Przedsiębiorstwa mają w portfelach mniej przeterminowanych należności i krócej czekają na zapłatę. Rosną jednak koszty, jakie firmy ponoszą w związku ze skutkami i przeciwdziałaniem opóźnieniom w płatnościach od kontrahentów. Eksperci alarmują: im więcej funduszy przedsiębiorstwa przeznaczają na walkę z nieterminowością kontrahentów, tym mniej są one w stanie przeznaczyć na własną działalność i rozwój.
Jak pokazują najnowsze dane Krajowego Rejestru Długów, w III kwartale br., po raz pierwszy od lipca 2018 r., wskaźnik INP (Indeksu Należności Przedsiębiorstw) wzrósł do 86,4 pkt. Wpłynęły na to m.in.: spadek udziału przeterminowanych należności w portfelach przedsiębiorstw (z 25,4 proc. do 22,2 proc.) oraz krótszy czas oczekiwania na płatności (z 4 miesięcy i 6 dni do 3 miesięcy i 25 dni).
Niestety rosną wydatki na cele związane ze skutkami i przeciwdziałaniem opóźnieniom w płatnościach klientów – z 5,9 proc. do 6,3 proc. Składają się na to dwa wymiary kosztów związanych z analizowanymi opóźnieniami. Po pierwsze, zwiększył się udział przedsiębiorstw, w których opisywane koszty wynoszą 20-29 proc. Po drugie, wzrósł odsetek firm, dla których udział kosztów związanych z brakiem terminowości klientów w regulowaniu płatności wynosi 30 proc. i więcej.
„Obecnie obsługa zobowiązań pochłania w firmach 6,3 proc. wszystkich kosztów. Choć 78 proc. firm na walkę z nieterminowością kontrahentów przeznacza mniej niż dziesiątą część swoich funduszy, to warto zauważyć, że są też takie przedsiębiorstwa, w których koszty te wynoszą jedną czwartą lub nawet jedną trzecią całego budżetu firmy. To gigantyczne pieniądze, a takich firm przybywa” – mówi cytowany w komunikacie KRD Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Podkreśla, że sytuacja dodatkowo skomplikowała się w sierpniu, kiedy to nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego spowodowała znaczącą podwyżkę kosztów sądowych w sprawach o zapłatę pomiędzy przedsiębiorcami. Ponadtrzykrotny wzrost opłat sądowych czy kosztów apelacji od wyroku oddalającego roszczenie, a także wprowadzenie dodatkowych kosztów, których wcześniej nie było, sprawiły, że część wierzycieli zrezygnowała ze składania pozwów przeciwko dłużnikom.
Taka sytuacja spowodowała, jak wskazują w rozmowach z dziennikarzami prawnicy, że coraz więcej przedsiębiorców decyduje się, by w zawieranych kontraktach umieszczać zapisy na sądy polubowne, głównie arbitraże instytucjonalne. Alternatywne sposoby rozwiązywania sporów, w tym właśnie arbitraż, mogą być bardzo korzystne, zwłaszcza dla przedsiębiorców. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że postępowania przed sądami arbitrażowymi trwają znacznie krócej, niż te prowadzone przez sądy powszechne. Np. średni czas rozstrzygania sporu w największym w kraju Sądzie Arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej zamyka się, od wniesienia pozwu do wydania wyroku, w dwunastu miesiącach. Procedura przyspieszona zakłada natomiast, że wyrok będzie wydany w ciągu sześciu miesięcy od ukonstytuowania się zespołu orzekającego. To znacznie szybciej niż w sądach państwowych. A powszechnie wiadomo, iż czas nie jest sprzymierzeńcem przedsiębiorców – zwłaszcza tych będących w sporze sądowym. Lata niepewności w oczekiwaniu na wyrok, piętrzące się zaległości finansowe – dla wielu firm może to oznaczać koniec działalności.
Ponadto postępowania przed sądami arbitrażowymi są jednoinstancyjne, poufne, a każda ze stron sama wybiera arbitra, specjalistę w dziedzinie, której dana sprawa dotyczy. Rozstrzygnięcia sądu arbitrażowego mają taką samą wartość, jak wyroki sądów powszechnych.