Przypadająca 2 maja br. okrągła 500-letnia rocznica urodzin geniusza renesansu, Leonardo da Vinci, stała się okazją dla Włochów do wybicia specjalnej monety o nominale 2 euro. Na jej rewersie znajdzie się wizerunek „Damy z gronostajem”, jednego z najbardziej znanych obrazów włoskiego artysty, przedstawiający Cecylię Gallerani, kochankę księcia Ludwika Sforzy – przypomina Maciej Pawlak, publicysta.
U nas szczególnie dobrze znanego, bowiem od lat dzieło to znajduje się w Krakowie zakupione ponad 200 lat temu przez Czartoryskich, a ostatnio – po wykupieniu całej Kolekcji Czartoryskich przez państwo – „Damę” można podziwiać w krakowskim Muzeum Narodowym.
Jak donoszą światowe media włoska moneta z „Damą” jest jedną z trzech, które mają trafić do obiegu w 2019 r. Nawiązują one do dziedzictwa kulturowego krajów członkowskich UE. Oprócz Włochów na wybicie analogicznych monet zdecydowali się Hiszpanie i Belgowie.
Do obiegu ma trafić 3 mln monet z wizerunkiem „Damy”. Dzięki temu miliony ludzi w Europie, a zapewne i na świecie, będą mieli okazję zobaczyć to najsłynniejsze dzieło sztuki, które można podziwiać w naszym kraju. To świetna reklama nie tylko dla włoskiego, ale i dla polskiego dziedzictwa kulturowego.
Warto zresztą już w tym miejscu dodać, że już 10 lat temu „Dama z gronostajem” pojawiła się na srebrnej monecie 5-dolarowej, emitowanej przez władze Wysp Cooka, terytorium zależnego od Nowej Zelandii (wyemitowano wówczas 350 szt. takich monet).
Szkoda tylko, że na podobne kroki nie zdecydowały się polskie władze, a zwłaszcza Narodowy Bank Polski, oficjalny emitent środków płatniczych w naszym kraju, ostatnio znajdujący się skądinąd pod ostrzałem mainstreamowych mediów.
W końcu „Dama” to najcenniejsze dzieło sztuki, znajdujące się w polskich zbiorach (obraz o podobnej randze – Portret młodzieńca, Rafaela, został zrabowany w czasie II wojny przez nazistów i do tej pory pozostał nieodnaleziony). Przypomnijmy, że w 2016 r. Fundacja Książąt Czartoryskich sprzedała całą swoją kolekcję Skarbowi Państwa za 100 mln euro. Polskie władze, a zwłaszcza bezpośrednio odpowiedzialny za ten krok, wicepremier Piotr Gliński, znalazły się za dokonanie tej transakcji pod obstrzałem lewicowych mediów, uważających najwyraźniej, że Czartoryscy powinni oddać swe zbiory za darmo.
Tymczasem wartość samej tylko „Damy z gronostajem” była ostatnio szacowana na ponad 1 mld dolarów. Oprócz tego Kolekcja obejmowała ok. 86 tys. eksponatów: w tym m.in. 593 obrazy, 250 tys. obiektów bibliotecznych: książek, rękopisów, starodruków itd., m.in. oryginał unii horodelskiej między Polską i Litwą – z 1413 r. czy akt hołdu pruskiego z 1525 r.
– Zakup kolekcji Czartoryskich przez ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego wzbudził ogromne emocje. Dyskutowano głównie o zapłaconej kwocie. Zapewniam, że warto było wydać te pieniądze – pisał w swoim czasie w Forbesie Juliusz Windorbski, prezes domu aukcyjnego Desa Unicum.
Tymczasem włoski pomysł wybicia monety z wizerunkiem „Damy z gronostajem” powinien stać się okazją do poczynienia podobnego kroku (kroków) związanych z tym dziełem także i u nas. W naszym kraju na ogół wciąż pokutuje myślenie (i działanie, a właściwie jego brak) na zasadzie: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. A przecież mamy coś cennego, tylko, że nie potrafimy tego należycie wykorzystać w sensie medialnym – zrobić z tego wydarzenia o stosownej randze.
To niestety kolejny przykład na jakąś zadziwiającą niemoc w propagowaniu naszych własnych sukcesów na arenie międzynarodowej. W końcu działa, specjalnie do tego powołana instytucja, Polska Fundacja Narodowa, dysponująca odpowiednimi środkami ze składek największych spółek Skarbu Państwa, której zadaniem jest „promowanie naszych sukcesów w nauce, bogatej kultury, wspaniałej historii i niepowtarzalnej przyrody”.
A posiadanie w polskich zbiorach muzealnych „Damy z gronostajem” i 500-lecia śmierci jej autora mogłoby przecież stać się doskonałą okazją do promocji naszego kraju za granicą.
Maciej Pawlak