Krzysztof Przybył: Odciążmy polskie sądy

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”

Niekończący się spór o tak zwaną reformę sądownictwa wszedł w nową odsłonę. W cieniu awantur i wzajemnych zarzutów umknęła niemal całkowicie niezauważona kolejna podwyżka opłat sądowych. Podwyżka znacząca. Co gorsza, nie rekompensuje jej krótszy czas postępowań i większa efektywność sądów. Coraz więcej przedsiębiorców robi, co może, by nie być skazanym na drogie i opieszałe sądy powszechne – alarmuje Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.

Zauważmy, że opłaty sądowe to tylko element kosztów procesowych. Sądzę, że gdyby nawet słona podwyżka była ceną za dobrą i szybką pracę polskiego wymiaru sprawiedliwości, to wielu przedsiębiorców gotowych byłoby taką cenę zapłacić. Bo koszty procesowe to przecież również koszty zastępstwa procesowego, rozmaitych czynności procesowych, urzędowych etc.

W przypadku postępowań ciągnących się latami mogą one urosnąć do kwoty dorównującej przedmiotowi sporu. Przypominają się staropolskie spory o gruszę na miedzy, ciągnące się z pokolenia na pokolenie. Jeśli mamy już nawiązywać do narodowych tradycji, to raczej nie w sferze sądownictwa…

Krajowy Rejestr Długów przedstawił analizę po dwóch miesiącach obowiązywania wyższych opłat. Okazało się, że część wierzycieli rezygnuje ze składania pozwów, bowiem kalkuluje, że im się to nie opłaca. Ze względów, o których pisałem wyżej. To znakomita wiadomość dla wszystkich, którzy z nieuczciwości uczynili sposób na życie. Byle by tylko dobrze oszacować sumę, a z dużym prawdopodobieństwem uda się ujść prawu.

Alternatywą dla sądów powszechnych są sądy polubowne. Aż dziw, że państwo, chociażby ze względu na przeciążenie sądownictwa powszechnego, nie promuje ze wszystkich sił i nie ułatwia rozwoju arbitrażu. A przedsiębiorcy coraz chętniej decydują się na arbitraż i mediację jako alternatywne sposoby rozwiązywania sporów. Szybkość postępowań i w rezultacie mniejsze koszty – to jedno; możliwość porozumienia, które będzie akceptowalnym kompromisem dla każdej ze stron – to drugie. W końcu w większości spraw cywilnych, a zwłaszcza w świecie biznesu, nie chodzi o to, by toczyć wojnę z przeciwnikiem, ale by uzyskać zaspokojenie swoich roszczeń.

Dlaczego wspomniałem o zbyt małej aktywności państwa w zakresie promowania sądownictwa arbitrażowego? Otóż strach biznesu przed polskimi sądami w pewnej mierze odbija się na sądownictwie arbitrażowym. W umowach zawierane są klauzule o rozstrzyganiu ewentualnych sporów na drodze polubownej, ale wskazywane są sądy arbitrażowe działające poza Polską. Kompletny bezsens, jeśli co najmniej jedną ze stron umowy jest podmiot polski. Generuje to niepotrzebne koszty, a i w kraju mamy wybitnych fachowców – sędziów sądów arbitrażowych. Działa u nas kilka prestiżowych instytucji arbitrażowych, z Sądem Arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej na czele – największą, najbardziej renomowaną i cieszącą się europejską estymą instytucją. SA KIG pod względem liczby rozstrzyganych sporów i ich wagi znajduje się w europejskiej czołówce.

Zaczęliśmy od kosztów i na kosztach skończymy. Średni czas rozstrzygania sporu w największym polskim sądzie arbitrażowym to 12 miesięcy. Bez porównania z sądami powszechnymi. Oczywiście, istnieje możliwość odwołania się od wyroku sądu polubownego do sądu powszechnego, ale pamiętajmy – jeżeli strony decydują się na arbitraż, to zależy im na szybkim i fachowym rozstrzygnięciu. Nie będą zatem wydawały pieniędzy, aby przewlekać spór w nieskończoność.

Jednym z warunków usprawnienia polskich sądów jest zlikwidowanie zatorów. Nie można namawiać przedsiębiorców, by zrezygnowali z dochodzenia swoich praw, ale warto wskazać im dobrą alternatywę. Może decydenci, w chwili oddechu między kolejnymi bojami prawnymi, pomyślą i nad tym? Tu kontrowersji nie będzie.

Źródło: https://natemat.pl/blogi/krzysztofprzybyl/296359,odciazmy-polskie-sady?_ga=2.113083712.510473309.1578901930-1901247029.1559563040