emerytura alimentacyjna – kolejny dziwny projekt

Adam i Anna zimowy wieczór spędzają przy barze, popijając Prosecco. Ich dwuletnia córeczka spokojnie śpi w swojej sypialni. Czym więcej wina, tym więcej tematów. Ciężko pracują, nie ma kiedy pogadać. Adam wspomina o wyjeździe na narty, ale Anna nagle zmienia temat. – A może postaramy się o drugie dziecko, a później kolejne – mówi, patrząc zalotnie na osłupiałego Adama. – Czytałam, że im więcej dzieci, tym wyższa emerytura na starość – uzasadnia chęć prokreacji, pokazując na laptopie artykuł z portalu Business Insider.

Faktycznie w materiale czytamy, że resort rodziny i polityki społecznej rozważa kolejne rozwiązanie, które zahamuje dramatyczny spadek dzietności Polaków. 500 plus nic nie dało, rok 2021 to tylko 331 tysięcy nowych istnień, najmniej od niepamiętnych czasów. Do tego rekordowa liczba zgonów, spowodowanych nie tylko covidem (521 tysięcy). Katastrofa demograficzna to już nie przestroga, ale statystyczny fakt.

Pomysł emerytury alimentacyjnej polega na uzależnieniu wysokości emerytur seniorów od dochodów ich dzieci. W tym rozwiązaniu część składek płaconych przez osoby dziś pracujące trafiałyby wprost do ich rodziców. Business Insider wyjaśnia: np. każde dziecko byłoby zobowiązane przekazać 1 procent swojej pensji na rzecz każdego z rodziców. W takim przypadku osoba mająca jedno dziecko pobierające pensję w wysokości średniej krajowej otrzymywałaby dodatkowo 50 zł. Im więcej dzieci miałby emeryt i im więcej one by zarabiały, tym większy byłby dodatek dla niego.

Profesor Wojciech Otto z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego zna podobne rozwiązanie ze Szwajcarii i patrzy na nie życzliwie. Zaznacza jednak, że w modelu szwajcarskim, dzieci przeznaczające część swoich środków na rzecz rodziców, nie muszą od nich płacić podatku. I co ważniejsze, profesor zwraca uwagę, powołując się na badania naukowe, że ludzie planujący dzieci zdecydowanie bardziej patrzą na swoje bieżące warunki życia niż na to, co nastąpi w przyszłości.

Tymczasem Adam i Anna osuszają kolejną butelkę Prosecco. Adam ripostuje w duchu poglądów profesora Otto. – Sama widzisz, że to 500 plus na niewiele już starcza. Dziecko kosztuje nas dużo więcej, a te koszty stale rosną. Podobnie jak raty kredytu na mieszkanie, w którym ledwo się mieścimy. Bez dziecka, żyłoby nam się lepiej. Bądź realistką! W wieku 25 lat myślisz o emeryturze! Ja nawet składki na ZUS nie płacę, bo kasa potrzebna jest tu i teraz. Choćby na wyjazd na narty. Aniu, to wino Ci nie służy – stwierdza.

Być może inspiracją dla resortu rodziny do pracy w tym kierunku była opinia wyrażona 10 lat temu przez Waldemara Pawlaka, ówczesnego wicepremiera i szefa współrządzącego PSL. Polityk powiedział krótko i dosadnie: – Nie wierzę w państwowe emerytury, liczę przede wszystkim na dobre relacje ze swoimi dziećmi.

Urzędnikom z ministerstwa polecam ten cytat i podpowiadam interpretację. Po pierwsze, szef ludowców nie wierzy w państwowe emerytury. Ma rację. Cokolwiek dziwnego tam wymyślicie, po prostu się nie sprawdzi (przy okazji, jak tam prace nad podatkiem bykowym, czyli od bezdzietnych facetów?). Po drugie, Pawlak liczy na dobre relacje z dziećmi. W domyśle, które to dzieci na starość pomogą mu, gdy zajdzie taka realna potrzeba. Mowa tu o dobrym wychowaniu, obyczaju. O naturalnym obowiązku i dobrowolności pomocy. Czyli mowa jest o elementarnych wartościach w relacjach rodzinnych, a nie o ustawach, rozporządzeniach, nakazach, podatkach…

Prawdziwie ludowa mądrość premiera Pawlaka.

Jerzy Wysocki, przedsiębiorca i ekspert medialny

Źródło: https://wei.org.pl/2022/blogi/panstwo/jerzy-wysocki/emerytura-alimentacyjna-kolejny-dziwny-projekt/