Na portalu Polskathetimes opublikowano wywiad z prof. dr hab. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Znany ornitolog uważa, że starzejące się społeczeństwo będzie potrzebować parterowych domów bez barier i z ekologicznymi rozwiązaniami.
Wyjaśnijmy na początku może, jak pan, znawca ptaków, mierzy się z tematem, bądź co bądź egzotycznym z punktu widzenia ornitologii, czyli budownictwem ekologicznym?
To prawda, że ptakami interesuję się najdłużej i zapewne najbardziej spośród badanych zagadnień, ale to nie oznacza, że wyłącznie nimi (śmiech). Lecz nawet patrząc dość wąsko, to ptaki są wspaniałą grupa bioindykacyjną, czyli informują nas o stanie środowiska w konkretnych miejscach. Przypomnijmy sobie budowane przed półwieczem wielkomiejskie osiedla i jakość wykonywania budynków. Gniazdujące w szczelinach murów wróble były wskaźnikiem fuszerki budowlanej, a zbierające pokarm gołębie oznaką wyrzucanego chleba i innych resztek pokarmowych. Rzecz jasna, lepiej spoglądać na ptaki jako zwierzęta związane z zielenią osiedlową czy ogrodową, obecność różnych gatunków świadczy o pewnej naturalności badanych obszarów. Szereg badań, niemal z całego świata, pokazuje, że ludzie wyjątkowo sobie cenią obecność ptaków, ich fantastyczne barwy i głosy, w pobliżu miejsca ich zamieszkania. Dostępność terenów zielonych zwiększa ceny nieruchomości. I tak dochodzimy do nowej wizji budownictwa – niejako wpisanego w przyrodę, ze stosownymi rozwiązaniami technicznymi, o których pewnie jeszcze sobie powiemy.
Co się jednak kryje pod nazwą „budownictwo ekologiczne”? Mówi się o zielonych domach, zrównoważonych budynkach – jaka jest podstawowa idea takiego budownictwa?
W zasadzie nie ma jasnej definicji, a że jest moda na eko – to każdy definiuje jak chce. Jedni, że to koniecznie drewniane domy, inni, że domy pasywne, jeszcze inni uważają, że najważniejsza jest zdrowa okolica. Część urbanistów ekologicznymi nazywa tak nawet wieżowce, ze szkła i stali z dodatkiem zielonych, czyli pokrytych zielenią dachów, albo innych wyprawek. Gdybym miał krótko sprawę podsumować, dotykamy tematu, że budownictwo ekologiczne to nie tylko architektura i urbanistyka, ale coś znacznie szerszego, od planowania do wykonania i liczą się – to chciałbym bardzo podkreślić – niuanse.
Podczas dyskusji o zrównoważonym rozwoju sporo uwagi poświęca się rewitalizacji terenów, głównie jednak w miastach. A co z rewitalizacją terenów leśnych? Czy można ją połączyć z budownictwem ekologicznym? Jakie korzyści może przynieść rewitalizacja terenów leśnych, np. po poligonach, w połączeniu z budową zrównoważonego osiedla?
Czasami myślę, że takie kompleksowe podejście do zagospodarowania przestrzeni, w tym do budownictwa, to prawdziwa szansa na zrównoważony rozwój. Są jednak dwa warunki brzegowe. Przede wszystkim dzikość zostawić przyrodzie, a rozwój skierować na tereny przy aglomeracjach, przy szlakach komunikacyjnych, przy miejscach, gdzie już i tak istnieje zanieczyszczenie światłem, czy sieć dróg dojazdowych. Co jednak istotne, powinniśmy w tym miejscu być bardzo precyzyjni, bo poligony to miejsca stale wykorzystywane i ze świetnie zachowaną przyrodą. W miejscach spalenisk i ostrzałów znajduje swoje miejsce wiele zagrożonych gatunków.
Jednak jak rozumiem, to pytanie ma szerszy kontekst i chodzi ogólnie o obszary powojskowe. Jeśli tak, zdecydowanie jestem za. Wielkoobszarowo spoglądając, to mamy już w Polsce przykład rewitalizacji Bornego Sulinowa, z kompleksem budynków mieszkalnych i sanatoryjnych. Ale przecież istnieją miejsca po jednostkach wojskowych z usypane dziwnymi wzgórzami, zbudowanymi bunkrami, czy nawet sztucznymi zbiornikami wodnymi. Te miejsca, kiedyś odebrane przyrodzie, czasem nawet zdegradowane, mogą do teraz przyrody wrócić i współpracować z potrzebami człowieka.
Chciałabym jeszcze wrócić do początkowego pytania o ptaki i pewne rozwiązania. Czy możemy im jakoś pomóc i czy istnieją metody wskazujące, że właśnie ich obecność wpłynie na „ekologiczność” powstających osiedli?
Pomóc możemy i metody są znane. Natomiast czy to wpłynie na „ekologiczność” osiedli? Odpowiem nieco przewrotnie, że to najbardziej zależy od mieszkańców, ich podejścia do spraw przyrody i codziennych nawyków, do sposobu zagospodarowania przestrzeni, a nawet poczucia estetyki i zrozumienia dla odbywających się w pobliżu domów procesów naturalnych. Pewnie wielu chciałoby wyłącznie zachowania struktury starych dzielnic czy malowniczych wsi. Wszak kochamy je m.in. za wspaniałą zieleń, a często zapierające dech w piersiach sielskie widoki.Pamiętajmy jednak, że społeczeństwo się bogaci, zmienia preferencje mieszkaniowe, a w tle mamy kroczące zmiany demograficzne. Choćby obecna sytuacja z COVID-19 pokazała jak silna jest tęsknota za domem z ogrodem. Pandemia, na szczęście, nie potrwa wiecznie, natomiast poważniejszy jest problem demografii. Starzejące się społeczeństwo będzie potrzebować parterowych domów bez barier – aż się w nich prosi o ekologiczne rozwiązania. Gdybyśmy mieli wskazać grupę społeczna najbardziej doceniająca ptaki to właśnie seniorzy, ale wszak oni mają dzieci, wnuki…