Współczesny niewolnik to nie postać w kajdanach lub uginająca się na bawełnianej plantacji. To najczęściej dziecko sprzedane przez rodziców, wygłodniałe i przemocą zmuszane do pracy. Właściciele tych pracowników nie mieli lepszych czasów do życia niż teraz – społeczeństwa zachodu są zupełnie obojętne na bestialstwo, z którego czerpią zyski – podsumowuje Miłosz Manasterski, redaktor naczelny AI.
ONZ szacuje, że obecnie w niewoli znajduje się 40 mln osób. Większość z tego to dzieci. Od XV w. przez 400 lat sprzedano trzykrotnie mniej niewolników. Zyski czerpane przez handlarzy ludźmi i właścicieli niewolników sięgają nawet 150 mld dol. rocznie. „Inwestycja” w ludzki towar to ok. 450 dol., a zyski mogą wynieść od 8 tys. dol. w przypadku niewolnika manualnego do prawie 40 tys. dol. w przypadku zmuszania do prostytucji. Współczesny handlarz czy właściciel niewolników czerpie zyski trzydziestokrotnie wyższe niż XIX-wieczni „panowie”.
Dla właścicieli niewolników czasy są wyjątkowo korzystne – społeczeństwa Zachodu są całkowicie obojętne na ten problem. Niewolnicy to byli w Rzymie, Spartakus został pokonany, potem niewolnicy „wyskakują” w Ameryce, ale pojawiają się abolicjoniści i koniec. Niewolnictwa nie ma – z takim przekonaniem wychodzi uczeń ze szkoły. Stąd rola mediów w wyręczeniu braków programowych i nagłaśnianiu problemu.
Ostatnio CNN przygotowało dokument „Wzburzone Wody” (org. Troubled Waters) ukazujący sytuację dzieci zmuszanych do połowu ryb w jeziorze Wolta w Ghanie – jednym z większych sztucznych jezior świata. W tym kraju większość obywateli to chrześcijanie, ale to nie powstrzymuje procederu. Dzieci sprzedawane są przez własnych rodziców nowym właścicielom często nie znają nawet swojego wieku. Dzień i noc nieletni wypływają na jezioro w cieknących, drewnianych łodziach i zarzucają sieci. Jeżeli te zaplątają się w konary, dzieci muszą nurkować i je oswobadzać. Wile z nich już więcej nie wypływa. Szacuje się, że w okolicach jeziora pracuje nawet 20 tys. dzieci.
Reportażyści z CNN uczestniczyli w akcji ratunkowej organizacji PACODEP – ludzi, którzy wypływają na jezioro i odbierają wraz z policją niewolników ich właścicielom. W ciągu tygodnia zdjęciowego udało uratować się niecałe 20 dzieci. Ograniczeniem dla działalności PACODEP są środki. Dzieci muszą trafić do prowadzonego przez wolontariuszy ośrodka – powrót do rodzin nie jest opcją. Bieda w Ghanie powoduje, że rodzice sami sprzedają dzieci, a ich powrót to okazja do kolejnej transakcji. W „Wiosce Życia” PACODEP oferuje schronienie, pomoc i edukacje. Te wszystkie rzeczy wymagają środków. Władze państwa wraz z wolontariuszami szukają rozwiązań systemowych, ale ludzka tragedia trwa nadal.
Współczesny niewolnik nie ma więc metalowych kajdan, które musimy zerwać. Łańcuch z nieświadomości i obojętności ciągle kołysze się u nóg. Dokumenty takie jak „Wzburzone Wody” to początek uświadamiania ludzi zachodu, że mimo rozwoju techniki i społeczeństw, przed ludzkością jeszcze długa droga.
Miłosz Manasterski, redaktor naczelny Agencji Informacyjnej