Rozmowa z Izabellą Dembińską, prezes Fundacji Wspierania Osób Nieuleczalnie i Przewlekle Chorych JESTEM.
Jak wygląda dzień w Fundacji JESTEM?
Nasi podopieczni – osoby z chorobą nowotworową, będące w trakcie terapii lub w obserwacji – przybywają do nas o godz. 10.00 rano. Organizujemy zajęcia z psychologii lub psychoonkologii, fizjoterapię, zapewniamy czas na modlitwę. Działalność Fundacji jest prowadzona w duchu chrześcijańskim, ale nie jest skierowana tylko do osób wierzących – serdecznie przyjmujemy także osoby niewierzące. Następnie organizujemy tzw. godzinę o pięknie lub o kulturze. To jest czas, kiedy naszych podopiecznych odwiedzają ciekawe osoby, ludzie z pasją: aktorzy, podróżnicy, politycy, archeolodzy. Zajęcia kończymy wspólnym gotowaniem i posiłkiem. Stanowi to wyzwanie, ponieważ dysponujemy niewielką kuchenką oraz salką ok. 40 m. kw., udostępnioną nam przez parafię św. Tadeusza Apostoła w Warszawie.
Co odróżnia Fundację JESTEM od innych organizacji charytatywnych?
U nas 22 wolontariuszy i 50 podopiecznych tworzy jedną serdeczną wspólnotę. Charakteryzuje nas rodzinna atmosfera. Jest bardzo ważne, żeby ludzkie ciepło otaczało chorego człowieka, szczególnie chorego onkologicznie. Każdego dnia cieszymy się z bycia razem.
Jak wygląda zarządzanie fundacją dobroczynną z punktu widzenia managera, prezesa?
Zakładając Fundację razem z dr n. med. Ewą Kosakowską, specjalistką onkologii klinicznej, myślałyśmy, że będziemy się wyłącznie skupiać na chorych. Rzeczywiście stanowi to priorytet, jednak nie da się uciec od kwestii biznesowych. Dlatego zajmuję się też fundraisingiem, aby zapewnić Fundacji także odpowiednie finansowanie.
Ze strony internetowej Fundacji można się dowiedzieć, że gościli w niej Robert Więckiewicz, Maja Komorowska, Karol Okrasa, Kamil Durczok, Stanisław Soyka…
Te kontakty są dla nas bardzo cenne. Jesteśmy trochę jak uniwersytet trzeciego wieku. Poszerzamy naszą wiedzę na różne tematy. Jednak chodzi przede wszystkim o zainteresowanie podopiecznych, aby pacjenci nie myśleli wyłącznie o chorobie.
Czy znane osoby stanowią pomost między Fundacją a środowiskami biznesowymi?
Szerokie znajomości bardzo nam pomagają. Fundacja Trzy Trąby przekazała nam darowiznę na zakup ziemi pod budowę naszej nowej siedziby. Wsparła nas także renomowana pracownia architektoniczna Atelier 3 Girtler & Girtler, która nieodpłatnie wykonała projekt budynku oraz załatwiła wszystkie pozwolenia na budowę. Obecnie zbieramy środki na rozpoczęcie konstrukcji pierwszego w Polsce dziennego domu opieki nad osobami nieuleczalnie i przewlekle chorymi.
Imponujący projekt w obszarze dobroczynności. Jakie są jego założenia?
Sercem domu będzie duża kuchnia z wyspą, gdzie wszyscy będziemy wspólnie gotować i spożywać posiłki. Znajdzie się tam także duży salon i sala do ćwiczeń, około 70-metrowa. Na piętrach będą gabinety terapeutów. Pragniemy również, aby dom otaczała piękna zieleń, bo dzięki niej można prawdziwie odpoczywać. Chcemy, żeby podopieczni razem dbali o nasz wspólny dom. Na przykład by jedni zajmowali się ogródkiem a inni firankami. To nasze marzenie.
Na jakim etapie jest realizacja projektu?
Jak już wspomniałam, zajmuję się fundraisingiem. Stworzyłam biznes-plan oraz prezentację i zwracam się do poleconych osób oraz firm. Rozmowy przebiegają pomyślnie. Od prywatnych osób otrzymaliśmy już 500 tys. zł. Te osoby wiedzą, że środki trafiły w dobre ręce. Wybudowanie domu w stanie surowym będzie kosztowało około 1 mln zł. Całkowite wykończenie „pod klucz” wymaga dodatkowych 1,5 mln. Musimy więc dozbierać około 2 mln zł. Liczymy na hojność darczyńców oraz wpływy z 1 proc. PIT dla organizacji pożytku publicznego.
Czy Fundacja może także liczyć na władze samorządowe?
Rozmawialiśmy z burmistrzem Mokotowa. Nie otrzymamy wsparcia na budowę domu, możemy dostać dotacje tylko na pewne projekty prowadzone w ramach Fundacji.
Są szansę na kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia?
W ramach NFZ nie istnieje kategoria domu opieki dziennej. NFZ honoruje tylko hospicja. My nie jesteśmy hospicjum, wspomagamy osoby, które mogą do nas samodzielnie dojechać. Pomagamy im w zdrowieniu właśnie poprzez rehabilitację, pomoc psychologiczną, zdrowe gotowanie i rodzinną atmosferę.
Czy Pani zdaniem prawo w Polsce służy fundacjom takim jak „Jestem”?
Nie prowadzimy obecnie działalności gospodarczej, więc nie mamy istotnych problemów. Działamy niemal całkowicie w oparciu o wolontariat. Widzę w tym wielką wartość. To oznacza skupienie się przede wszystkim na potrzebach podopiecznych. Gdy nasz dom już powstanie, sytuacja Fundacji się zmieni. Planujemy podnajmowanie części pomieszczeń, co zapewni finansowanie rozwoju Fundacji. Docelowo chcemy służyć 120 podopiecznym.
Co daje Pani największą satysfakcję?
Radość naszych podopiecznych. Mam wiele świadectw od osób, które były szczęśliwe, że trafiły do naszej Fundacji, pomimo ciężkiej, nieuleczalnej choroby. Ratujemy też wiele osób przed samotnością. My jesteśmy z podopiecznymi do końca. Także ich żegnamy. Nikt nie odchodzi w samotności.